środa, 6 lutego 2013

Sylvain Tesson: W syberyjskich lasach

Noir sur Blanc, Warszawa 2013.

Wyznania pustelnika

Nieprzypadkowo na kartach tomu „W syberyjskich lasach” pada porównanie łączące tajgę z majestatem kościołów i katedr. Sylvain Tesson w powrocie do nieokiełznanej natury szuka swoistego oczyszczenia i szansy na zwolnienie tempa życia – chociaż pomysł przeprowadzenia się na pół roku do samotni w tajdze powodowany jest bardziej dziennikarsko-podróżniczą ciekawością. Autor zamienia się w pustelnika, przebywa z dala od ludzi i dzięki temu zyskuje czas na poznawanie siebie i powolną kontemplację piękna natury. Prowadzi dziennik – „W syberyjskich lasach” to właśnie rejestr codziennych zapisków, drobnych przemyśleń, starannie opracowanych, niekiedy filozoficznych, czasem reporterskich. Tesson w oczekiwaniu na warte zachowania myśli i spostrzeżenia stara się jak najpełniej przedstawiać otoczenie, które chłonie – by pozbyć się z umysłu wielkomiejskich trucizn. Z zachwytem opowiada o przyrodzie, niemal malarsko prezentuje surowe piękno lasu. Zaczyna dostrzegać czas, wreszcie może dokładnie poczuć każdą chwilę. Może pozwolić sobie na kilkugodzinne obserwowanie drogi promieni słonecznych – to luksus, na który w cywilizacji nie ma miejsca.

Sylvain Tesson próbuje dobrze zastanowić się nad każdym komentarzem. Wie, że dziennik jest zaprzeczeniem marnowania czasu, w poszukiwaniu tematów do refleksji upatruje sensu przebywania na odludziu. Zyskuje wolność absolutną – może robić to, na co tylko ma ochotę, nadrabiać zaległości w lekturze i cieszyć się każdym dniem. Chce poznać i zrozumieć otoczenie – ale bez pośpiechu. Całkowicie przestawia się na teraźniejszość: to, co zostawił za sobą, nie trafia do zapisków. Liczą się tylko aktualne obserwacje oraz próby wyznaczania uniwersalnych prawd. Z rzadka do tomu trafiają wątki autotematyczne. Jeszcze rzadziej Sylvain Tesson odnosi się do własnej prywatności – jakby próbował odciąć się od dotychczasowego trybu życia. Teraz ma czas na jednoczenie się z przyrodą – obserwuje zmiany zachodzące w ciele i łączy je z nowymi postawami oraz elementami rzeczywistości. Początkowo pociąga go też poezja (rozumiana jako odnajdowanie potęgi przyrody zaklętej w zestawieniach słów), z czasem liryczne zachwyty ustępują zwyczajności. Jednak w warstwie opisów tajga przez cały czas jest sakralizowana i odmalowywana bardzo literacko.

W odróżnieniu od podróżniczych relacji, w tekście Tessona nie ma chęci poznawania innych kultur i nastawienia na drugiego człowieka. Ogromne odległości dzielące sąsiadów zapewniają spokój i samotność. Kiedy w relacji Tessona pojawiają się napotkani tubylcy, ma się wrażenie zakłócania z trudem odnalezionej harmonii i ciszy. Wódka leje się wtedy strumieniami, a spotkania wydają się jałowe – znacznie lepiej działa pustka i możliwość wyciszenia się. Zresztą Tesson przedstawia motywacje swojej nietypowej wyprawy – nietrudno go zrozumieć.

„W syberyjskich lasach” to książka, która zatrzymuje czas. Nie ma w niej mrożących krew w żyłach przygód, nie ma porad, jak przetrwać w ekstremalnych warunkach. To książka zrodzona z pełnego zachwytu i pokory milczenia, próba wsłuchania się w majestat przyrody. Sylvain Tesson wybiera formę dziennika eremity, który nad Bajkałem odnalazł swój chwilowy raj. Jego relacja jest tak niezwykła, że zabiegani wciąż odbiorcy będą mogli zazdrościć szansy uzyskania spokoju. Chociaż nic sensacyjnego nie będzie się tu działo, Tesson przekona do siebie pragnących wyciszenia czytelników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz