WNK, Warszawa 2011.
Tekst do remontu
Romuald Pawlak przyznaje w okładkowej notce, że coraz częściej ma ochotę opowiadać o dorosłych z małomiasteczkowej Polski. I opowiada, tyle że jego druga powieść, „Związek do remontu”, jest dokładną kopią pierwszej – zwyczajne, przeciętne małżeństwo przeżywa drobny kryzys. Zamiast psa w domu jest kot. Ale ani zwierzę, ani jego właściciele nie wyróżniają się niczym szczególnym, w obu książkach brakuje po pierwsze ożywienia, po drugie – przekonania, po trzecie – czegoś ponad najnormalniejszy w świecie zestaw słów. Romuald Pawlak niezbyt potrafi zaangażować czytelników w prezentowany temat – być może dlatego, że nie do końca chce określić, do jakiej grupy odbiorców jego książka ma tak naprawdę trafić, próbuje pisać dla wszystkich.
W „Związku do remontu” Iśka, która do tej pory nie chciała mieć dzieci, nagle zaczyna marzyć o potomku. Godzinami obserwuje maluchy, przychodzące do biblioteki i próbuje do zmiany decyzji przekonać męża, Rafała. Angażuje w to lekarzy i przyjaciółki, bo w dydaktycznej miejscami opowieści Pawlaka kobieta jest lojalna i nie okłamie męża, odstawiając potajemnie pigułki. Rafał tymczasem toczy wojnę podjazdową z sąsiadami, którzy chcieliby pod oknami wybudować plac zabaw. Przerażony wizją wrzeszczących w piaskownicy bachorów udaje się po pomoc nawet do lokalnej mafii. Ale i to, wydarzenie o posmaku czy raczej potencjale kryminalnym, nie wlewa życia w bezbarwną narrację.
Autor zmienia wątki, wplata dalszoplanowe relacje między mało istotnymi postaciami (czasem nawet nie wiadomo do końca, po co te wątki się pojawiają…), krąży od miejsc pracy Iśki i Rafała do ich domu, stamtąd na nieszczęsne podwórko, próbuje wprowadzać element tajemniczości czy grozy w spotkaniach z Bractwem, ale nigdy nie decyduje się na radykalne zmiany i posunięcia. Cechy szczególne małżeństwa (i kota) nie przekładają się na charaktery, postacie wypadają jak papierowe. Jeśli nawet przeżywają silniejsze emocje, to absolutnie nie ma szans, by te emocje udzieliły się czytającym. Romuald Pawlak pisze z obojętnością, bez względu na to, że czasem bohaterowie doświadczają ekstremalnych w swoim światku przeżyć – i tą obojętnością zaraża odbiorców. Mam wrażenie, że chce jak najbardziej uprawdopodobnić Iśkę i Rafała, przybliżając ich do zwykłych ludzi – do tego stopnia próbuje, że pozbawia bohaterów sensu istnienia. Jakby bał się silniejszych, wyrazistych pomysłów, które mogłyby naruszyć konstrukcję powieści. Na domiar złego Pawlak nie indywidualizuje ani języka małżeństwa, ani… żadnej z trzech narracji. Decyduje się na prowadzenie historii z trzech punktów widzenia, raz w centrum zainteresowania stawia Iśkę, raz wypowiada się jako Rafał a raz obserwuje całość z zewnątrz obiektywny komentator. Tylko że te partie powinny się od siebie chociaż trochę różnić – dla nadania tempa lekturze. Pawlak wyraźnie stawia na brak uczuć w opisach – ale to nie nadaje głębi powieści. Wiarygodność Iśki zaburza też przyjęty przez bohaterkę, męski sposób myślenia. Kobieta zachowuje się dokładnie tak, jakby tego oczekiwał jej małżonek: chociaż czasami marudzi, zawsze będzie posłuszna, do znudzenia. Druga z kobiet odmalowywanych w powieści, koleżanka z pracy Rafała, Kaśka – to także uosobienie męskich marzeń, tyle że z innej dziedziny. Kaśka flirtuje i pozwala bezkarnie podziwiać swoje wdzięki, sprawiając tym przyjemność nie tylko Rafałowi.
Sporo pojawia się w tej książce rozdziałów pozbawionych puent, rozmów cez celu, nieistotnych w kontekście całości – powinny one wprowadzać czytelników w powieściowy świat, ale przez brak przesłań wybijają z rytmu: to tak, jakby bohaterowie Pawlaka pozostawieni sami sobie nie byli w stanie zaradzić słabnącej dramaturgii tomu.
Być może Romuald Pawlak nie chce zostać zaszufladkowany jako autor obyczajowych romansowych, humorystycznych, kryminalnych czy sensacyjnych powieści – jednym słowem książek wyrazistych. Jego tom to doskonała propozycja dla zmęczonych schematami literackimi wielbicieli powtórzeń rzeczywistości. Raczej spodoba się miłośnikom telenowel niż apetycznych czytadeł. A przecież jest w tej powieści spory potencjał… niewykorzystany, Pawlaka stać na zdecydowanie więcej, a dorosłych czytelników nie powinno się lekceważyć. „Związek do remontu” przydałoby się… wyremontować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz