Prószyński i S-ka, Warszawa 2012.
Marzenie w schemacie
Proste czytadło w sam raz na wakacyjną chwilę wytchnienia. Lektura nieskomplikowana, zabawna, ale i ukształtowana według stypizowanych już wzorców literatury rozrywkowej. Coś znanego i coś nowego. Niczym nie zaskoczy, wywoła czasem lekki uśmiech, a czasem odrobinę silniejszych emocji. Przyniesie odpoczynek – czegóż chcieć więcej? „Czego pragnie Maryla” to niezbyt skomplikowana fabularnie historia trzydziestoparoletniej zwyczajnej kobiety, która ma swoje marzenia, tęskni za piękną miłością (na szczęście nie rozpaczliwie) i boryka się z codziennymi problemami: w pracy męczy ją despotyczny szef (a rodzaj pracy cieszy odejściem od banału), w domu – matka-psychiatra i dość wyzwolona babcia. Nie będzie tu zaskoczeń, a odpowiedź na tytułowe pytanie zawiera przewidywalne akcenty. To jednak nikomu nie przeszkadza, bo czasem tęskni się do takich zupełnie zwyczajnych opowieści podbarwionych nierealnymi marzeniami – więc autorzy wstrzelili się w zapotrzebowanie na lekką, łatwą i przyjemną historię.
Maryla zauważa sporo rozbieżności między swoim życiem a ideałami. Pracuje jako suflerka w teatrze, chociaż marzyła o zawodzie aktorki. Nie ma męża ani faceta – kolejni mężczyźni nie sprawdzają się, więc Maryla raczej wysłuchuje skarg i problemów przyjaciółek. Nie może sobie poradzić z toksyczną matką oraz babcią – obie kobiety mają klucze do domu Maryli i nie chcą jej pozwolić na decydowanie o własnym losie, co jeszcze komplikuje sytuację bohaterki. Na horyzoncie pojawia się natomiast pewien przystojniak, ale Maryla nie wie, czy to jej przyszły partner, czy tylko przelotna znajomość. Wszystko przebiega tu zgodnie ze schematami czytadeł obyczajowych, ale zamknięte jest w przyjemnej formie.
Katarzyna Terechowicz oraz Wojciech Cesarz doskonale wiedzą, dla kogo tworzą swoją powieść. Mają jasno określone grono odbiorczyń, którym nie będzie przeszkadzała ani wtórność historii, ani pewien infantylizm fabuły. Proponują w zasadzie baśniową historię, jakich na rynku literatury rozrywkowej wiele, pozwalają sobie na rozwój akcji zgodny w pełni z oczekiwaniami czytelniczek – bo przecież nikt nie będzie tu rozliczał autorów z prawdopodobieństwa czy pisarskiej szczerości. Ma być miło i ciekawie, ma się lekko czytać. Oryginalności można poszukać gdzie indziej, bo tom „Czego pragnie Maryla” ma dostarczać rozrywki. To wakacyjna lektura, nie ma obaw, że zakłóci wypoczynek.
Maryla prowadzi całą narrację sama. Jest autoironiczna (kilka żartów udało się autorom wpleść do opowieści), nie boi się humoru ani drwin (przynajmniej w monologach wewnętrznych), zdradza dystans do siebie i do trudnej czasami rzeczywistości. Lubuje się w wyliczeniach – to cecha charakterystyczna jej stylu i pewna nienaturalność w opowieści – ale jednocześnie i wyróżnik historii. Maryla jest bowiem od początku przeciętna i niezrealizowana. Jej broń stanowi niemal wyłącznie uśmiech i umiejętność żartowania sobie z wszelkich przykrości. Dlatego też egzystencja tej bohaterki nie może przygnębiać, a zestaw niepowodzeń, jakie ją spotykają – przyczyni się tylko do poprawy humoru odbiorczyń.
„Czego pragnie Maryla” to nie powieść wymagająca wysiłku – i nie zmieni tego nawet fakt, że bohaterka świadomie zrezygnowała z wyścigu szczurów, skończyła teatrologię i pracuje w miejscu, które jest poniżej jej kwalifikacji i ambicji. Trafne diagnozy współczesnego bezlitosnego świata, nieprzyjaznego idealistom, mieszają się tu z satyrycznym spojrzeniem na środowisko teatralne. Maryla burzy jedne schematy, wpadając dla urozmaicenia w inne koleiny, znane już i w literaturze obyczajowej i w życiu. Przy okazji budzi sympatię, więc czytelniczki będą śledzić jej losy z zaangażowaniem. Ta powieść nie zrewolucjonizuje kanonu lektur – ale też nie ma takich ambicji, sprawdzi się jako czytadło dla pań, które lubią sobie bezkarnie pomarzyć o życiu, w którym wszystko się w końcu ułoży.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz