WNK, Warszawa 2013.
Inny świat
„Niewolnice” Dolen Perkins-Valdez nie są powieścią historyczną ani erotyczną. Przeniesienie akcji do połowy XIX wieku potrzebne jest autorce do budowania całego systemu poruszających międzyludzkich relacji – fabuła w całości podporządkowana została uczuciom. „Niewolnice” mają przede wszystkim pokazać, jak silni potrafią być ludzie, którzy nie posiadają nic i nie znają godnego życia. Ta powieść powstała, by wstrząsnąć czytelniczkami, zagwarantować im ekstremalne emocje przy jednoczesnym bezpiecznym dystansie czasowym i kulturowym, zapewne nie bez wpływu był tu też rozgłos towarzyszący opowieści „Służące” Kathryn Stockett. W „Niewolnicach” granica upodlenia sięga dalej, ale w historii istotne są wciąż aktualne kwestie, między innymi miłość macierzyńska, oddanie, zaufanie czy przyjaźń.
Bohaterki, które nie mają wolności, obarczone są trudną przeszłością. Każda skrywa jakiś bolesny sekret – często związany z dziećmi, którymi nie może się opiekować. Każda też musi zaspokajać pragnienia swojego pana i postępować zgodnie z narzuconymi regułami. Niewolnice oczywiście marzą o swobodzie, niektóre nawet szukają dróg do uzyskania wolności – a siły czerpią z różnych źródeł. Wśród zniewolonych kobiet znajduje się Lizzie. Jak wszystkie towarzyszki niedoli, łączy ją ze swoim panem seksualna więź, ale Lizzie zyskuje też cień uczucia swojego właściciela – i szansę na przywileje, o których nie śniło się innym. Tyle że cena za to jest wysoka.
Dolen Perkins-Valdez chce w „Niewolnicach” przedstawiać niemal kobiety o mentalności odbiorczyń. Wszystkie kobiety są silne, wszystkie potrafią ustalać swoje priorytety tak, by dopasować się do sytuacji i nie stracić przy tym szacunku do siebie. Znają granice, których nie wolno im przekraczać, a w zdobytej przestrzeni czują się swobodnie. Przenika je aura tajemniczości, której autorka nie chce na siłę przełamywać – jednak portrety niewolnic nie przypominają stereotypowych literackich obrazków, być może za sprawą narracyjnych uproszczeń. Jedynym zabiegiem stylizacyjnym w powieści jest kilka notorycznie powtarzanych przez niewolników błędów językowych. Ani w narracji, ani w dialogach nie ma poza tym nawiązań do dziewiętnastowiecznych opowieści, mało tego: w pewnych fragmentach wydaje się, że Perkins-Valdez pozwala bohaterkom przejmować aktualne zwyczaje komunikowania się. Powieść lawiruje przez to między wiekami i sprawia wrażenie zawieszonej nie w konkretnym czasie, a w przestrzeni interpersonalnych kontaktów.
Chociaż sporo miejsca zajmuje tu temat seksualnego wykorzystywania niewolnic (oraz jego konsekwencji), Dolen Perkins-Valdez traktuje zagadnienie bardzo delikatnie, nie chce zamieniać opowieści w pornografię. Interesują ją raczej psychologiczne aspekty niewolnictwa – i tym poświęca najwięcej uwagi. Wszyscy bohaterowie, mimo okazywanego sobie wsparcia, funkcjonują osobno, autorka wyodrębnia ich z małej społeczności i skazuje na samotne przeżywanie problemów. Tym samym wyostrza jeszcze najbardziej bolesne sprawy i podkreśla dramaty postaci. Chce w czytelnikach wzbudzać litość (a i niezgodę na prezentowany stan rzeczy), a przy tym próbuje uniknąć prostego zaangażowania emocjonalnego. I tak stają się „Niewolnice” książką niełatwą w odbiorze – ale i literacko-psychologicznym eksperymentem. Przecież Perkins-Valdez w najostrzejszej formie przytacza podstawowe lęki wielu kobiet – strach przed krzywdą lub utratą dziecka, brak oparcia w ukochanym, motyw zdrady i braku możliwości decydowania o własnym losie. Dlatego też „Niewolnice” nie mogą być prostym rozrywkowym czytadłem dla wszystkich.
czytalam i bardzo podobala mi sie ta ksiazka.
OdpowiedzUsuń