Kraków 2010.
Życie realne
Krótkie formy zwykle obnażają warsztat autora – zmuszają przede wszystkim do podjęcia decyzji, co do elementu, który będzie przyciągał uwagę czytelników. Wyborów jest mnóstwo: od związanego z narracją, transparentnością języka lub stylizacją ze śladami gatunków „większych” czy z pomysłami na puentę po poszukiwanie właściwych tematów.
Krystyna Śmigielska w swoim „Zbieraczu grzechów” proponuje czytelnikom niewielki objętościowo, za to bogaty w pomysły zestaw opowiadań. Zgrabnie lawiruje pomiędzy bolesnym realizmem i obrazową fantastyką, tak, że tomik nie pozostawia niedosytu. Autorka wykazuje się raz wyobraźnią, raz talentem do celnych obserwacji, natomiast zawsze – głęboką znajomością ludzkich charakterów. Bo Śmigielska, bez względu na pomysł na krótką historię, w centrum jej umieszcza ludzi (bądź postacie człowiekopodobne, przenoszące zjawiska znane z ludzkiego świata). Tu nie ma obrazków powstających dla samego upajania się słowem czy atmosferą, owszem, autorka potrafi za sprawą klimatycznych akapitów – krótkich fragmentów małych próz – naszkicować oryginalne tło, które stanie się podstawą do scenki niecodziennej bądź też wyjętej z szarej rzeczywistości.
Dla Śmigielskiej właściwym tworzywem pisarskim w ramach opowiadań okazują się międzyludzkie relacje. Realne zawsze o tyle, że mocno oddalające się od ideału. Sens tych miniatur tkwi w przedstawianiu bohaterów, którzy nie potrafią na innych reagować tak, by doprowadzić do idealizowanych rozwiązań. Chociaż nadzieja pojawia się zwykle w momentach wolnych od baśniowości. Śmigielska dobrze czuje się w sytuacjach wyjętych z codzienności mrocznej, pozbawionej perspektyw i szans na ocalenie – a przynajmniej do takich scenek chce wracać co pewien czas. Jej postacie nie mają wyboru, muszą podporządkować się brutalnej rzeczywistości, na moment (który trwa) odsunąć od siebie marzenia i tęsknoty. Żyją z niezgodą na taki stan rzeczy, lecz nie podejmą działań, które by zmieniły ich los.
Autorka lubuje się w plastycznym opisywaniu świata z opowiadań. Swoje zdania wypełnia kolorem, zapachem, dźwiękiem i dotykiem, przez co do realistycznych dialogów dodaje opisy niej prawdziwe w brzmieniu. W tych opowiadaniach widać też fascynację możliwością literackiego kreowania przestrzeni. W partiach opisowych pojawia się tęsknota za poetyckością, czułość, na którą miejsca nie ma przy budowaniu powieściowych fabuł rozrywkowych, wręcz przesadna delikatność, która bardzo silnie kontrastuje z sylwetkami bohaterów. Ci istnieją jako zlepki odrębnych bytów – okruchy prawdziwych, uchwyconych w tekście a widzianych w prawdziwym życiu osób, tekstu jednoznacznie powiązanego z myślami (czasem na zasadzie powtórzenia, czasem – zaprzeczenia lub odwrócenia) i ciała w ruchu.
Śmigielska stara się swoje opowiadania zamykać ważnymi dla nich i dla współczesnych czasów puentami. Zdarza się, że są to zakończenia możliwe do przewidzenia (choć opowiadania raczej wymykają się tendencyjności i mogą poza popisem literackim stanowić też element rozrywkowy) – ale ważne, że ich siłę można podczas lektury odczuć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz