środa, 28 marca 2012

Marcin Pałasz: Zwłokopolscy

W.A.B., Warszawa 2012.

Czarny humor i różowe okulary

Tego Marcin Pałasz jeszcze nie próbował: czarny humor w najczystszej postaci i wydestylowany absurd, dowcip momentami zahaczający o obrazoburcze wątki i absolutna odwaga w wymyślaniu fabuły. Do tego nieodłączny optymizm, sztuka patrzenia na świat przez różowe okulary. „Zwłokopolscy” nie przypominają dotychczasowych powieści tego autora – do niektórych zbliżają się jedynie dawką fantastyki, poza tym nastawieniem na przyjaźń bohaterów lekko wyobcowanych, zdystansowanych od grona rówieśników. Zresztą i ów dystans tym razem ma dość niecodzienne podłoże, bo jedna z postaci – Piter Kovvalski – nie żyje. A to i tak jeden z mniej niezwykłych przypadków. Tata Pitera pracuje w Instytucie Rzeczy Dziwnych, wujek Brunon mieszka w studni, a Egon całkiem niedawno wyszedł z lasu i próbuje się przyzwyczaić do cywilizacji – oraz do śledzącej go wiewiórki. Galerię oryginałów warto jeszcze uzupełnić o siostrę Cherubinę, która prowadzi wiadomości w lokalnej stacji Radio Hades. Marcin Pałasz wybrał humor zakorzeniony w absurdzie, ale i odrobinę w parodii, zrezygnował z cenzury – ale nie porzucił całkowicie swojego stylu powiązanego z wyraźnie ukształtowanym kodeksem wartości.

Piter, Gabi i Egon chodzą do gimnazjum i wiodą zwyczajne życie nastolatków – jeśli przymknąć oko na niezwykłości, które ich otaczają. Problem w tym, że Piterowi grozi poważne niebezpieczeństwo: znalazł się na celowniku bandytów z firmy produkującej leki. Przedstawiciele tej firmy są zdeterminowani i bezwzględni, a przy tym… potrafią wcielić się w każdą postać. Piter natomiast może liczyć jedynie na pomoc przyjaciół. O takich drobiazgach jak eksperymenty ciotki Adeli (w wyniku których kot zmienia się w tygrysa) nie trzeba już wspominać: wiadomo, że przy książkach Pałasza nie ma czasu na nudę. Odkrywczość będzie tu dodatkiem do nieustających żartów.

Pozbawiona ograniczeń związanych z tematami tabu opowieść staje się w wykonaniu Marcina Pałasza festiwalem dowcipu – także w zagadnieniach, które z racji poprawności politycznej nie trafiały dotąd nawet do dorosłej literatury rozrywkowej. W „Zwłokopolskich” nie pomija się milczeniem ani motywów związanych z płcią i homoseksualizmem, ani wątków dotyczących śmierci (która okazuje się źródłem śmiechu), ani nawet kwestii religijnych (objawienia w zamrażalniku to ostateczny dowód na uwolnienie się autora od wszelkich tabuizacji). Wszystko służy wywołaniu oczyszczającego śmiechu – to nie drwina z określonych środowisk czy satyra na odstające od normy zjawiska, a czysta i beztroska zabawa. Pałasz nie ryzykuje wiele (nawet w scenie, która przedstawia tchórzofretkę buszującą pod habitem siostry) – bo kolejne obrazki w „Zwłokopolskich” podporządkowane są komizmowi, nie złośliwości. Chociaż bez wątpienia takie nagromadzenie tematów „niebezpiecznych”, słabo akceptowanych społecznie i wykpionych mogło dać autorowi poczucie wolności.

Pałasz co pewien czas sięga po zdobycze fantastyki, ale nie powiela przy tym literackich trendów czy mód. I w „Zwłokopolskich” samodzielnie konstruuje nową rzeczywistość – dodatkowy smaczek zawiera się w fakcie, że akcja dzieje się w Pietrzykowie pod Wrocławiem: miejsce, o którym niewielu słyszało, okazuje się areną rozgrywek rodem z najlepszego filmu sensacyjnego. Sekret Instytutu Rzeczy Dziwnych i konsekwencje wynalazków cioci Adeli połączone z brawurową walką z porywaczami pokazują, jak swobodnie Pałasz czuje się w kreowanym środowisku. Ta swoboda przekłada się na sposób prowadzenia narracji. A jednak autor nie zapomina o zmartwieniach młodzieży – zwyczajnych nastolatków, którzy czasem cierpią z różnych powodów, a czasem chcieliby być po prostu zauważani. Obok akapitów, które stanowią misternie budowane żarty, pojawiają się zatem – jak u tego autora często bywa – i drobne smutki, refleksje czy zwierzenia. Pałasz udowadnia, że rozumie swoich (nie tylko młodych) odbiorców – śmieje się razem z nimi, ale i razem z nimi wzdycha nad złożonością egzystencji. „Zwłokopolscy” są zachętą do nieskrępowanego śmiechu, zwolnionego od sztucznych nakazów – poza tym jednak skrywają również zestaw uwag podnoszących na duchu. Bo nawet gdy ciało znajduje się w stanie śmierci klinicznej, można się dobrze bawić. Przynajmniej w tym niezwykłym gronie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz