niedziela, 26 lutego 2012

Dariusz Oskroba: Dosięgnąć horyzontu, czyli motocyklem przez świat

Zysk i S-ka, Poznań 2012.

Świat na wyciągnięcie ręki

Dariusz Oskroba to kolejny autor, który podróże uczynił swoją pasją, a doświadczenia z odważnej wyprawy wykorzystał w obficie zdobionej zdjęciami książce. W „Dosięgnąć horyzontu, czyli motocyklem przez świat” znaleźć można wszystko to, co we współczesnych tomach podróżniczych najlepsze: garść przydatnych informacji i uwag, zachętę do realizowania marzeń, a do tego dowcipną i lekką narrację. Wbrew pozorom to nie zawsze oczywiste, zwłaszcza u ludzi, którzy mają zamiar stworzyć pamiątkę przygody życia. Oskroba nie popełnia jednak prostych błędów i potrafi też zapanować nad zachwytem czy zdumieniem. Nie jest to zresztą tom pisany na gorąco i pod wpływem emocji – zamiast dziennika z podróży autor proponuje nam dobrze przemyślaną od strony kompozycyjnej książkę, pełną barwnych anegdot i przeżyć rodem niemal z powieści przygodowych. Nie zabraknie tu adrenaliny, nie zabraknie i śmiechu, wśród pisanych przez amatorów książek – ta jest jedną z lepszych pozycji.

Pierwsze wrażenie, jakie odniosą czytelnicy, wiąże się z jakością wydania. Gruby kredowy papier waży sporo, a ogromna ilość kolorowych ilustracji sprawia, że tom przypomina album. W dodatku zdjęcia wykonane przez autora to nie przypadkowo pstrykane fotki – zdarza się, że na dłużej przykuwają wzrok, intrygują lub po prostu zachwycają. Zostały starannie do tej publikacji dobrane i świadczą o dobrze rozwiniętym zmyśle obserwacyjnym autora. Wywołują momentami chęć wyruszenia w ślady podróżników, a czasem po prostu dają dobre wyobrażenie o tym, co dzieje się w danym kraju. Przy zdjęciach jednostronicowych podpisy dobrane zostały z lekkim przymrużeniem oka, dowcipne komentarze pozwalają dłużej cieszyć się oglądanym obrazem.

Ale mnogość fotografii wcale nie ma wynagradzać słabej jakości tekstu, bo Dariusz Oskroba prowadzi swoją opowieść gawędziarsko i bez kompleksów. Przybiera maskę zwykłego człowieka, który lubi spędzać wolny czas przy piwie, a poza tym zachowuje się jak zwykły turysta tyle że z dala od biur podróży lub jak odkrywca – jeździ na motorze, zwiedza kolejne kraje, ogląda to, co warte obejrzenia i komentuje z własnej perspektywy, często ironicznie, zaobserwowane zjawiska, które nie mieszczą się w głowie Polakowi. Pod tym wszystkim skrywa się duża erudycja, zdolność do niemęczącego przekazywania faktów z historii kraju oraz ciekawość świata. W motocyklową wyprawę autor wyrusza z australijskim przyjacielem Kennethem, zwanym po prostu Kubą – więc do szeregu motywów rodem z książek podróżniczo-przygodowych dochodzi jeszcze kolejna kwestia.

Czy to krzepiąca obecność świadka rozmaitych absurdów, czy dystans – książka skrzy się dowcipem. Napisana jest stylem potocznym, mnóstwo tu kolokwializmów i nieformalnych komentarzy, opinii wygłaszanych przeważnie w gronie dobrze znajomych słuchaczy. Być może dlatego tom czyta się tak lekko – wrażenie dopuszczenia do sfery prywatnej bardzo pomaga w lekturze, a i w budzeniu przychylności odbiorców. W końcu ton zwierzenia i zestaw komicznych scenek to zjawiska, które przyciągają czytelników.

Australia, Indonezja, Malezja, Tajlandia, Indie, Pakistan, Iran i Turcja – tak przebiega przedstawiona w książce trasa: dla amatorów podróży już sam ten spis wystarczy za zachętę sięgnięcia po książkę. Resztę może przekona możliwość przeczytania ciekawych opisów i obejrzenia świetnych zdjęć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz