Kuszący Owoc Drzewa
Coraz częściej mówi się o upadku literackiej piosenki kabaretowej nie tylko jako gatunku, ale i scenicznego zjawiska, sposobu na zawładnięcie uwagą odbiorców. Coraz częściej masowa widownia odwraca się od tego typu twórczości, traktując ją jako zbędny przerywnik w natłoku dowcipów, gagów i dżingli. Piosenka kabaretowa na scenach offowych ma się jednak – na szczęście – całkiem nieźle i przywraca wiarę w istnienie ciekawych tekściarzy, intrygujących wykonawców oraz złaknionej muzyczno-literackich wrażeń publiki. Piszę to po raz kolejny odsłuchując płytę – właściwie wyrób płytowy, a dokładniej: owoc muzycznych działań grupy Drzewo a Gada. Owoc dojrzały, rewelacyjny w smaku, kiedy trzeba słodki (ale nie przesłodzony), kiedy trzeba – cierpki, nigdy mdły. Dobrze, że nie zakazany, chociaż silnie uzależnia, więc… kto wie.
W jednym z wywiadów Michał Laksa określa z przymrużeniem oka zespół Drzewa jako grupę złożoną z profesjonalnych muzyków i nieprofesjonalnego wokalisty – ale to także za sprawą chropowatego głosu Kuby Nowrotka piosenki tak wpadają w ucho. Już można zauważyć, że wyrasta Nowrotek na charyzmatycznego wokalistę – na scenie sprawia jeszcze wrażenie zdystansowanego czy lekko wycofanego, jakby nie do końca wierzył, że może zyskać uznanie; na krążku – bawi się śpiewaniem, podejmując się nawet – praktycznie bezbłędnej – interpretacji przedstawianych historii (nie zawsze jest to łatwe z racji wyrazistych akcentów w muzyce). Kuba Nowrotek nie śpiewa od niechcenia, „nieprofesjonalizm” (który pozostać może jedynie w sferze żartów, nie w produkcjach Drzewa) nadrabia starannym przygotowaniem, które objawia się między innymi w udanym omijaniu pułapek dykcyjnych. Charakterystyczne i niepowtarzalne brzmienie głosu Nowrotka sprawia, że odbiorcy najpierw będą się skupiać na samych pomysłach kompozycyjnych i wykonaniu utworów. Więcej: ten głos staje się podstawowym ozdobnikiem piosenek, nie trzeba im już żadnych efektów specjalnych, nierzadkich w kabaretowych muzycznych próbach. Przy Nowrotku wokaliści z wyszkolonymi głosami wydają się nudni (a kontrast ten można zaobserwować choćby tam, gdzie dochodzą chórki i wokale innych muzyków). A można usłyszeć jeszcze Patryka Laksę – Drewnianego Chłopca (który coraz śmielej zaczyna brać udział w muzycznej części projektu), Anitę Sajnóg, Bartosza Bialika – multiinstrumentalistę i porządkowego, Michała Kurowskiego – skrzypka. Grono muzyków uzupełniają Michał Laksa, Ludwik Konopko, Przemysław Borowiecki i Marek Sajnóg. Zespół zadbał o to, by młodzi kabareciarze mieli akompaniament na najwyższym poziomie. Utwory z płyty skomponowali Bialik, Laksa (Michał), Sajnóg (Marek) oraz ksiądz Marek Wójcicki – jest to więc w pełni autorska produkcja. Najlepsze jest to, że słychać na krążku i satysfakcję pomieszaną z radością wspólnego tworzenia, i energię zespołu, i profesjonalne, chłodne podejście. Jednocześnie. Funduje więc Drzewo a Gada muzyczną ucztę o wielu smakach. Są tu rozmaite inspiracje, rock i ślady popu, klimatyczne ballady, muzyczne żarty i poszukiwania rytmów czy wpadających w ucho fraz – zakończone sukcesami. Płyta ma swój wewnętrzny porządek, kolejność piosenek została dobrze przemyślana: wszystkie utwory składają się w nadopowieść, nadbudowaną na poszczególnych kawałkach historię o ważnym przesłaniu. Nie zawsze zresztą wygrywa tu muzyka kabaretowa i uśmiech.
Wszystkie teksty stworzył ksiądz Marek Wójcicki, autor legendarnego już (i reaktywowanego właśnie) Absurdalnego Kabaretu. Nie brakuje zatem w piosenkach żartów celnych i niespodziewanych puent, dialogów ze schematami, a czasem i filozoficznych westchnień. Ponieważ Drzewo a Gada to „z założenia zespół integracyjny” (o czym przy słuchaniu płyty łatwo zapomnieć), przemyca autor niekiedy przemyślenia związane z bólem, cierpieniem czy odchodzeniem. Bywa nostalgiczny, bywa i przekorny. Dostrzega niesprawiedliwości („Co Bogu nie wyszło”). Podejmuje dyskusję ze Stwórcą, ale i ze stereotypami obecnymi w popowych przebojach. W ujęciu księdza Wójcickiego (który też śpiewa na płycie) miłość i kłótnie zyskują nietypowy wymiar, a witalność i radość przekuwa się na głód życia. Nie brakuje tu i czarnego humoru (jedna z bardziej dynamicznych piosenek to „Zawał”, inna przekonuje, że „Straszyć każdy może”). Cieszę się, że do płyty dołączona została „mapa” z tekstami – wiele literackich godnych podziwu drobiazgów mogłoby umknąć przy słuchaniu energetycznej całości. Są tu zabawy służące wzbudzaniu śmiechu i uśmiechu, ale też i sformułowania, które zwracają uwagę aforystyczną konstrukcją i głębokim przesłaniem, daleko wykraczającym poza granice kabaretowej piosenki literackiej (finał „Adresu”!), innym razem pomysł skrywa się już w konstrukcji („Kobieda”). Aż nie chce się wierzyć, że wszystkie te różnorodne opowieści zostały stworzone przez jednego człowieka. Tu nie ma nudnych powtórzeń ani powielanych – ze sceny rozrywki czy z poprzednich tekstów – rozwiązań. I w tym też wielka wartość krążka.
Sporo można by też powiedzieć o samym sposobie wydania płyty, stronie graficznej okładki (niezawodny Bartosz Bialik, który najwyraźniej nie może się zdecydować na jeden rodzaj artystycznych popisów), o dowcipach w tekstach ze „stopki” – również lekkich i niewymuszonych. Ale wolę, słuchając po raz kolejny Drzewa, cieszyć się przede wszystkim tym, że grupa udowadnia, jak wiele można zdziałać razem. Mało (jeszcze) znany kabaret ma już w swoim dorobku płytę, której zazdrościć mu mogą zespoły doświadczone i od lat będące na szczycie kabaretowych upodobań publiki. Drzewo a Gada pokazuje, jak ogromny potencjał muzyczny w nim tkwi.
Drzewo a Gada
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz