czwartek, 8 września 2011

Scott Tudge: Domowy fitness. Zapomnij o siłowni

Muza SA, Warszawa 2011.

Jak ćwiczyć

Żeby mieć zgrabną sylwetkę, dobrą kondycję i, co za tym idzie, lepsze samopoczucie, wcale nie trzeba faszerować się reklamowanymi „cudownymi” środkami farmakologicznymi. Nie trzeba też wydawać fortuny na karnety na siłownię czy do klubów fitness. Przy odrobinie systematyczności można popracować nad własnym ciałem w domu, w dodatku samodzielnie wyznaczając sobie kolejne zadania i kontrolując postępy. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić? Niby tak, ale teraz leniwi stracą ostatnią wymówkę, jaką może być brak kompetencji i nieumiejętność przygotowywania programów ćwiczeń – z książką „Domowy fitness. Zapomnij o siłowni” rzeczywiście można przybliżyć się do wizji idealnej sylwetki bez konieczności wychodzenia z domu i płacenia specjalistom. Scott Tudge, trener i instruktor fitness, proponuje w książce czterdzieści osiem niezbyt trudnych ćwiczeń, które pomogą kilku grupom odbiorców oraz aż sto dwadzieścia programów treningowych: czytelnikom nie pozostaje już nic poza regularnym wysiłkiem fizycznym. Tom pozwoli poprawić ogólną sprawność fizyczną, wytrenować mięśnie, przeciwdziałać skutkom siedzącego trybu życia, schudnąć lub bić własne rekordy – widać zatem, że zakres czytelników jest szeroki i wiele osób może rzeczywiście skorzystać z tej publikacji.

Zwłaszcza że Tudge rzeczowo podchodzi do tematu i nie ma dla niego spraw oczywistych, niewartych uwagi. Poza celami, jakie mogą sobie wyznaczać odbiorcy, skrótowo omawia dodatkowe – poza prezentowanymi w książce – formy aktywności fizycznej czy zasady rozgrzewki. Podpowiada, jak sprawdzić swoją kondycję i jak opracować plan treningowy. Następnie przystępuje do omawiania kolejnych ćwiczeń: skrótowe, ale cenne wskazówki są zawsze ilustrowane zdjęciami. Malutkie sylwetki w rogu kartki wskazują, które mięśnie dane ćwiczenie rozwija (to tak, by odbiorcy nie musieli wysilać pamięci i posługiwać się skomplikowanymi nazwami, tylko od razu trafiali na interesujące ich zadania), do tego dochodzi spis potrzebnych „pomocy”, a na pocieszenie także informacja, jaką maszynę z siłowni można w warunkach domowych tanim kosztem zastąpić. Niektóre ćwiczenia mają – poza wersją standardową – podpowiedzi jak zwiększyć lub zmniejszyć stopień trudności, inne wzbogacone zostały również o przestrogi: co można wykonać źle i jak się wystrzegać błędów – to niezwykle istotne w chwili, gdy decydujemy się na samodzielną pracę. Opisy i zdjęcia nie pozostawiają wątpliwości, jak ćwiczyć, by osiągnąć maksymalne korzyści – warto je przestudiować nawet jeśli wydaje nam się, że wiemy, jak poprawnie wykonywać na przykład pompki.

Opisy ćwiczeń znajdują się na górnych częściach kartek. Dolne, odcięte części, to zapisy kolejnych programów z zestawami ćwiczeń, czasem ich wykonania, ilością serii i powtórzeń a nawet zamiennikami. Dzięki temu nie trzeba za każdym razem tracić z oczu programu, by odnaleźć w książce opis ćwiczenia. Całość połączona została jak kołonotatnik, co także ułatwia korzystanie z tomu podczas ćwiczeń.

„Domowy fitness” to z pewnością jedna z ciekawszych i bardziej praktycznych publikacji, poświęconych fizycznemu rozwojowi. Fakt, nie zastąpi odbiorców w wykonywaniu kolejnych ćwiczeń, ale zdejmuje z nich konieczność zniechęcającego myślenia, planowania i szukania odpowiednich wskazówek.

1 komentarz:

  1. Jest wiele publikacji na ten temat na rynku. Tej książki nie czytałem :-)

    OdpowiedzUsuń