piątek, 2 listopada 2012

Katarzyna Michalak: Poczekajka

Albatros, Warszawa 2012 (wznowienie).

Dystans i marzenia

„Poczekajkę” Katarzyny Michalak, książkę już wielokrotnie wznawianą, czyta się z uśmiechem na twarzy – i nawet gdy za sprawą burz w życiu bohaterki ten uśmiech czasami zgaśnie, na żal nie pozwoli stały optymizm zakorzeniony w narracji. Bo „Poczekajka” napisana została po to, by bawić (również autorkę) – i swoją rolę spełnia świetnie. Momentami zresztą przeradza się w parodię powieści obyczajowych, a ironia w tekście nie pozwala zapomnieć o umowności. To jednak nieważne, gdy na scenę wchodzi sympatyczna Patrycja, młoda pani weterynarz, która próbuje czasami przyciągnąć do siebie kochanka z marzeń.

Najpierw Patrycja trafia na sabat, ale naprawdę ciekawe rzeczy dzieją się gdy wróci do rzeczywistości. Katarzyna Michalak stworzyła satyrę na konwencję (którą zresztą konwencję w innych tomach wykorzysta całkiem poważnie) w czytadłach. Patrycja ucieka na wieś, do odludnej i rozpadającej się chatki. Ucieka od despotycznej rodzicielki, ale też ma nadzieję spełnić swoje marzenia – o znalezieniu prawdziwej miłości oraz o pracy z dzikimi zwierzętami (dzięki posadzie weterynarza w ZOO). Tyle że matka nie podda się łatwo i aby odzyskać kontrolę nad córką wyśle do niej nawet księcia z bajki (a to portret godny satyryka). Patrycja mimo oderwanych od rzeczywistości pomysłów twardo stąpa po ziemi. Do wymarzonego kochanka pisze listy pełne anegdot z pracy w ZOO. Czasem przez naiwność, czasem przez zdrowy rozsądek, a czasem dzięki przyjaciołom unika rozmaitych sideł. Owszem, zdarza się, że nago zbiera o północy składniki do miłosnej nalewki prowadzi bardzo barwną egzystencję, zupełnie obcą mdłym bohaterkom z realistycznych czytadeł.

Patrycja to bohaterka o bogatej osobowości. Ma też niezwykłych przyjaciół – między innymi dobrodusznego księdza-zielarza czy znającego się na magii Dziadka. Towarzystwa dotrzymuje jej Panda-pies, a współpracownicy bez przerwy dostarczają nowych anegdot. Niekiedy Patrycja jawi się jak typowa blondynka z kawałów, innym razem wykazuje się zadziwiającym rozsądkiem: w „Poczekajce” nie da się nią znudzić. W fabule pojawia się też prawdziwy czarny charakter i mroczna tajemnica z dawnych lat – czyli w zasadzie wszystkie składniki wciągającej opowieści.

Michalak przy takim skondensowaniu dziwnych, zabawnych i wyrazistych wydarzeń nie może sobie pozwolić na przezroczystą narrację, w związku z tymi w sam tekst wplata drobne żarty. Zdarza się jej ukrycie kpić z przebrzmiałych chwytów powieściowych („bo on to był”), albo budować przewrotne konstrukcje w oparciu o charakter bohaterki. Dzieje się tu dużo i szybko, a tempo podkreśla jeszcze humorystyczny język. Katarzyna Michalak wyposaża Patrycję w olbrzymie pokłady autoironii, co automatycznie wyklucza ckliwość i banał – w związku z tym postać może sobie pozwalać na dowolne wybryki: nigdy nie straci naturalności i wdzięku. Mało tego – chociaż Michalak wybiera karykaturę, nie zniechęci do swojej bohaterki, Patrycja zawsze będzie mogła liczyć na uznanie odbiorców.

„Poczekajka” to udana próba gry konwencjami – znajduje się tu wszystko, co zwykle powinno pojawiać się w dobrej powieści rozrywkowej – ale to wszystko przybiera mocno wyostrzoną formę. Nie chodzi przecież o to, żeby naśladować życie – Katarzyna Michalak chce raczej naśladować udającą życie bajkę. W pogodnym tonie nakazuje miłej postaci dążyć do spełnienia najskrytszych i najśmielszych marzeń, a przy okazji i nieźle się bawić. Napisaną z przymrużeniem oka „Poczekajkę” czyta się naprawdę dobrze – to pozycja wymarzona dla tych wszystkich, którzy dość mają jednokierunkowych i śmiertelnie poważnych historii o kiełkującym uczuciu. Dystans do świata to recepta na sukces. Pomysł na „Poczekajkę” mógł sprawdzić się tylko raz – i okazał się ciekawym komentarzem do literatury rozrywkowej dla pań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz