Wilga, Warszawa 2011.
Portrety z baśni
Wyobraźnię małych dziewczynek podsycają zawsze oryginalne opowieści o księżniczkach – marzenia o bogactwie, wyjątkowej urodzie, szczęściu z ukochanym to stały składnik bajkowych happy endów. Zwykle jednak księżniczki rywalizują o uwagę małych odbiorczyń z dynamicznymi fabułami. W olbrzymim tomie „Księżniczki z różnych stron świata” mamy do czynienia z zestawem egzotycznych portretów, uwolnionych od akcji, ale za to z zalążkami emocjonujących historii. Bohaterki nie zawsze mają szansę wieść bajkowe życie, nie zawsze dostaną to, czego pragną. Czasem muszą poświęcić wiele dla dobra kraju, innym razem podporządkowują się woli starszych. Niektóre zajmują się pożyteczną pracą, inne spędzają czas na rozrywkach. Każda jest wyjątkowa i egzystencja każdej mogłaby posłużyć za kanwę do rozbudowanej i fascynującej dziewczynki opowieści.
W króciutkich obrazkach poświęconych księżniczkom wyraźnie zaznaczany jest koloryt lokalny. Afrykańska księżniczka Nontle opiekuje się zwierzętami na sawannie, rosyjska Nadieżda nie rozstaje się z oswojonym niedźwiedziem, a cygańska Drina staje u progu wymarzonego, pełnego śpiewu, muzyki i wędrówki życia. Zdarzają się i bohaterki portretowane w nietypowych środowiskach: Moana nurkuje, szukając pereł na królewską szatę. Autorka opowiastek, Ewa Kleszcz, w każdym portrecie sygnalizuje odmienną kulturę i obyczajowość; z tekstów przebija egzotyka, która uprzyjemnia odbiór historii. Księżniczki stykają się ze zmartwieniami rozmaitego rodzaju: w książce znajdzie się kilka narracji uniwersalnych, dotyczących miłości, zazdrości, tęsknoty czy roztropności, w nich autorka przemyca wskazówki dla małych czytelniczek. Rozbudza wyobraźnię za sprawą charakterystyk i krótkich wzmianek o egzystencji przyszłych władczyń, nie prezentuje konkretnych wydarzeń, a emocje postaci – dopiero przy wyjaśnianiu odczuć portretowanych kobiet wspomina o świecie, w którym przyszło im żyć. Przy okazji też tłumaczy znaczenie imion kolejnych piękności, żeby jeszcze spotęgować estetyczne wrażenia. W końcu to lektura dla małych dam, które lubują się w opowieściach o tym, co pełne uroku i zachwycające. W statycznych obrazkach księżniczek chodzi przecież o uruchomienie pokładów wrażliwości kilkulatek.
Trzy- lub czteroakapitowe historie nie zajmują wiele miejsca (w dodatku duży druk ma pomóc dziewczynkom w nauce czytania), większą część każdych dwóch sąsiadujących ze sobą stron zajmuje olbrzymia ilustracja – wizerunek księżniczki w typowym dla niej otoczeniu. Bajkowe widoki łączą się tutaj z kolorami, od których trudno oderwać wzrok. Każda karta przynosi inną atmosferę (i inny zestaw barw). Księżniczki nie są do siebie podobne, co wyklucza monotonię także w warstwie graficznej. Małe odbiorczynie mogą zatem długo oglądać rysunki i dać się wciągnąć w prezentowane historie, wyobrażać sobie codzienność bohaterek i tworzyć do niej własne opowieści.
Historii w tomie jest czternaście, ale nawet spragnione większej ilości opowiadań czytelniczki będą się czuły usatysfakcjonowane – w skondensowanych relacjach znajdzie się w końcu zalążek smakowitych bajek. Tom jest atrakcyjny także ze względu na sposób wydania. Cieszyć może duży format – to zapowiedź lekturowych skarbów, dużych przeżyć i mnóstwa atrakcji – w książce tej wielkości zmieści się sporo – nie mówiąc już o tym, że publikacja, która rozmiarami przerasta większość dostępnych na rynku tytułów zamienia się też w gadżet. Historie wydrukowane są na grubym, sztywnym papierze, co znowu podnosi atrakcyjność książki, z której radość będą miały maluchy i trochę starsze dziewczynki. To pozycja dla tych kilkulatek, które lubią historie o księżniczkach, są wrażliwe i cenią sobie opowiastki o ludzkich emocjach, przedkładając te przeżycia nad przygodową fabułą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz