Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.
Zniknięcie świata
Małgorzata Warda jest dobra w fabułach psychologicznych. Świetnie radzi sobie także z narracją na poły baśniową, na poły oniryczną, przesyconą mrokiem, aurą tajemniczości i pewną poetyckością w opisach. Te cechy twórczości Wardy znajdują ujęcie w jej książce „Jak oddech”, powieści, która porusza kwestię osób zaginionych oraz dramatów ich rodzin i bliskich. Autorka udowadnia, że w prozie na długo można zawęzić świat do małego grona postaci – i zapomnieć o całym otoczeniu. Zamiast tego wystarczą dwuosobowe wycieczki w przeszłość i rozpaczliwe próby podzielenia się niepodzielnym strachem. Nie o thriller psychologiczny Wardzie chodzi – a jednak wiele razy zbliży się tu autorka do skrywanych społecznych lęków i zła czającego się w drugim człowieku.
Znika Staszek. Dwudziestojednoletni przystojny chłopak, posiadacz niemal samych zalet i talentów. Policja nie chce podejmować żadnych działań przed upływem czterdziestu ośmiu godzin – tymczasem Jasmin, najpierw przyjaciółka z dzieciństwa, a potem towarzyszka życia Staszka, ma złe przeczucia. Rejestruje poszukiwania, przekonana o ich bezsensowności. Równocześnie stara się powrócić myślami do wspólnie spędzonego czasu i w przeszłości znaleźć powód prawdopodobnej tragedii. W ten sposób też przedstawia Staszka Małgorzata Warda: przemyca trudne dzieciństwo chłopca, chłodną emocjonalnie matkę i miłość jedynie w domu Jasmin. Pokazuje dojrzewanie, pierwsze wzajemne fascynacje Jasmin i Staszka – aż po ich wejście w dorosłość. Na każdym etapie bez trudu znajduje punkty, które psychoanalitykom wystarczyłyby do stworzenia pełnego obrazu wydarzeń. Ale Jasmin nic nie wie, błądzi, szukając po omacku jakichkolwiek śladów.
Dwie matki i dwoje dzieci – do tego grona zacieśnia Warda akcję. Wprowadzając dalszoplanowe postacie, dba o to, by nie wnosiły ze sobą uczuciowego zamętu – inni są potrzebni z rzadka i tylko po to, by wykonać swoje zadania i zniknąć. Bo w tomie „Jak oddech” liczą się wyłącznie uczucia – tych, którzy zaginęli bez śladu oraz tych, którzy mierzyć się muszą z pustką, niepewnością i lękiem. Prawdopodobne scenariusze potęgują strach, ale umożliwiają też idealizowanie potencjalnych ofiar. Trzeba czasu, żeby dotrzeć do prawdy – tej najbardziej odrzucanej i starannie maskowanej. Małgorzata Warda nie wierzy w mechanizm oswajania się z najtrudniejszą sytuacja – uczucia Jasmin przez całą historię pozostają stałe. Zmienia się ogląd przeszłości w oczach coraz bardziej wtajemniczanych czytelników. Nie oznacza to, że zrozumienie motywacji postaci będzie łatwe. Ale Warda nie lubi prostych rozwiązań.
Statycznej – bo zorientowanej na rozpamiętywanie emocji – fabule towarzyszy narracja niezwykła, jakby nienaturalna i oddalona od kryminalnych wątków z książki. Warda chętnie wzbogaca proste informacje i gesty o zmysłową otoczkę słów, ceni melodyjność języka i ma skłonność do analizowania – w imieniu bohaterki – każdej drobnej scenki. Z tych detali kształtuje właściwą atmosferę tomu, to narracja wydobywa przeżycia postaci na światło dzienne i intensyfikuje siłę wzajemnych relacji. Jasmin zwraca się bezpośrednio do zaginionego, przypominając mu wspólne chwile – tym samym przekonuje czytelników co do realności kontaktów i ich następstw. Małgorzata Warda smakuje każde słowo, dla niej opowieść musi być również piękna – nawet jeśli dotyczy najciemniejszych stron ludzkiej natury. „Jak oddech” w scenariuszu mogłoby być kryminałem – ale nie o sensacyjność autorce chodzi. Chociaż pamiętać też trzeba, że za sprawą tematu powieść staje się społecznie ważna, zwraca uwagę na kwestię zaginięć i nie pozwala na obojętność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz