Wilga, Warszawa 2011.
Zabawa w czytanie
„Alicja w Krainie Czarów” należy do klasyki literatury czwartej (i szerzej – także literatury pięknej, w końcu pozostaje również w sferze zainteresowań dorosłych), a na rynku roi się od jej rozmaitych wydań i tłumaczeń. Nieodzowna w biblioteczce każdego dziecka pozycja stała się wreszcie punktem wyjścia dla… wydawniczych zabaw. W wersji Wilgi „Alicja w Krainie Czarów” opowiedziana przez Bogumiłę Kaniewską sprowadza się do kilku zaledwie motywów z klasycznej opowieści. Alicja wpada do norki w pogoni za Białym Królikiem, zjada ciasteczko, które zmienia jej wzrost, bierze udział w Wyścigu Elit. Spotyka Pana Gąsienicę, Księżną i Kucharkę, która nadużywa pieprzu. Znajduje Kota z Chesire, bierze udział w podwieczorku u Szalonego Kapelusznika, zagląda na krokieta do Królowej Kier, trafia na proces, aż w końcu budzi się z przedziwnego snu. Wszystkie przygody sprowadzone zostały do bardzo krótkich obrazków (ale nie są pozbawione żartów, tak cennych w zwykłej wersji „Alicji”), autorka skrótów stawia na akcję, nie na opisy sytuacji – tak, by zaprezentować doświadczenia małej bohaterki w pigułce i zaintrygować dzieci światem wyobraźni.
Tyle że w „Alicji” proponowanej maluchom przez Wilgę chodzi o coś innego niż rozkoszowanie się oniryczną narracją. Hasło na okładce głosi „otwórz mnie, a odkryjesz same niespodziewanki”. I rzeczywiście, można spędzić wiele czasu na zabawie z tą książką. Zasady wyjaśnia mały, wklejony w środek „Białego Królika przewodnik po Krainie Czarów”. Na kolejnych kartach znaleźć można małe drzwiczki i medaliony, które da się otworzyć (i które czasem nawet otworzyć trzeba). Pojawi się Alicja, którą można wydłużać lub skracać, zmieniający rozmiary bohaterki grzyb, Kot z Chesire zamieniający się w słynny uśmiech bez kota, czy filiżanka z zasadami podwieczorku. W pewnym momencie na oglądających wyskoczy cała talia kart wraz z trójwymiarową Alicją. Ale rozrywka nie kończy się z ostatnią stroną. Komentarz dodany do opowieści podpowiada czytelnikom, że na kartach tomu ukryta jest jeszcze jedna zagadka: podpowiedź, jak dostać się do Krainy Czarów. W tym celu należy znaleźć dwanaście ukrytych na kolejnych stronach kluczy i spisać z nich litery. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że to proste zadanie. Klucze są maleńkie i na ogromnych kartkach zwyczajnie giną, zwłaszcza że strona graficzna jest tu imponująca i odwraca uwagę od przedmiotu poszukiwań, podobnie jak niespodziewanki, wywołujące często pytanie: jak to zostało zrobione? To nie zwykłe ćwiczenie na spostrzegawczość, ale prawdziwe wyzwanie – i to nawet dla dorosłych.
Książka wydana jest prześlicznie: twarda (a miękka w dotyku) okładka zapowiada prawdziwy skarb. Wrażenie robią także ilustracje, które wykonał Zdenko Bašić. Na każdej stronie pojawiają się zapierające dech w piersiach grafiki, pełne olśniewających szczegółów, czasem wykorzystujące rozwiązania kolażowe. Obrazki działają na wyobraźnię i nie pozwalają oderwać wzroku od kolorowych kart. To dzięki tym ilustracjom dzieci będą przygody Alicji chłonąć.
Tom nie zastąpi lektury pełnej wersji książki, za to na pewno zainteresuje maluchy możliwościami, jakie daje literatura. Unaocznianie przygód Alicji wyzwala ciekawość i świetnie zastępuje gry komputerowe czy filmy – z taką wersją „Alicji” książka staje się znowu konkurencyjna wobec mediów, nawet dla dzieci, które nie znają świata bez komputerów czy wideo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz