sobota, 29 czerwca 2013

Paula Sawicka, Krzysztof Burnetko: Prosto się mówi, jak się wie

Świat Książki, Warszawa 2013.

Sądy i głosy

„Prosto się mówi, jak się wie” – głosi tytuł tomu gromadzącego teksty Marka Edelmana. Podczas lektury motyw owego prostego mówienia nieraz powróci i to nie tylko w kontekście łatwości wygłaszania sądów, ale też w samym języku. Zdarzało się autorowi nie przebierać w słowach, rezygnować z zasad dyplomacji, otwarcie walczyć o to, co uznawał za słuszne. Obszerny tom opracowany przez Paulę Sawicką i Krzysztofa Burnetko ma być podręcznym zestawem uwag Edelmana, pierwszym miejscem, do którego zajrzą wszyscy poszukujący opinii autora w kilku co najmniej sprawach.

Nie można tej – sporej przecież – książki traktować jak pism zebranych, lub choćby zebranych wywiadów i listów: autorzy dokonują tu licznych skrótów i bardziej dbają o wygodę czytelników niż o kompletność materiałów: liczą się wyraziste poglądy i ciekawe sformułowania; czasem do książki trafiają w ogóle strzępki wywiadów, drobne myśli porozrzucane tu i ówdzie, a warte przytoczenia. Od strony gatunkowej przeważają w tomie wywiady z Edelmanem, listy otwarte jego autorstwa (ale nie – prywatna korespondencja, wyłącznie teksty interwencyjne o wymowie politycznej, gesty wsparcia i apele) oraz fragmenty przemówień czy podziękowań. Autorzy podzielili ten zestaw tematycznie – znalazły się tu między innymi opowieści o wojnie i sytuacji w getcie, przemyślenia na temat Żydów i antysemityzmu, migawki z pracy lekarza, oceny sytuacji politycznej w różnych czasach po wojnie, rozważania na temat roli pamięci, religii, miłości – oraz dość konwencjonalne sylwetki ludzi we wspomnieniach. Z założenia książka miała być „reprezentatywnym wyborem wystąpień publicznych lub dotyczących spraw publicznych” Edelmana. Nie ma w niej miejsca na prywatność, mimo że oczywiście nie da się uciec od indywidualnych wspomnień, przeżyć i doświadczeń. Pojawiają się tu teksty (a raczej fragmenty) znane oraz – rzadziej – niepublikowane zapiski – ale nie znajdzie się w nich nic nowego, to jest zaskakującego czytelników. Zresztą Edelman przez cały czas powraca do kilku charakterystycznych motywów: nawet gdyby chciał mówić o czymś innym, nie dają mu szansy dziennikarze.

W tej książce widać wiarę w potęgę słowa. Autor wyraźnie chce zmieniać rzeczywistość, wpływać na nią i kształtować zgodnie z tym, co dla niego ważne. Ani na moment nie rezygnuje z pozycji surowego krytyka, głosu sumienia czy tego, który wie, jak postępować, by działo się lepiej. Sporo tekstów zawiera wyraźne odniesienia do politycznej rzeczywistości – i może szkoda, że wydawnictwo nie zdecydowało się na system przypisów, bo część lektury może za pewien czas szerszemu gronu odbiorców wydać się niezrozumiała. W połączeniu z emocjami Edelmana (przechodzącymi miejscami w zacietrzewienie) agitacyjna warstwa wyprzedzi treść. Edelman nie ukrywa irytacji, zdenerwowania, uczulenia na głupotę, nie interesują go filozoficzne rozważania, wybiera precyzję i celne uderzenia w czułe punkty. To język, który nie zyska uznania wszystkich. Ale tom pozwoli też wydobyć z obrazu Marka Edelmana zagadnienia inne niż te, które pojawiają się w programie szkolnym, umożliwia głębsze poznanie człowieka-legendy.

Fragmenty wywiadów, wspomnienia i relacje, opinie i przemyślenia także wzajemnie się komentują, bywa, że krótka uwaga na marginesie rozmowy o czymś bardzo istotnym daje szansę na zrozumienie retorycznych zabiegów stosowanych kiedy indziej. Pod tym względem tom okazuje się dobrze przygotowany i przeznaczony dla odbiorców szukających bardziej szczegółowych wiadomości. Jednak stężenie emocji w połączeniu z bardziej konwencjonalnymi pismami sprawia, że do linearnej lektury nadaje się ta książka średnio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz