Znak, Kraków 2011.
Biografia nieprzeciętna
Zaczyna się od śmierci. Groteskowej i przemienionej za sprawą gapiów w ponure widowisko. Ten motyw mógłby być zbyt przykry na zamknięcie obszernego tomu „Ksiądz Paradoks”, poza tym życie dopisało Magdalenie Grzebałkowskiej inną farsę na zakończenie opowieści. Obraz odchodzenia księdza Jana Twardowskiego wprowadza czytelników w historię skomplikowaną, fascynującą i nie zawsze przyjemną, pełen kontrastów tom napisany został z reportersko-kronikarskim zacięciem. Charakteryzuje się doskonale wypracowaną dramaturgią, stanowczą, konkretną narracją (która mimo że nie jest do końca przezroczysta, nie zatrzymuje na sobie uwagi czytających) oraz mnóstwem ciekawostek, anegdot i drobiazgów służących do odtworzenia kolorytu lokalnego. Autorka podąża śladami księdza Twardowskiego, próbuje dotrzeć do dokumentów i ludzi, którzy mogliby uzupełnić jej wiedzę. Studiuje pozostawione listy, ale i stare gazety, zagląda do archiwów i namawia na zwierzenia. Zebrany materiał kondensuje i tworzy z niego nie tyle biografię co barwną opowieść o fragmentach życia księdza od biedronek.
Kolejne punkty typowej biografii Magdalenie Grzebałkowskiej służą do pytania o niemożliwe do zarejestrowania emocje i uczucia. Autorka przedstawia młodego, pełnego zapału chłopca, piszącego ironiczne recenzje utworów rówieśników i – nieocenionego humorysty, skłonnego do żartowania. Księdza, który znalazł wspólny język z dziećmi, samotnego staruszka, oszukiwanego przez wydawców oraz fałszywych przyjaciół. Sama portretuje księdza Jana Twardowskiego z pewną (trudną do uchwycenia, bo dość rzadko między wierszami ujawnianą) czułością, nie proponuje książki pomnikowej i gloryfikującej jej bohatera, za to uzupełnia narrację o nutę sympatii. Stara się zachować obiektywne spojrzenie, ale od czasu do czasu pozwala sobie na odrobinę życzliwości. Dlatego, zwłaszcza w pierwszej fazie lektury, dziwić mogą wrzucane tu i ówdzie strzępki niepodpisanych wypowiedzi, zwykle napastliwe, kipiące od jadu (lub przynajmniej wyraźnej niechęci). Te skrawki nieujawnianych większych całostek wywołują nieprzyjemne wrażenie – dopiero z czasem okaże się, skąd się w tomie wzięły. Z pewnością zmieniają ton historii, ale mają też posmak sensacji – gorzkiej, ale niezbędnej w książce.
Grzebałkowska podąża za dokumentami, lubi cytować i przywoływać opinie innych, ale przy tym bardzo dobrze porządkuje swój wywód. W jej książce nie można się zgubić. Za to całkiem prawdopodobne jest zatracenie się w lekturze – napisanej lekko i z wyczuciem. Autorka wciąż posiłkuje się zarchiwizowanymi w różnych miejscach materiałami, w przypadku najbardziej kontrowersyjnych (bez teczki z IPN-u obyć się nie mogło…) zasięga porad specjalistów. Dociera do informacji, których przeciętny czytelnik sam by zdobyć nie mógł, a wielu tematów dostarczają jej luźne tropy, którymi zdecyduje się podążyć. Grzebałkowska nie bagatelizuje żadnego tematu, a jednocześnie nie pozwala opowieści rozrosnąć się ponad wyznaczone ramy. Staje się odkrywcą, a niekiedy po prostu archiwizatorem, imponuje jej przygotowanie do tematu i talent do unikania chaosu. Gdzieś na marginesie opowieści o księdzu Janie Twardowskim pojawia się ona sama – mozolnie poszukująca wiadomości, skrzętnie zbierająca nawet nieistotne wypowiedzi. Przy ogromnej ilości źródeł, do których dotarła, umie zaproponować książkę nieprzytłaczającą, prostą i skromną w opisie, a do tego rzeczową, zabawną i smutną jednocześnie.
Być może najwięcej reakcji wywoła finał tej opowieści, zestaw niesmacznych przepychanek i walk o prawa autorskie – bo faktycznie to, co stało się po śmierci księdza Twardowskiego, zasługuje na krytykę. Szkoda, że w tym zamieszaniu zabrakło miejsca na chwilę literackiej i filozoficznej refleksji nad tym, co ksiądz od biedronek pozostawił swoim wiernym odbiorcom. Bez względu na to, jaki styl przyjmą następni biografowie, książka Magdaleny Grzebałkowskiej zajmie ważne miejsce w literaturze faktu – a zajrzeć do niej mogą i specjaliści, i zwyczajni czytelnicy, dla których najważniejsza jest poezja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz