Iskry, Warszawa 2012.
Nieprywatne zapiski
„Niby-dziennik” Zygmunta Mycielskiego nie jest podobny do typowych diariuszowych zapisków. Kto chciałby w tomie „Niby-dziennik ostatni 1981-1987” szukać informacji na temat życia prywatnego autora (i kompozytora), zauważy bez trudu, że takich wiadomości tu brak. Mycielski odsuwa uwagę czytelników od swoich własnych spraw, kieruje spojrzenia na zewnątrz, jakby rezygnacja z solipsyzmu mogła go uchronić przed ocenami odbiorców. Chociaż parę razy w tomie pojawia się stwierdzenie, że ewentualni czytelnicy niewiele tu znajdą wartościowych uwag – i by do nich dotrzeć, będą musieli przebrnąć przez wiele nieznaczących notatek – to jednak „Niby dziennik” stoi na wysokim literacko-filozoficzno-publicystycznym poziomie.
Sprawy prywatne w zasadzie tu nie istnieją. W odróżnieniu od zwykłych dzienników znanych literatów, w zeszytach Mycielskiego to otoczenie – dostępne wszystkim rodakom – okazuje się przedmiotem refleksji. Dla siebie autor robi wyjątek tylko w sytuacji, gdy opowiada o pracy nad kompozycjami. Wtedy zresztą nie stara się pisać zrozumiale dla wszystkich, niemal natychmiast wpada w zawodowy żargon, nie tyle odsłania swój twórczy warsztat, co na piśmie, sam dla siebie, rozważa pojawiające się pomysły. Być może też chce ocalić tajniki procesu komponowania, czy też – zwyczajnie – dodać przypis do własnych dzieł, z nadzieją, że zainteresuje to część odbiorców.
Jednak znaczna część „Niby-dziennika” poświęcona jest tematom aktualnym. Mycielski żywo reaguje na to, co dzieje się w kraju, komentuje i ocenia, często ostro, doniesienia medialne. Notatki stają się dla niego szansą na wyrażenie własnej opinii, możliwością ustosunkowania się do rzeczywistości. Niekiedy autor posuwa się nieco dalej i przytacza, na przykład, swoją korespondencję z różnymi postaciami. Sporo uwagi poświęca też pismom, wypowiedziom i zachowaniom Jana Pawła II, zazwyczaj zresztą podejmuje polemikę z ogłaszanymi hasłami, co ciekawe – poza quasi-dialogiem z papieżem nie zajmuje się specjalnie religią.
Kolejną sferą dla Mycielskiego istotną są rozważania na rozmaite egzystencjalne tematy. Interesuje go człowiek, praca twórcza, sens dyscypliny, waga świadomości, znaczenie historii… Wiele tu luźnych zagadnień, które otwierają dzienne zapiski i pozwalają się rozwijać w miniaturowe traktaty. Mycielski bardzo dba o formę tekstu – do samego końca, nawet nękany chorobą, nie pozwala sobie na luźniejsze czy niedopracowane uwagi. To zresztą podejście zgodne z prezentowanym w „Niby-dzienniku” przekonaniem o powinnościach twórcy. Dlatego też nie będzie w tej książce krótkich i chaotycznych notatek dla pamięci, wynurzeń bez znaczenia lub sensu czy niedokończonych myśli. Ale i niewiele pojawi się konstrukcji aforystycznych: Mycielski nie lubi operować skrótem, woli rzeczowo i dokładnie wyłuszczyć własne przekonania niż pozostawiać cokolwiek domyślności czy interpretacji innych.
Z czasem dopiero, u schyłku życia, autor otwiera się na prywatność; kiedy nie może już zajmować się żywym reagowaniem na to, co dzieje się wokół, odrobinę ociepla wizerunek, zaczyna pisać o drobiazgach, z których zwykle składa się codzienność. Nigdy jednak nie przekracza granicy między prywatnością i bliskością. W jego zapiskach bowiem nie jednostka okazuje się najważniejsza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz