sobota, 28 lipca 2012

Divadlo PIKI: Mubajka (RozKrávka)

na scenie: Katarína Aulitisová, L’ubomír Piktor

Zagroda

Słowacki teatr PIKI to prawdziwa perła wśród teatrów dla dzieci, a i nieustający popis aktorskiej pomysłowości, entuzjazmu i humoru. Niezwykle malownicze przedstawienia oparte są na dowcipnych historiach, a realizowane tak, że chciałoby się je oglądać w nieskończoność, nawet gdy jest się dorosłym. Zwłaszcza że dla dorosłych funkcjonuje w tych przedstawieniach drugie dno, dowcip absolutnie bezpieczny, bo dla maluchów nieczytelny. „Mubajka” (w oryginale „RozKrávka”) jest najlepszym przykładem wysokoenergetycznego spektaklu dla małych i dużych.

Są tu trzy cielątka (dwa starsze – niesforne, mleko ze śniadania wypluwają do starej studni i ciągle oszukują w grze w kopanego – tak, że kopane jest stale cielątko najmłodsze), mama krowa i tata byk, jest koza sąsiadka, chętnie wpadająca na plotki oraz kawę z mleczkiem (świeżo dojonym), są trzy małe świnki, z którymi cielątka chętnie się bawią. Ale jest i zły wilk, prawdziwy czarny (i to dosłownie czarny) charakter, który marzy o wołowince na obiad. Perypetie tej wesołej menażerii układają się w burzliwą momentami opowieść, przekomiczną i pełną nieprzewidzianych zwrotów akcji.

Postacie odgrywane są przede wszystkim za pomocą marionetek, na tle bardzo niewielkiej sceny-zagrody. Dzięki temu po kopniaku cielątko może wyskakiwać w górę wysoko, a czasem nawet wpadać na sosnę. Mama krowa i tata byk mają swoje podwójne odpowiedniki: w ciasnych okienkach obory pojawiają się jako lalki, na zwykłej scenie wcielają się w nich aktorzy (Katarína Aulitisová i L’ubomír Piktor); ten motyw zresztą wykorzystywany jest przy kilku postaciach, co daje filmowy efekt zbliżenia. Maleńka scena została przygotowana olśniewająco – pod względem plastycznym a i „technicznym”: łatwo przekształcić ją w salonik krowy, podwórko czy las (a drzewa w tym ostatnim wcale nie pełnią jedynie dekoracyjnej funkcjo). PIKI tym samym może występować zarówno na dużych jak i na mikroskopijnych scenach (zwłaszcza że spektakl wykorzystuje tylko jednolite białe światło). Do prowadzonej opowieści dochodzą piosenki grane na żywo na akordeonie, gitarze i malutkim ksylofonie – i to jedyny element spektaklu nietłumaczony na język polski, co zapewnia dodatkowy sympatyczny akcent i w niczym nie przeszkadza dzieciom.

Wierzyć się nie chce, że całą historię można przedstawiać na tak wysokich obrotach. Katarína Aulitisová i L’ubomír Piktor nawet na sekundę nie zwalniają tempa i nie zmniejszają zaangażowania w bajkę. Zwracają się do dzieci, z każdym bohaterem przeżywają jego doświadczenia, niemal przejmują wszystkie emocje. Opowiadają bajkę, odgrywają bajkę, sami są bajkowi i jakby z innego świata – ani na moment nie wypadają z ról, nie pozwalają sobie na najmniejsze zaniedbanie, są mistrzami profesjonalizmu, a sprawiają też wrażenie, jakby sami cudownie się przy tym bawili.

Uśmiech podczas „Mubajki” nie schodzi widzom z twarzy. Jest tu obowiązkowy humor sytuacyjny, ale i zabawy słowne („człowilk” to genialny drobiazg najlepiej o tym świadczący), są elementy zaskoczenia (siniak po kopniaku) i dowcipy poza fabułą („au! Mój ryjek!” woła prosię, które dobiło do drzewa). Jest i humorystyczne wykorzystanie świata dorosłych przeniesionego w świat zwierząt (mąż-cap). I oczywiście cała seria skrzących się inteligentnym żartem i podszytych ironią komentarzy, które wysyłają dorośli. Mało tego – nawet scenograficzne rozwiązania budzą śmiech (zwłaszcza przy scenach dojenia).

PIKI to teatr, który zachwyca. Proponuje perfekcyjnie przygotowane sztuki, przemyślane w najdrobniejszych szczegółach i dopracowane pod każdym względem. Nikogo nie nudzi, nikogo nie męczy, pokazuje za to, jak powinno się tworzyć przedstawienia dla dzieci. Oferuje przygodę z teatrem na najwyższym poziomie i rozrywkę najlepszego gatunku, imponuje plastycznymi rozwiązaniami i aktorstwem. Jednym słowem – to trzeba zobaczyć. Koniecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz