WAM, Kraków 2013.
Pogoń za złodziejem
W zasadzie trudno sobie wyobrazić – przy ochronnych tradycjach literatury czwartej – bardziej patologiczne środowisko niż to, w które Andreas Steinhöfel wtrąca Rico, upośledzonego umysłowo chłopca. Matka bohatera pracuje w nocnym klubie, ojciec nie żyje (choć i wcześniej był w rodzinie nieobecny), najlepszy przyjaciel Rico, geniusz Oskar, ma problemy z inteligencją emocjonalną oraz kontaktami z ojcem (który z kolei nie radzi sobie z odpowiedzialnością i wciąż wpada w depresję). Sąsiedzi są do siebie wrogo nastawieni, a jakby tego było mało, na klatce schodowej Rico i Oskar znajdują trupa, pana Fitzkego. Autor nie oszczędza chłopców, nakazując im egzystencję w brutalnym świecie, ale dzięki temu też może zbudować całą intrygę kryminalną. Nikt nie posądzi go o prawienie morałów czy edukowanie dzieci w banalnej a i płaskiej fabułce – tu bohaterowie szybko uczą się życia. A chociaż nie wszystko rozumieją, ich siłą pozostanie wystawiana na kolejne próby przyjaźń oraz głęboko zakorzeniona umiejętność rozróżniania sprawiedliwości i zła.
Z mieszkania Fitzkego ginie kamień – bezwartościowy z punktu widzenia dorosłych, dla właściciela jednak – a teraz i dla Rico – bezcenny. Rico i Oskar korzystają z faktu, że mama Rico wyjechała, by obściskiwać się ze swoim partnerem („obściskiwanie się”, podobnie jak „zbimbrowanie”, nie zrobi tu na nikim wrażenia), a ojciec Oskara nie zwraca na dzieci uwagi – i wybierają się w podróż nad Bałtyk, w pogoni za tajemnicą. Przy okazji wychodzą na jaw właściwe motywacje Oskara, a chłopcy trafiają między innymi na plażę naturystów, bo Steinhöfel próbuje wszystkie tematy tabu oswoić w lekturze pozbawionej w tej płaszczyźnie sensacyjności. To, co jest domeną świata dorosłych, pojawia się tutaj jako niegodna rozwijania wzmianka – tym samym autor odziera ją z ewentualnych powodów do zainteresowania czy niezdrowej ekscytacji. Intryguje za to fabuła, bieg wydarzeń, w które wplecione zostały problemy znacznie ważniejsze dla młodych odbiorców. Przyjaźń chłopców będzie wystawiona na poważną próbę, a dodatkowo obaj będą zmagać się z własnymi słabościami: Rico z „głębokim utalentowaniem”, a Oskar z syndromem odrzucenia i wewnętrznymi lękami. Te problemy nie przeszkodzą im w prowadzeniu śledztwa, a nawet w konfrontacji ze złodziejami – na brak wrażeń czytelnicy nie będą narzekać.
Autor oswaja rzeczywistość tak, by stała się jak najbardziej przyjazna dla dzieci. Rico swoje upośledzenie przedstawia jako wprawione w ruch kule bingo w głowie, a jeśli w tomie pojawi się pojęcie, które mogłoby sprawić problemy odbiorcom, zostaje omówione w ramce. Bywa, że te quasi-definicje lekko wprowadzają w błąd (jak para moja), ale Steinhöfel proponuje tom zrozumiały na różnych płaszczyznach i przez różne grupy czytelników. Starsi z przyjemnością prześledzą ironiczne zabiegi autora, młodszym natomiast specyficzny sposób prezentowania świata przez spojrzenie Rico powinien przypaść do gustu. W końcu w tej historii dzieci mogą zmierzyć się z prawdziwymi wyzwaniami i niebezpieczeństwami, nie wspominając już o tym, że przez stałą obecność składników dysfunkcyjnej dorosłości traktuje się je na równi z dojrzałymi czytelnikami. Warto też zaznaczyć, że mimo szeregu spraw trudnych i przykrych, autor posługuje się inteligentnym humorem – co nie pozwala zawsze przejmować się losami postaci w takim samym stopniu.
Książka „Rico, Oskar i złodziejski kamień” po raz kolejny pozwala na spotkanie z nietypowymi bohaterami i łączącą ich ogromną przyjaźnią. Steinhöfel ani odrobinę nie spuszcza z tonu, sugerowanego w poprzednich częściach cyklu. Ryzykuje, podejmując tematy pozornie nie dla dzieci i nie ukrywając przed młodymi odbiorcami dorosłych wad. Otaczający Rico i Oskara świat nie jest zbyt przyjazny – ale prawdziwe piękno tkwi w porozumieniu bohaterów i sile, jaką daje im przyjaźń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz