piątek, 19 lipca 2013

Georges Flipo: Pani komisarz nie znosi poezji

Noir sur Blanc, Warszawa 2013.

Literatura i zbrodnia

Kiedy w zbrodnię wmiesza się literatura, wiadomo, że autor dążyć będzie do stworzenia lekko prześmiewczej historii. Tak jest z tomem „Pani komisarz nie znosi poezji” – kryminałem utrzymanym w lekkim tonie, odrobinę ironicznym i całkiem przyjemnym w lekturze. Georges Flipo obdarzył swoją bohaterkę silną osobowością, ale uczynił ją również swoistym obiektem autorskich żartów. Nie traktuje pani komisarz poważnie, w jej portrecie da się dostrzec karykaturę. To sprawia, że w kryminale cichną wątki feministyczne, a cała książka dostarcza odbiorcom radości.

Pani komisarz ma całkiem sporo kompleksów i przyzwyczajenia, które utrudniają życie jej podwładnym. Śledztwo, które musi poprowadzić, daje jej szansę na naigrawanie się z początkującego asystenta – pani komisarz czasem budzi sympatię, czasem staje się obiektem dobrodusznych kpin, a czasem wyzwala niechęć. Trudno oprzeć się wrażeniu, że niewiele zdziałałaby bez Augustina Monota. Zwłaszcza że nie zna się na poezji (z literatury ceni jedynie kryminały, a i to nie zawsze), a wydarzenia wymagają podstawowego rozeznania w literackich zawiłościach. Ginie kloszard pozujący na Wiktora Hugo. Tropem jest sonet, którego autorstwo przypisuje się Baudelaire’owi. Zgodnie z tradycją gatunku zginąć musi parę osób wtajemniczonych w sprawę. Pani komisarz pozbawiona wsparcia ze strony swoich bezustannie krytykowanych podwładnych miałaby nie lada problem z rozwikłaniem zagadki. Na szczęście w policji pracują też ludzie, którzy potrafią napawać się brzmieniem każdego słowa – i to oni rozplątywać będą kolejne wątki tajemnicy.

W tomie „Pani komisarz nie znosi poezji” dochodzenie okazuje się nietypowe. Ale już w kreacji postaci widać, że Flipo będzie bawił się konwencjami – dla niego tradycja gatunku to gra, którą wystarczy podjąć, by dobrze się bawić. Tworzy to całkiem przyjemną całość. Czytelnicy będą nie tylko angażować się w nietypowe śledztwo – bo bohaterowie najwyraźniej nie znoszą też rutyny – ale i cieszyć się intertekstualiami. Flipo w ogóle z literaturoznawczych poszukiwań czyni fragment historii – co jest rzadkością w literaturze rozrywkowej. I nietrudno przyznać, że także ją uszlachetnia. „Pani komisarz nie znosi poezji” to przede wszystkim kryminalny dowcip już w samej konstrukcji. W planie treści bowiem nie chodzi o śmiech bez przerwy.

To dobrze napisany kryminał, w którym liczą się wyraziste sylwetki bohaterów. Czasami wręcz osobowości postaci przyćmiewają akcję. Bardziej zwracają wtedy uwagę na przykład drobne przyzwyczajenia i uprzedzenia pani komisarz niż szczegóły dotyczące zbrodni. Sam Flipo też chyba z upodobaniem przygląda się fabule. Nawet jeśli kogoś nie zainteresuje przebieg dochodzenia, sam świat, w jakim funkcjonują bohaterowie, nie pozwala odejść ze wzruszeniem ramion. Na kryminał w rodzaju „Pani komisarz nie znosi poezji” czekają zawsze miłośnicy gatunku: nie jest to powieść mroczna czy przygnębiająca, dostarcza rozrywki i napisana została przyjemnym językiem. Ze względu na autotematyzm sugeruje też związki z literaturą piękną, co powinno przekonać sceptyków. Georges Flipo kryminalną opowieść oparł na dynamicznej i nietuzinkowej postaci – pani komisarz bardzo ubarwia relację i sprawia, że tom nie ginie na półce z literaturą rozrywkową.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz