Nasza Księgarnia, Warszawa 2012.
Ufo w kałuży
Obcy często odwiedzają Ziemię. W dodatku przybierają najrozmaitsze postacie – raz przypominają paprotkę, innym razem kałuże. Czasami zakleszczą się między trzepakiem a śmietnikiem, a w ogóle, żeby się z nimi porozumieć, niekiedy trzeba budować specjalne urządzenia. Na szczęście Bodzio dobrze sobie radzi z wymyślną techniką, kosmitów się nie boi, a zresztą zawsze może liczyć na swojego przyjaciela, Pulpeta. Razem przeżywają kolejne przygody, niby kosmiczne, a jednak mocno realistyczne. No, z kilkoma wyjątkami.
Kiedy Marcin Pałasz sprowadza na Ziemię kosmitów, całkowicie przekształca ich przyzwyczajenia i zachowania, pozwala im istnieć na równych prawach z ziemskimi bohaterami. Grzegorz Kasdepke niby tych kosmitów szuka i potrzebuje, ale jednak woli, by wszystko wyglądało w miarę naturalnie. Pałasz dokłada do zwyczajnego życia historie fantastyczne, Kasdepke sugeruje, że wyobraźnia może zamienić w ufoludki nawet najzwyklejsze rzeczy. Porównanie jest nieuniknione: obaj pisarze swoje opowieści łączą z ogromnym poczuciem humoru i fabularnymi żartami.
Tom „Bodzio i Pulpet” jest zbiorem bardzo krótkich opowiadań dla dzieci i, jak chce autor, „fantastyczną książką fantastyczną”, chociaż nie zawsze odnoszącą się do pozaziemskich istot. Bodzio i Pulpet prowadzą normalnie egzystencję. Chodzą do szkoły, bawią się, wspólnie spędzają czas. Akcję opowiadań wyznacza rytm szkolnych, ale atrakcyjnych zajęć (akcja sprzątania świata czy koncert w sali gimnastycznej), bo nawet czas wolny wiąże się w jakiś sposób ze szkolną rzeczywistością (ferie czy gimnastyka dla zabawek). Opowiadania nie zawsze jednak mają klasyczną budowę – czasem to zwykłe migawki, krótki i dobrze spuentowany dialog, szybka scenka pozbawiona fabuły, komentarz służący do przemycenia ważnych treści. Autorowi nie chodzi o to, żeby wciągnąć czytelników w akcję (chyba że w tę na poziomie ponad opowiadaniami, tu faktycznie można mówić o rozbudzanej ciekawości), ale by dostarczyć im rozrywki i pokazać, jaką wartość niesie ze sobą wyobraźnia. Bo Bodzio i Pulpet dzięki umiejętności dostrzegania ufoludków nigdy się nie nudzą. Dzieci mają w tym tomiku pomysły, które w osłupienie wprawią nauczycielkę – ale Kasdepke konsekwentnie stawia na dobro i kreatywność (jeśli maluchy wpadają na rozwiązania, które nie przyszłyby do głowy rodzicom ani wychowawcom, to zawsze kierują się charakterystyczną dziecięcą logiką i trudno odmówić im racji) i humor. Ciepłe, bardzo krótkie historyjki rozbawią kilkuletnich odbiorców, a i rozbudzą ich ciekawość.
Dość często i niby to mimochodem Grzegorz Kasdepke wprowadza do bajek motywy edukacyjne czy przesłania, które trzeba dzieciom wpoić (na przykład o tym, że lalka barbie jest za chuda i żadna dziewczynka nie będzie jej przypominać, albo o tym, jak przechodzi się przez ulicę). Dzieci nie dostrzegą pedagogicznego wydźwięku, który za to doskonale zauważany będzie dla dorosłych. Kasdepke tym samym próbuje wychowywać i pouczać przez dobrą zabawę.
Natomiast podstawowym elementem kolejnych opowiadań stają się bardzo zgrabne puenty. Wiadomo, że zawsze najwięcej śmiechu przyniesie zakończenie ciekawej historyjki, bo Kasdepke za każdym razem stara się swoich czytelników wywieść w pole. Często mu się to udaje. Na taki rozkład akcentów pozwala mu przede wszystkim dążenie do lakoniczności. Przekona tym samym do siebie nawet te dzieci, które czytać nie lubią. Skusić niechętnych lekturze może też Artur Gulewicz, swoimi niebanalnymi ilustracjami. Tom „Bodzio i Pulpet” to książka dla tych, którzy lubią się pośmiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz