wtorek, 25 września 2012

Piotr Śmiałowski: Tadeusz Chmielewski. Jak rozpętałem polską komedię filmową

Trio, Warszawa 2012.

Komedie na plan

Dwóch jest autorów, którzy swoimi komediami tworzonymi przecież w niewesołych czasach rozbawiają kolejne pokolenia widzów. A dziś, gdy produkcji reklamowanych jako komedie lub komedie romantyczne nie da się oglądać bez bólu zębów, jeszcze chętniej wraca się do filmów z czasów PRL-u. Dwóch jest autorów – Stanisław Bareja i Tadeusz Chmielewski. Ten pierwszy wybrał kąśliwą satyrę, humor, choć tropiący absurdy, podsycony ironią; zaistniał nawet w języku potocznym (przez określenie „bareizm”). Ten drugi zdecydował się na komiczną poetyckość obrazów, połączenie śmiechu i lekkiej melancholii. Wśród jego dzieł znajdują się m.in. „Ewa chce spać”, „Gdzie jest generał”, „Jak rozpętałem II wojnę światową”, „Nie lubię poniedziałku”, „Pieczone gołąbki” czy „Wiosna, panie sierżancie”. Tytuły, w których obok dowcipnych scen i zabawnych dialogów zawsze jest coś jeszcze. Ale Tadeusz Chmielewski raczej wymyka się świadomości odbiorców: może ta sytuacja zmieni się po opublikowaniu wywiadu-rzeki Piotra Śmiałowskiego „Tadeusz Chmielewski. Jak rozpętałem polską komedię filmową”.

Pięknie wydana książka jest zapisem rozmów na temat kolejnych filmów i trudności, z jakimi borykał się ich twórca. Nie ma tu jednak tonu martyrologicznego, Chmielewski stroni od goryczy czy szukania przyczyn rozmaitych niepowodzeń (bo i o nieudanych pomysłach jest w książce mowa). Nie ma także ingerowania w życie prywatne artysty-reżysera, liczy się wyłącznie jego praca – a i związane z nią anegdoty. Jedynym odstępstwem od tej reguły staje się rozmowa wprowadzająca w całość: tu Chmielewski opowiada o swoich wojennych przeżyciach. To zresztą dobry punkt wyjścia do późniejszych dyskusji nad kształtem filmowych scen. I w tym fragmencie zwierzeń Chmielewski stara się zachować pogodę ducha, mówi Śmiałowskiemu o weselszych stronach życia w strachu i przygotowuje tym samym grunt do właściwych rozmów o filmach.

Sporo jest w tomie podpowiedzi i wskazówek warsztatowych, które bez większego wysiłku wyłuskać można z wyjaśnień reżysera. Chmielewski nie ma nic przeciwko zdradzaniu własnych twórczych dróg, ma się nawet wrażenie, że chce pomóc młodszym w budowaniu bazy pomysłów do wykorzystania w przyszłości. Śmiałowski wprawdzie nie pyta o zawodowe techniki wprost, ale Chmielewskiemu udaje się bardzo dużo przywołać na marginesie opowieści o filmach. Przyjęta w tej książce konwencja w połączeniu z poczuciem humoru autora sprawia, że wiele będzie w rozmowach anegdot i dowcipnych scenek z planu. Często – sytuacyjnego humoru, ale opowiedzianego w dobry sposób. Nie rozczarują się zatem ci, którzy w rozmowie z Tadeuszem Chmielewskim chcieliby odnaleźć klimat jego filmów i dawkę czystego śmiechu.

Oczywiście nadrzędnym tematem kolejnych rozmów są prace nad filmami. Śmiałowski sięga do protokołów z obrad komisji, porusza temat trudności i wyzwań, dowiaduje się, co i dlaczego nie wyszło zgodnie z planami. Skrzętnie odnotowuje filmowe ciekawostki i sprawia, że widzowie mogą od kulis poznać cały proces powstawania historii – od zalążków pomysłu po gotowy obraz. W ten sposób też będą mogli z innej perspektywy spojrzeć na znane i chętnie przez telewizję powtarzane komedie.

Książka mieści też całe mnóstwo mniejszych i większych fotografii, często z planów filmowych. Dzięki temu można szybko przypomnieć sobie, o jakie sceny chodzi rozmówcom. Rzecz charakterystyczna: w całym tomie, w warstwie tekstowej i graficznej, nie ma przekraczania granic prywatności reżysera. I słusznie, bo tu istotne są filmy, które przetrwałyby próbę czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz