czwartek, 24 stycznia 2013

Sam Kashner, Nancy Schoenberger: Romans stulecia. Elizabeth Taylor & Richard Burton

Wydawnictwo Wojciech Marzec, Warszawa 2012.

Spełniona baśń

Ta książka nie jest typową plotkarską publikacją ani powierzchowną podwójną biografią. Nie ma w sobie nic z szablonowych historii o życiu gwiazd. Choć to rzetelna i dogłębna analiza faktów, czyta się ją jak beletrystykę i równie silnie przeżywa ze względu na emocjonujące opisy i odpowiednio zaprezentowany temat. Tu nie ma miejsca na obojętność, nieważne, czy jest się czytelnikiem zainteresowanym historią filmowych i teatralnych ról bohaterów, czy szuka się po prostu ciekawej lektury. „Romans stulecia” niebezpiecznie wciąga, wprowadzając odbiorców w intymne relacje między Elizabeth Taylor i Richardem Burtonem. Jednocześnie, jak przyznają autorzy, jest hołdem złożonym niezwykłej parze. Przedstawia triumf pożądania, przywiązania i miłości, która niemal nie miała prawa zdarzyć się w filmowym świecie.

Sam Kashner i Nancy Schoenberger przyjrzeli się fascynującemu masową publiczność związkowi i dali mu się prowadzić – książka rozpoczyna się od pierwszego spotkania i pierwszego spojrzenia, a potem nigdy nie oddala się od najważniejszego tematu. W centrum uwagi są tu niezmiennie Elizabeth Taylor i Richard Burton. Cała reszta – przygotowania do filmów, dzieci, prywatny jacht, klejnoty, gaże aktorskie, nałogi, przyjaciele, pomysły ludzi z branży filmowej – schodzi na dalszy plan i służy przede wszystkim zobrazowaniu nienasyconego uczucia. Autorzy śledzą historię Taylor i Burtona od rozstania z dotychczasowymi małżonkami. Spojrzenia w przeszłość będą się pojawiały z czasem, chronologia istotna jest tylko w przedstawianiu ewolucji najsławniejszego „romansu”. Do obszernego tomu trafiło to wszystko, na co zwykle nie ma miejsca w prasowych artykułach. Wydaje się niemal, że autorzy przez cały czas dyskretnie towarzyszą parze, znają każdy gest swoich bohaterów i w dodatku potrafią go przekazać tak, by odbiorcy mieli wrażenie pełnego uczestniczenia w sytuacji. Gdzie to tylko możliwe, przełączają narrację na bezpośrednie wypowiedzi Taylor i Burtona – krótkie cytaty jeszcze bardziej angażują odbiorców w historię. Kashner i Schoenberger zdają się nie pomijać żadnego spotkania, by przedstawić rozwój uczucia. Sprawdzają każdą chwilę, by zaspokoić ciekawość czytelników. Zachowują w tym jednak umiar, jeśli chodzi o intymne zbliżenia pary. Wzajemne pożądanie Taylor i Burtona czasem zostaje przedstawiane ich własnymi słowami, a stale jest wyczuwalne w sferze narracji – nie ma więc potrzeby dodatkowego jego akcentowania. Autorzy dobrze to rozumieją i nie spłycają treści voyeurystycznymi zapędami, czym zresztą dodają jeszcze pikanterii książce. Bez wątpienia udaje im się oddać siłę i potęgę romansu – a przy tym sprawiają, że przez pięćset stron opowieści o wielkiej miłości odbiorcy nie mają kiedy się znudzić czy zniechęcić. Tu nie używa się wielkich słów, nie ma przesłodzenia i sentymentów. Taylor i Burton pokazani są jako para, która lubi awantury i burzliwe sceny, nie stroni od kieliszka i ceni sobie luksus, obdarowuje się drogimi prezentami i obrzuca wyzwiskami, które pełnią rolę afrodyzjaków – to związek wolny od rutyny, a przez stałą obecność mediów niemal pozbawiony prywatności i monotonii.

„Romans” opisany został szczegółowo i z uwzględnieniem prac przy kolejnych produkcjach: do wielkiej miłości dołączają się niebotyczne gaże i gwiazdorskie zachcianki – ale autorzy przedstawiają również normalność bohaterów, ich pomysły na codzienne życie, problemy oraz troski. Imponować może drobiazgowość w odtwarzaniu konkretnych reakcji i zachowań: pojawiają się w tomie nie tylko bezpośrednie wypowiedzi aktorskiej pary, ale i fragmenty listów, zapiski z dzienników, oświadczenia prasowe czy zachowania odtwarzane przez wspomnienia ekip z planów. Przy obszernym materiale źródłowym nie ma jednak wrażenia kolażowości tekstu. Momentami przypomina on filmową opowieść, a zawsze jest spójny, wiarygodny i nieprzerysowany – a także wolny od odautorskich komentarzy czy emocji. To rejestr faktów z interpretacją pozostawioną czytelnikom. A że fakty są niezwykłe i często brzmią jak wyjęte z baśni dla dorosłych – to tylko uprzyjemnia lekturę.

Tematem tej książki jest miłość, która właściwie nie miała prawa się zdarzyć. To uczucie zostało zaprezentowane z pomysłem i wyraźną fascynacją. Znalazło się tu też miejsce na przedstawianie zawodowych ambicji i podejmowanych w pracy decyzji – ale autorom udało się dokładnie połączyć sferę prywatną i publiczną tak, by ta pierwsza stale dominowała. Na uwagę zasługuje też naprawdę dobra narracja – głęboka a jednocześnie dyskretna, przenosząca opowieść a nie narzucająca jej własnych ocen (szkoda natomiast, że korekta zawiodła zwłaszcza w konsekwentnej pisowni produktów marek z dużej litery…). „Romans stulecia” przez długi czas jest baśnią, która miała szansę zaistnieć w rzeczywistości. Czytelnicy będą więc śledzić relacje między Taylor i Burtonem ze świadomością, że czasem nawet najśmielsze marzenia mogą się spełnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz