Wilga, Warszawa 2011.
Zabawy na co dzień
Trzeba przyznać, że mama Tupcia Chrupcia ma naprawdę dobre pomysły i potrafi sprawić, by mały bohater sam podejmował właściwe decyzje. Bo Tupcio tym razem głuchy jest na argumenty i polecenia rodziców. Nie chce iść do przedszkola, zwłaszcza odkąd miś Tedi powiedział mu, że tam nie będzie fajnie. W pierwszy dzień myszka buntuje się i tak długo męczy mamę, aż ta zatrzymuje Tupcia w domu. Bohater ma nadzieję na rozmaite ciekawe zabawy, tymczasem mama najpierw strasznie długo sprząta (co oczywiście nie budzi entuzjazmu myszki), potem wychodzi z Tupciem na zakupy i ciągle rozmawia ze swoimi znajomymi. Tupcio zwyczajnie się nudzi, a ponieważ jest w pobliżu przedszkola, zagląda przez okno i widzi… wszystkie dzieci pochłonięte znakomitą zabawą. Postanawia więc nazajutrz nie zostawać w domu, tylko przyłączyć się do wesołej gromadki.
Nie od dzisiaj wiadomo, że Eliza Piotrowska doskonale obserwuje maluchy i potrafi nadać dziecięcemu bohaterowi cechy kilkulatka. Tym razem dokonała jednak czegoś więcej: bez uciekania się do autorytetu dorosłych wytłumaczyła małym odbiorcom, że nie warto tracić szansy na dobrą zabawę i miłe towarzystwo, przekonała dzieci, że chodzenie do przedszkola to nic strasznego, wręcz przeciwnie: wiąże się z samymi przyjemnościami. Nie da się w tym tomie wyczuć nuty fałszu, autorka prowadzi historię przekonująco i ciekawie jednocześnie. Tupcio boi się nieznanego i uzyskuje możliwość sprawdzenia, co robi się w przedszkolu, bez ryzyka związanego z uczestnictwem w całym przedsięwzięciu. Jako obserwator niewidziany z wewnątrz może wyrobić sobie opinię na temat rozrywek dla maluchów i skonfrontować je z rutyną i nudą codziennych dorosłych zajęć. Tupcio ma to szczęście, że mama pozostawia mu wybór (maluch nie wie, że wybór jest tylko złudzeniem): likwiduje tym samym podstawową przyczynę oporu. Mały bohater nie musi w dodatku wierzyć rodzicom w kwestii atrakcyjności przedszkola, przekonuje się na własnej skórze, że tym razem miś Tedi nie ma racji, bo zabawa z rówieśnikami jest o niebo lepsza niż siedzenie w domu.
Rzecz jasna morał opowiastki jest bardzo wyrazisty (żeby nie powiedzieć: tendencyjny), ale przecież nie ma w tomiku dla kilkulatków miejsca na jakiekolwiek wątpliwości: kontrast między zajęta mamą a gotowymi do wspólnych szaleństw dziećmi nie pozostawia możliwości wahania się. Tupcio zyskuje pewność, że warto chodzić do przedszkola.
I kiedy na drugi dzień pojawia się wśród rozradowanych jego obecnością kolegów, już ze spokojem weźmie udział we wszystkim, co zaproponuje pani przedszkolanka. Podczas zabawy na świeżym powietrzu zmęczy się tak bardzo, że zachce mu się spać, więc nawet wizja przedszkolnego leżakowania nie będzie dla niego przykra, a rodzice zyskają podstawę do wyjaśniania swoim pociechom panujących w przedszkolu zasad.
Tym razem wydawnictwo nie proponuje pomocniczych pytań dla rodziców: irracjonalny lęk dzieci przed przedszkolem należy zwyczajnie załagodzić, wciągając kilkulatki w ciekawą dla nich lekturę, ozdobioną jeszcze przekonującymi rysunkami, na których wszyscy świetnie się bawią. Tupcio Chrupcio nieświadomie okazuje się dla małych odbiorców przewodnikiem po nieznanym świecie – i dobrze, że bierze na siebie konieczność sprawdzenia rodzicielskich zapewnień. Dzięki niemu kilkulatki będą mogły spokojnie i bez strachu iść do przedszkola.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz