Bukowy Las, Wrocław 2013.
Brawura i młodość
W „Papierowych miastach” John Green stawia na szaleństwa młodości, której wolno wszystko i która nie cofnie się przed niczym. Neguje sens istnienia uporządkowanej rzeczywistości, bezpiecznej rutyny i zdrowego rozsądku – teraz chodzi tylko o brawurę. W młodości można bez konsekwencji przeżyć przygodę, którą chętnie będzie się wspominało na starość. Priorytety nastolatków wyglądają zupełnie inaczej niż pomysły na życie dorosłych.
„Papierowe miasta” są powieścią o dojrzewaniu – ale według scenariusza uwolnionego od banału. Quentin niczym się nie wyróżnia, to chłopak przeciętny i zwyczajny. Kończy właśnie szkołę średnią, ma wzorową frekwencję i nie może powiedzieć o sobie, że czegoś istotnego dokonał. Jedynym wyznacznikiem jego istnienia jest bycie sąsiadem Margo Roth Spiegelman. Takiej bohaterki nie powstydziłby się żaden autor powieści awanturniczych. Margo nie należy do osób, które cenią sobie spokój – i nie powstrzymuje się przed realizacją najbardziej szalonych idei. Obmyśla wyrafinowaną zemstę na tych, którzy ją skrzywdzili, co pewien czas ucieka z domu i lepiej z nią nie zadzierać. Pewnej nocy na wymierzanie sprawiedliwości zabiera ze sobą Q – właściwie ofiarowuje mu przygodę, po której chłopak nie zlęknie się już niczego. W ciągu jednej nocy zmusza spokojnego Q do udziału w serii sprzecznych z prawem wydarzeń i uczy podejmowania błyskawicznych decyzji. Potem znika.
Green tym razem rozsmakowuje się w sensacyjnej fabule. Od pierwszych stron przekonuje czytelników, że biorą udział w akcjach ekscytujących i niezbyt popularnych. Pozwala swoim bohaterom przekraczać granice – a wszystko może wytłumaczyć młodością, chęcią imponowania znajomym i brawurą. Quentin, Margo i ich szkolni koledzy oraz przyjaciele nie zamierzają podporządkowywać się banałom. Upijanie się na imprezach czy seks nie należą do celów życiowych postaci – jeśli się przytrafią, to raczej po drodze do przygody innego rodzaju. Tu dojrzałość polegać będzie na samodzielności i umiejętności przeciwstawienia się otoczeniu. Green postrzega nastolatki tak, jak one same by tego chciały: nie tylko jako skłonne do popełniania największych głupstw, ale działające pod wpływem impulsu i bezgranicznie odważne.
Relacja Quentina i Margo także nie należy do typowych. Bohater wprawdzie jest zafascynowany dziewczyną, która pozwala sobie na wszystko, na co tylko ma ochotę, podąża za nią i odnajduje w sobie siłę, jakiej się nie spodziewał, ale nie oczekuje po Margo wyższych uczuć: to raczej próba wzbudzenia podziwu bez nadziei na związek. Klasycznie natomiast rozwiązuje Green motyw męskiej przyjaźni – ta bywa rubaszna, czasem wymaga poświęceń, jest szorstka, ale zawsze powiązana ze szczerością i pełnym oddaniem. Na najlepszych kumpli Q może liczyć w każdej sytuacji – bez wahania podążą za nim i pomogą, kiedy będą potrzebni. Zbuntowana Margo wiedzie prym w historii – ale jest niedostępna, pogoń za nią przypomina pościg za złudzeniami. Tymczasem prawdziwa przyjaźń trwa.
Green sięga po fragmenty motywów z powieści detektywistycznych: przedstawia całą układankę, w której można szukać tropów, jakie pozostawia Margo. Misterne odtwarzanie działań i pomysłów dziewczyny ma rozbudzać ciekawość czytelników i przyciągać ich do tej niezwykłej historii. „Papierowe miasta” uświadamiają młodym ludziom, że nie ma rzeczy niemożliwych, każdą trudność da się przezwyciężyć przy odpowiedniej motywacji. Autor swoim zwyczajem przypomina również o roli języka w konstruowaniu interpersonalnych relacji: znów zwraca uwagę na siłę i znaczenie metafor, sugerując literacką genezę „Papierowych miast”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz