WNK, Warszawa 2012.
Przyszłość przeszłości
Xanth jest trochę jak Narnia – kusi wielbicieli fantasy rozległymi przestrzeniami, czynami, których trzeba dokonać, mitycznymi gatunkami i niezwykłymi stworzeniami, a także stałą obecnością magii. Tom „Zamek Roogna” powstał w 1979 roku, ale dzisiaj może zaintrygować zwłaszcza młodsze pokolenia fanów tego typu literatury – składa się bowiem przede wszystkim z dynamicznej akcji zbliżonej do scenariuszy gier komputerowych, pełnej walk i potyczek, zadań do wykonania i niebezpieczeństw oraz pułapek, które na próbę wystawić mogą nawet najbardziej silną przyjaźń. Piers Anthony, żeby nie zamienić fabuły w raport wojenny, sięga jeszcze po drugi motyw, który zdradza jego ironiczne podejście do literatury fabularnej, a i do Bildungsroman. Swojemu bohaterowi każe dojrzewać niemal na oczach czytelników. Dor ma dwanaście lat i zaczyna dostrzegać własną seksualność – chociaż jego ciało wydaje się być przygotowane na pewne wydarzenia, psychicznie Dor nie jest jeszcze gotowy, by zachowywać się jak rodzice w historii, którą opowiedziało mu ich łoże.
Bo Dor ma talent rozmawiania z przedmiotami. Ta umiejętność przyda mu się na najeżonej pułapkami drodze do celu, kiedy chłopiec przeniesie się o osiemset lat wstecz, do świata znanego tylko z magicznego gobelinu. Przeniesie się w dodatku jako dorosły, i to Przyziemianin. Tam pozna swoją ponętną nianię jeszcze jako młodą i skromną dzieweczkę. Zyska nietypowego nawet jak na fantasy kompana wyprawy, ogromnego pająka. Tym razem jego droga sprowadzi się do mozolnego i trwałego pokonywania kolejnych trudności, podczas których będzie mógł korzystać z magicznych wynalazków i własnego talentu, ale też – a może przede wszystkim – z umiejętności logicznego myślenia: bo na nic nawet najbardziej atrakcyjne rodzaje broni, jeśli nie wiadomo, jak się nimi posługiwać. Piers Anthony nakłania bohatera do myślenia, jednocześnie dość często zmusza go do ujawniania sprytu i odwagi. A w chwilach, gdy Dor nie musi się przejmować pułapkami (co zdarza się rzadko), przedstawia zawstydzenie dojrzewającego chłopca. Nikt nie wie, w jakim naprawdę wieku jest przybysz z przyszłości, więc bohater ma szansę na dość oryginalne zdobywanie wiedzy w dziedzinie damsko-męskich relacji. Wszystko to mieści się w głębszej warstwie tekstu, na poziomie ironii – Piers Anthony tworzy przecież dla dzieci i młodzieży i nie zamierza szokować odbiorców. Seks sprowadza się tu niemal do niewinnego flirtu (wyjątek stanowi zachowanie nimf), a w opisach nie ma tak powszechnej dzisiaj wulgarności.
Trudno uniknąć porównania do gry komputerowej – akcja tomu „Zamek Roogna” wyjątkowo przypomina fabułę takiej przygodówki. Na dalszy plan schodzą wobec tego walory literackie czy drwiny autora, który wprawdzie tym razem stosuje humor specyficzny i nieco rozrzedzony, ale przecież nie rezygnuje z kąśliwego nawet dowcipu. Poza wszystkim ożywia autor prawa Murphy’ego i ta ironia zwłaszcza powinna się spodobać odbiorcom. Piers Anthony nie chce tym razem opisywać zasad rządzących jego krainą – teraz już rzeczą naturalną są kolejne magiczne przestrzenie i działania. Można zatem skoncentrować się na tym, co dla młodszych odbiorców będzie naprawdę wartościowe. Zawiedzeni będą jedynie wielbiciele długich, klimatycznych i wolnych od jakiegokolwiek ruchu opisów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz