WAM, Kraków 2013.
Codzienna podróż
Każdy, kto podróżuje, może dzisiaj napisać o swoich przygodach i zachęcić innych albo do odkrywania świata, albo przynajmniej do poszukiwania wrażeń. Taką publikacją, zrodzoną z podwójnej pasji i bardzo blogową w stylu, są „Tańce wśród piratów” Magdy i Marcina Musiałów. Na tle innych relacji globtroterów wypada ta książka zwyczajnie, ale kto chce czytać między wierszami, znajdzie w niej kilka cennych przesłań. W podróżniczych zwierzeniach nie chodzi bowiem o atrakcyjną prezentację wiadomości na temat różnych krajów, a o unikatowe doświadczenia bohaterów – a tymi autorzy dzielą się dość hojnie.
„Tańce wśród piratów” próbują być historią trochę baśniową, zwłaszcza na początku. Magda porzuca pracę w korporacji, urzeczona możliwościami wolontariatu. Korzysta z niezbyt popularnego scenariusza, ale wie, że takie rozwiązanie zapewni jej szczęście. Wkrótce poznaje Marcina i błyskawicznie wychodzi za niego za mąż: od tej pory razem będą odkrywać Amerykę Środkową i Południową. Według podtytułu książka to „opowieść o marzeniach, które stały się rzeczywistością”. Jest też próbą uchwycenia siebie w nowym środowisku, wśród obcych – ale przeważnie życzliwych – ludzi. Magda i Marcin szukają kontaktu z miejscowymi, jednak w ich podejściu do innych kultur i zwyczajów nie ma męczącego entuzjazmu czy zachwytu mimo wszystko. W podróży zdarzają się chwile lepsze i gorsze, o obu rodzajach czytelnicy się dowiedzą, bo nie pojawia się w książce tendencja do huraoptymizmu lub upiększania codzienności. Rozgraniczają autorzy rzeczywiście ciekawe znajomości od zachowań nastawionych na wyzysk turystów, chcą doświadczyć i zobaczyć jak najwięcej, ale nie robią nic na siłę, dzięki czemu często mogą uniknąć rozczarowań.
Cała książka przypomina podróżniczy blog, utrzymana jest w formie dziennikowych zapisków. Częściej narrację prowadzi Magda – stara się ona dokładnie odwzorowywać nawet drobne scenki. Nie analizuje ich, pozwala, by same wybrzmiały. Nie szuka też rozpaczliwie puent, co sprawia, że kolejne wydarzenia mają różny ciężar i pozostawia się je do odkrywania odbiorcom. Marcin w swoich komentarzach jest bardziej powściągliwy i nastawiony na opisywanie tego, co zobaczył, jest też bardziej skłonny do wyciągania wniosków. Co ciekawe, chociaż przez większą część tomu autorzy występują już jako małżeństwo, ich wzajemna obecność w notkach ogranicza się do spostrzeżeń cechujących raczej znajomych niż pary, nie muszą się więc bać ci, którzy nie przepadają za uzewnętrznianiem sercowych perypetii. W „Tańcach wśród piratów” o wiele istotniejsza okazuje się czekająca (na zewnątrz związku) przygoda.
Sporo miejsca zajmują tu opisy samego podróżowania, przemieszczania się z miejsca na miejsce i noclegów – w dalszej kolejności pojawiają się lokalne zwyczaje i odczucia związane z odkrywaniem rozmaitych atrakcji, potem samodzielne próby dokonania czegoś, co dla miejscowych jest codziennością. Znajdzie się tu i parę nietuzinkowych obrazków, nie będzie za to sztucznego entuzjazmu. Dla autorów ich pomysł na życie nie wymaga opisowych fajerwerków, ani też narracyjnej brawury. Wystarczy konsekwentnie spisywać kolejne wrażenia i wyzwania, a potem dodać do nich serie własnych zdjęć – tak powstaje książka-pamiątka, prywatny dokument, który innych może zachęcić do spełniania własnych marzeń. „Tańce wśród piratów” nie staną się przewodnikiem po świecie, ale ważne będą zwłaszcza dla ludzi o podobnych do autorów pasjach – udowodnią, że zawsze warto podjąć ryzyko, by móc stać się szczęśliwym i spełnionym człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz