czwartek, 5 kwietnia 2012

Joanna Fabicka: Szalone życie Rudolfa

W.A.B., Warszawa 2012 (wyd. II).

Chaos pod kontrolą

Joanna Fabicka w narracji jest jak czołg. Jedzie przed siebie, nie rozgląda się na boki, miażdży wszystko, co stanie na jej drodze – a wszystko dla czystej rozrywki. Ma na siebie i swoją opowieść pomysł oryginalny i skuteczny przy okazji. A że przy tym może nieźle zaszokować co spokojniejszych odbiorców… tym lepiej – przecież „Szalone życie Rudolfa” doczekało się po dekadzie istnienia na rynku drugiego wydania – a przypuszczalnie na tym się nie skończy, bo bezkompromisowa autorka hipnotyzuje swoim stylem prowadzenia historii – lekkiej, niebanalnej i błyskawicznej. Ci, którzy dosyć mają opowieści o wampirach lub o nieszczęśliwych miłościach u Rudolfa odnajdą dobrą zabawę i namiastkę dorosłości – a przy tym i natłok wydumanych czasem problemów, które wzbudzają salwy śmiechu.

Rudolf to bohater o nadprzeciętnej inteligencji. Chłopak chciałby zostać aktorem, a na razie jest wybitną indywidualnością – przynajmniej we własnych oczach. W oczach innych jest po prostu indywiduum. Otoczenie nie rozumie Rudolfa, zresztą z wzajemnością. Ale Rudolf nie może prowadzić zwykłej i monotonnej egzystencji. Musi znosić kolejne pomysły matki – radykalnej feministki oraz ojca, który wpatrzony jest w Koreankę, autorkę awangardowych dzieł. Bohater ma jeszcze pomysłowego bratanka i przyjaciółkę, która wyraźnie się nim interesuje, lecz nie jest na tyle atrakcyjna, by zyskać wzajemność Rudolfa. Jak każdy nastolatek, Rudolf ma też problemy w szkole, krzywy zgryz i sny o trzecim jądrze. Zastanawia się, jak niepostrzeżenie odwiedzić sex shop. I często działa zanim pomyśli. W zasadzie każda charakterystyka Rudolfa skończyłaby się zbanalizowaniem tej niejednowymiarowej postaci lub też przedwczesnym zdradzeniem dowcipów zamieszczonych gęsto w książce, a krążących z reguły wokół autoironicznych podsumowań.

Fabicka nie uznaje schematów, rezygnuje z tego wszystkiego, co w literaturze czwartej ugładzone, usystematyzowane i gotowe. Rudolfa wydobywa z chaosu i niedookreśloności – i w podobny chaos zaraz go włącza. Jedną z przyczyn artystycznego nieładu są nowatorskie lub po prostu nietypowe pomysły całej rodziny, realizowane bez zastanowienia. Drugą okazuje się sposób prowadzenia samej opowieści: Rudolf jest tu narratorem, ale nie upraszcza swojego języka i nie dopasowuje go do kolokwialnych standardów slangów młodzieżowych. Autorka nie ułatwia sprawy czytelnikom – to ci, jeśli chcą, będą musieli stawić czoła wyzwaniu. Inteligencja Rudolfa objawia się między innymi wpisanymi w wewnętrzne monologi złośliwościami. Bohater bez tabuizowania i poprawności politycznej ocenia otaczający go świat. Bez trudu odnajduje się w generowanym przez jego rodzinę zamieszaniu i nie rości sobie praw do bycia postacią lubianą czy jednoznacznie dobrą. U Rudolfa nic nie może być zwyczajne czy naturalne – chyba że za takie uznać żywiołowe reakcje rodziny i zupełnie obcych ludzi. Szaleństwo, które opętało wszystkich bez wyjątku bohaterów książki, najwyraźniej nastolatkowi nie przeszkadza, to jego środowisko. W energicznym opowiadaniu dobrze czuje się także Joanna Fabicka.

Dla autorki najważniejszy jest dowcip odarty z przewidywalności. Fabicka nie bawi się w sentymentalne skojarzenia czy logiczny lub prawdopodobny rozwój wydarzeń. Liczy się uśmiech, który dość szybko udzieli się odbiorcom. Zamiast tak modnych obecnie pouczeń i psychologicznych wskazówek, autorka wybiera czystą rozrywkę i nikt nie przeszkodzi jej w realizowaniu swoich zamiarów. Prowadzi historię brawurowo a jednocześnie tak, że łatwo przywiązać się i do tego języka, i do niezwykłych bohaterów z Rudolfem na czele. Bogaty zbiór indywidualności sprawia, że o „Szalonym życiu Rudolfa” niełatwo zapomnieć. Fabicka nie zdecydowała się na nawiązywanie do poczytnych powieści, za to wyeksponowała własny pomysł na ciekawą młodzieżową powieść.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz