Zysk i S-ka, Poznań 2013.
Codzienne troski kryminalne
Niby tytuł książki Małgorzaty L. Jędrzejewskiej – „Marzenia nie bolą” – obiecuje prostą, optymistyczną i schematyczną obyczajówkę, a jednak autorka opiera się pokusie stworzenia szybkiego czytadła. Opowieść przenosi do Nowego Stawu, by móc bez problemu wytłumaczyć zaangażowanie w sprawy znajomych. Potem już równolegle prowadzi kilka historii. Nie interesują Jędrzejewskiej łatwe wzruszenia: miłosnych relacji będzie tu parę, ale skoro żadna nie przebiega według baśniowego scenariusza, książce daleko do przewidywalnych romansideł. Ponadto autorka sięga po wątki kryminalne (na początku motyw teczki brzmi jak wyjęty z literatury czwartej, ale Jędrzejewska wybroniła się rozwojem akcji) oraz tematy społecznie istotne. Jak to często bywa – wartością stałą w zmieniającym się świecie jest przyjaźń. Kobiety mogą na siebie liczyć – bez względu na aktualne problemy z dziećmi, partnerami czy pracą. W tomie „Marzenia nie bolą” znajdą się głębokie analizy międzyludzkich kontaktów i celne portrety – a nie będzie za to sentymentu i melodramatów.
Małgorzata A. Jędrzejewska wprowadza do książki kilka postaci z wyrazistymi zmartwieniami. Jedna z bohaterek urodziła nieślubną córkę z zespołem Downa i teraz musi znosić szykany ze strony matki-dewotki. Inna przez dwadzieścia pięć lat małżeństwa pielęgnowała nadzieję, że jej małżonek przestanie pić. Pojawiają się konflikty płynące z rozbieżnych marzeń i codzienne troski. W Nowym Stawie prężnie działa stowarzyszenie, które pomaga dzieciom z rodzin patologicznych (oraz ich rodzicom czy opiekunom) w organizowaniu wolnego czasu. Jest jeszcze Ludmiła, wdowa i matka dorastających synów. Wokół niej dzieją się rzeczy tajemnicze, kilku osobom bardzo zależy na dokumentach zmarłego przed wielu laty Piotra. Intryga zaczyna się zacieśniać, a Jędrzejewska niepostrzeżenie przechodzi z obyczajówki w powieść o kryminalnych aspiracjach. Nie porzuca przy tym wcześniej pootwieranych wątków, ale rys sensacyjności dobrze wpływa na fabułę.
Pewien wysiłek widać w dialogach. Autorka bardzo stara się, by brzmiały naturalnie i potocznie, więc – jak to zwykle w takich przypadkach bywa – przeładowuje je treścią. Fakt, że cała lektura nie daje zapomnieć o literackim i rozrywkowym charakterze przygód, sprawia, że rozmowy nie stanowią słabej istoty tomu. Tej można by raczej upatrywać w konstrukcji historii – gdyby za nic miało się rozrywkowy charakter całości. Małgorzata A. Jędrzejewska na początku wprowadza motyw boleśnie wyeksploatowany przez tych twórców, którzy wpatrzeni są w kursy kreatywnego pisania, to jest pomysł ze spisywaniem listy marzeń. Na szczęście oszczędza jej czytelnikom i do tematu powraca dopiero w finale – inaczej powieść zamieniłaby się w szkielet pozbawiony życia. Za to nie wychodzą Jędrzejewskiej popkulturowe odnośniki – cudowny „Shrek” i odwołania do kabaretów. Miło, że autorka przyznaje się, co ją śmieszy – ale szkicowanie scen ze śmiechem wtórnym niekoniecznie urzeknie odbiorców. Zwłaszcza że trafia na wątki, które od lat znają wszyscy – powtarzane do znudzenia straciły urok nowości i trudno uwierzyć, że dla postaci będą jeszcze tak brzmieć.
Świat wykreowany przez Jędrzejewską – i właściwie zawężony do kilku domów – to świat optymistyczny mimo wszystko. Nigdy nie jest idealny w stopniu, który denerwowałby czytelników, ale cieszy możliwością spełniania marzeń. Choć bywa groźny, zawsze gdzieś istnieje ktoś, kto w odpowiednim momencie przyjdzie z pomocą. Droga do szczęścia będzie tu długa i wypełniona trudnymi doświadczeniami na wielu różnych płaszczyznach – ale jak w każdym czytadle, muszą pojawiać się przeszkody, by więcej emocji mógł dostarczyć finał. Jędrzejewska tworzy powieść obyczajową z kilkoma tematami do refleksji – i z paroma brawurowymi scenami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz