wtorek, 13 marca 2012

Maria Czubaszek, Artur Andrus: Każdy szczyt ma swój Czubaszek

Prószyński i S-ka, Warszawa 2011.

Rozmowa przyjaciół

Maria Czubaszek przez długi czas funkcjonowała wyłącznie w świadomości odbiorców mocno zainteresowanych środowiskiem satyrycznym i humorem absurdalnym. Masowej publiczności przywrócił ją chyba dopiero Artur Andrus. Teraz, na fali popularności artystki (popularność tę potęguje między innymi improwizowany serial „Spadkobiercy”, do którego Maria Czubaszek wdarła się przebojem) ukazała się książka „Każdy szczyt ma swój Czubaszek”. Wywiad z autorką przeprowadził Artur Andrus – i ten duet zapewni czytelnikom sporo rozrywki i garść ciekawych wspomnień.

Maria Czubaszek jako postać medialna zasłynęła za sprawą kilku zupełnie niemedialnych dziś poglądów, o których nie waha się mówić głośno. To między innymi stosunek do dzieci i do chęci posiadania dzieci (atmosferę kolorowych pisemek podgrzewa publiczne przyznanie się autorki do aborcji) czy kwestia palenia papierosów. To, co istotne w życiu, nie ma znaczenia w twórczości – i chciałoby się dodać, że zasada ta działa również po odwróceniu, bo Maria Czubaszek lubuje się w żartach abstrakcyjnych, dziwnych wręcz w sposobie patrzenia na świat (co zarzucała koleżance po fachu przez pewien czas Stefania Grodzieńska). Niełatwo wyobrazić sobie mieszankę purenonsensowego poczucia humoru i zdecydowanych poglądów, pozwalających budować własny system wartości. Tymczasem taką właśnie mieszankę proponuje się odbiorcom w tomie „Każdy szczyt ma swój Czubaszek”.

Autorka, która szczerze nie znosi wspomnień, robiła wiele, by odwrócić uwagę Andrusa-dziennikarza od chronologii i konkretnych sytuacji (chociaż parę razy o tym, co boli, opowiedziała, więc książka nie wybrzmiewa tylko jak błahostka). W efekcie tom składa się z uporządkowanych, owszem, na osi czasu anegdot, lecz nie są to nigdy pełne zwierzenia na wybrany temat. Kilka słów o dzieciństwie, szybko przedstawiony ślub i rozwód z Czubaszkiem, opowiastki z czasów studiów, miłość do Wojciecha Karolaka, ITR, seriale i psy. W skrócie opowiedziane życie mniej jest atrakcyjne niż stała obecność humorystycznych komentarzy i dowcipnych ripost – a może to sama autorka chce odwracać uwagę od tego, co byłoby rozdrapywaniem starych ran.

Artur Andrus łączy w tym tomie fach dziennikarza oraz satyryka (a przy okazji jest też przyjacielem, który nie będzie nalegał na kontynuowanie niemiłego wątku, lecz roześmieje się z żartu lub odpowie złośliwostką na złośliwostkę). Prowadzi rozmowę lekko i bez nastawienia na jej informacyjny charakter, zadowala się drobinami wspomnień, umiejętnie do ich snucia zachęca i nie próbuje okazać się równie ważny, jak jego rozmówczyni. Wydawać by się mogło, że pozwala Marii Czubaszek na błądzenie myślami po przeszłości, tymczasem dyskretnie nią kieruje i bez błędu wychwytuje co ciekawsze motywy.

Widać, że rozmawiają ze sobą przyjaciele. Rozumieją się doskonale i wzajemnie się motywują do wygłaszania coraz to nowych żartów – oraz do błyskotliwego reagowania na kwestie interlokutora (wprawdzie Andrus zaczyna wywiad od „yyyy”, ale to też dowód na pomysłowość i nastawienie na śmiech – oraz na oryginalność dzieła). Nie ma tu klasycznych fragmentów charakterystycznych dla wywiadów, ani też szablonowych pytań. Toczy się po prostu rozmowa, niezwykła, bo podsycana humorem.

W książce pojawiają się komentarze znanych satyryków (i nie tylko) na temat Marii Czubaszek oraz wypowiedzi autorki na temat kolegów, skecze (i szybko wyjaśni się, dlaczego tom określa Andrus jako pierwszy drukowany audiobook) i piosenki, zdjęcia (z komentarzami-reakcjami autorki) i rysunki Karolaka. Poza tym – śmiech, inteligentny dowcip i lekkość. To książka, której nikt nie chce się pozbywać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz