poniedziałek, 24 grudnia 2012

Rose Lagercrantz: Moje szczęśliwe życie

Zakamarki, Poznań 2012.

Emocje dzieci

We wspomnieniach dzieciństwo zwykle jest szczęśliwe – ale niewielu potrafiłoby wskazać konkretne momenty, które za szczęśliwe można uznać. Rose Lagercrantz próbuje przyjrzeć się egzystencji dziecka i z jego perspektywy wskazać oraz nazwać niosące radość wydarzenia. Tak mali odbiorcy mogą spotkać się z Dunią, dziewczynką, która właśnie odkrywa smaki emocji. Dunia przed snem próbuje policzyć swoje szczęśliwe chwile i dokonuje przeglądu obfitego w rozmaite dobre i złe przeżycia fragmentu egzystencji. W odróżnieniu od wielu dorosłych, Dunia wie, kiedy i dlaczego jest szczęśliwa. Potrafi też wyjaśnić, co sprawia jej przykrość. To pozwala się zastanowić nad międzyludzkimi relacjami.

Dunia idzie do szkoły, poznaje przyjaciółkę, spędza z nią miło czas (choć niekiedy się kłócą). Poznaje, czym jest samotność, smutek i ból, gdy muszą się rozstać. Dowiaduje się też, jak mogą się układać relacje z kolegami. Przy okazji Dunia wspomina też o nieżyjącej mamie i o tym, że czasem dorośli nie słuchają próśb dzieci. Jednak w życiu Duni szczęśliwe chwile zdecydowanie przeważają. Dziewczynka ma o czym rozmyślać.

„Moje szczęśliwe życie” to książka dla tych, którzy zaczynają uczyć się czytać. Tekstu jest tu niewiele, proste zdania spodobają się małym odbiorcom. Nie ma tu filozofowania, a same konkrety – sekwencje zdarzeń, które wyzwalają myślenie o danych rodzajach odczuć czy emocji. Jednostkowe fakty łatwo dają się uogólnić, dzieci bez trudu zrozumieją, co przeżywa Dunia – i będą razem z nią zastanawiać się nad szczęśliwymi chwilami. Lagercrantz stawia na silne momentami emocje – są tu nawet poważniejsze wypadki (nie mówiąc już o śmierci, która – osłabiana przez brak cierpienia i dystans czasowy – nie zostaje tabuizowana), spory i wielkie wzruszenia. Bohaterka potrafi płakać przez kilka dni lub skakać z radości.

Sam pomysł pisania o uczuciach nie jest niczym nowym, ale tu został zrealizowany w sposób warty uwagi. Odbiorcom sporo rzeczy pozostawia się do samodzielnego przetrawienia, do przemyślenia i porównania. W tekście otrzymują oni jedynie proste komunikaty, często równoważniki zdań, powtórzenia i wykrzyknienia. A jednak tom nie jest bezbarwny, wpływać będzie na czytających bez wątpienia. Optymizm sprawia, że to przyjemna lektura i takie też doświadczenie. Dzięki pogodzie ducha w samym tekście łatwiej będzie porozmawiać z dziećmi o smutku rozstań, samotności czy przemijaniu – książka wskazuje na to skutecznie i bez przygnębienia.

Po raz kolejny bezcenne okazują się ilustracje Evy Eriksson. Chociaż „Moje szczęśliwe życie” pomysłem na narrację zbliża się nieco do książeczek obrazkowych, rysunki w tomie to czarno-białe szkice dobrze zaznaczające emocje bohaterów, a i lekkie poczucie humoru. Na ilustracjach wiele się dzieje, ich komiksowy kształt przywodzi na myśl Mikołajka. Do małych odbiorców te grafiki przemawiać będą równie silnie jak sam tekst, a przy tym jeszcze uprzyjemnią cały proces lektury.

„Moje szczęśliwe życie” pokazuje, jak różnorodne uczucia i emocje przynosi codzienność. To sposób na to, by bez moralizowania i pouczania przybliżyć dziecku bogaty świat przeżyć. Dobry pomysł w połączeniu z udaną realizacją przypadnie do gustu i dorosłym – to jedna z tych pozycji, które nie mają w sobie infantylizmu i nie męczą bajkowym widzeniem rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz