Noir sur Blanc, Warszawa 2013.
Szybkie śledztwo
Andrea Camilleri nie zamierza tracić czasu. Dobrze zna wymogi gatunku, w którym stworzył postać sympatycznego i niepozbawionego wad komisarza Montalbano. Interesują go wyłącznie dwie sfery historii – pierwsza dotycząca śledztwa, druga natomiast służąca budowaniu sylwetki bohatera. Pierwsza, jak łatwo się domyślić, wypełnia całą książkę, druga stanowi dopiski na marginesie. W „Skrzydłach sfinksa” ten podział jest bardzo czytelny, zwłaszcza że cała fabuła opiera się na dialogach w sprawie, którą Montalbano właśnie prowadzi, a relacja przybiera formę krótkich migawek z działalności komisarza i jego współpracowników.
Jak zwykle chodzi tu o rozwiązanie zagadki oraz rozrywkę czytelników – tę ostatnią zapewnia nie tylko sensacyjna intryga, ale również językowe zabawy w kreacji jednej z postaci. Niemiłosiernie kaleczący język śledczy staje się źródłem zabawnych nieporozumień i nadaje lekkości rozmowom. Zresztą Camilleri próbuje indywidualizować swoich bohaterów za sprawą języka, lub odzwierciedlać w mowie ich charaktery. Zapewnia tym samym wyrazistość kolejnym osobom z powieści – bo na niewielkiej w sumie tekstowej przestrzeni musi wykorzystywać hiperbolizację. Jeśli natomiast chodzi o rozwiązanie zagadki – Montalbano wybiera najbardziej klasyczny sposób, to jest rozmowę z ludźmi. Kolejność przesłuchań i dyskusji płynie z efektów jego dedukcji, a czasem też i z dostarczanych przez kolegów wyników badań. Montalbano pracuje umysłowo, ale musi też być dobrym psychologiem, bo czasami potrzebne wiadomości wydobywa podstępem. Potrafi wpływać na ludzi, ale i tak Camilleri nie ułatwia mu zadania ponad miarę i stopniowo odsłania kolejne szczegóły. Fabułą rządzi nieubłagalna logika.
A skoro autor tak precyzyjnie konstruuje labirynt, żeby nie zmęczyć czytelników stałym dążeniem do rozwiązania zagadki, wprowadza i wątek osobisty dla komisarza Montalbano, słynny ocieplacz wizerunku bezwzględnego śledczego. Policjant przeżywa poważny kryzys w związku z żoną – daje o sobie znać brak potomstwa oraz przedkładanie spraw zawodowych nad osobiste. Bohater mieszka teraz sam i co jakiś czas zastanawia się nad swoją przeszłością – nie na tyle, by pchnęło to książkę na tory sentymentalnych obyczajówek, ale na tyle, by chwilowo oderwać odbiorców od kryminalnej zagadki. Tym razem chodzi o tajemniczą zbrodnię, w której jedynym śladem okazuje się tatuaż na ciele zamordowanej dziewczyny. Ten trop wystarczy, chociaż śledztwo nie będzie proste. Komisarz poświęca wszystkie siły na pracę – lecz i tak w pojedynkę nie poradziłby sobie z wyzwaniem.
Andrea Camilleri stawia na tempo akcji, które ma wynagrodzić czytelnikom usunięcie sensacyjnych wydarzeń (przyczyn morderstwa) poza granice narracji. To tempo objawia się w bardzo skracanych partiach opisowych – służą one autorowi niemal wyłącznie do nakreślania sytuacji i dialogowych scenek. W rozmowach ujawniają się wszelkie zmiany planów i terenów, ten rodzaj skrótu pasuje do dynamicznego śledztwa, jakie prowadzi komisarz Montalbano. Ta lektura ma przede wszystkim zapewnić czytelnikom dawkę emocji i pozór uczestniczenia w nieosiągalnym. Stąd kulisy śledztwa prezentowane w rozmowach dość szczegółowo. Skrótowość sprawdza się też w odzieraniu migawek z różnych miejsc ze zbędnych detali – to, co nie ma znaczenia dla akcji, pozostaje w sferze domysłów, sam proces dedukcji uprawdopodobni bohatera na tyle, by nie były potrzebne dodatkowe informacje, które nie wprowadzą nic do śledztwa. Andrea Camilleri w końcu wie, jakich kryminałów oczekują od niego czytelnicy – nie pierwszy raz mierzy się z tym gatunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz