Muza, Warszawa 2013.
Dzieci i zagrożenia
Przewartościowania, a może i rewolucji w powszechnych sądach chce dokonać Joel Bakan, kiedy przygląda się dzisiejszemu podejściu do dzieci jako konsumentów. Jego tom „Dzieciństwo w oblężeniu. Łatwy cel dla wielkiego biznesu” to przegląd pułapek czyhających na najmłodszych, a do tego zestaw zagrożeń, z których wielu dorosłych nie zdaje sobie sprawy. Nie chodzi tu o to, by nastraszyć rodziców, ale by uwrażliwić ich na nowe sytuacje i problemy, których dawny świat nie znał. Autor wiele razy w poszukiwaniu niebezpieczeństwo odwołuje się do przykładu własnych dzieci i dzięki uważnym obserwacjom i umiejętności analizowania faktów, może wskazywać realne pułapki oraz mechanizmy, o których nie mówi się głośno. Tu nie ma miejsca na opisywanie nieistotnych drobiazgów, poszczególne przypadki wiążą się często z walką o życie maluchów.
Bakan przygląda się strategiom wielkich firm i ich podejściu do najmłodszych w kontekście nastawienia na biznes i pomnażanie zysków. Z jednej strony ukazuje postępowanie koncernów, z drugiej natomiast sprawdza, co tracą bezbronne dzieci. Wyniki jego badań są szokujące (co dobrze wpływa na samą lekturę, dynamiczną, interesującą i mocno działającą na odbiorców). Autor zastanawia się między innymi nad konsekwencjami wprowadzania do internetu bezdusznych gier, w których chodzi o to, by twórczo zabić lub bezlitośnie poturbować znajomego. Tłumaczy siłę uzależnień od wirtualnych rozrywek (między innymi od portali społecznościowych). Rejestruje zestaw chorób cywilizacyjnych i łatwość przepisywania maluchom leków psychotropowych (bo kuracja bez farmakologii, chociaż możliwa, jest dłuższa i bardziej kosztowna). Pokazuje wpływ zanieczyszczeń środowiska na zdrowie i życie ludzi – ale też mówi o obecności toksycznych środków w przedmiotach codziennego użytku i kosmetykach, dodając do tego przegląd postaw pseudobadaczy – autorów sponsorowanych artykułów, z których nie można dowiedzieć się prawdy o rzeczywistości jak z koszmaru.
Nie chce autor szerzyć paniki ani wprowadzać teorii spiskowych. Zależy mu za to na rozbudzaniu świadomości społecznej, próbuje uwrażliwić czytelników na niektóre zagadnienia – tak, by nie dali się ogłupiać wielkiemu marketingowi i starali się chronić własne dzieci. Pozostaje tylko pytanie, jak taka ochrona miałaby wyglądać. Bakan wskazuje problem, ale nie ma odpowiednich narzędzi do jego rozwiązania: te, którymi dysponuje, są już przebrzmiałe i nie sprawdzą się przy współczesnych wyzwaniach. Autor nie przyznaje się wprawdzie do bezradności, ale cała publikacja bogata w zapadające w pamięć sceny i przerażające obrazy staje się głośnym wołaniem o pomoc i opamiętanie. To sygnał nadchodzącego świata, ale i widmo pokoleniowej przepaści: w końcu narażone na cywilizacyjno-marketingowe niebezpieczeństwa maluchy nie znają innej rzeczywistości i nie są w stanie dostrzec groźnych przemian.
„Dzieciństwo w oblężeniu” biegnie dwutorowo. Bakan proponuje bowiem artykuły i szkice układające się w spójną opowieść i dodatkowo ozdabiane prywatnymi wyznaniami, ale drugą, równie ciekawą opowieść prowadzi w rozbudowanych przypisach: tutaj poszerza się sygnalizowane w artykułach wiadomości, przytacza nowe przykłady i nie traci zaangażowania w walkę o poprawę bytu dzieci. Cała książka – mimo chwilami katastroficznego tonu – okazuje się ważnym głosem w procesie wychowywania młodego pokolenia. A fakt bezradności autora, który zachowuje się jak mentor, chociaż nie znajduje recepty na nieakceptowany stan rzeczy, pozwala jeszcze bardziej angażować się w lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz