Iskry, Warszawa 2011.
Humorystyczne perły
Alchemika słowa, Juliana Tuwima, nie pociągały specjalnie formy prozatorskie: wybierał emocje, jakie rodzą się na zderzeniu kolejnych wersów, uwypuklające magię języka. Tekstów pozalirycznych stworzył niewiele, w związku z tym „Cyganka” tomikiem obszernym być nie może, za to z pewnością jest tomikiem atrakcyjnym i to nie tylko dla wielbicieli twórczości tego autora. Na zbiorek składają się, jak głosi podtytuł, „satyry i humoreski prozą, teksty kabaretowe i aforyzmy”, wybrane z rozmaitych pism i literackich działań Tuwima. To oznacza, że mowy być nie może o monotonii czy jednolitej, powtarzalnej formie: „Cyganka” będzie za to dowodem na pastiszowe talenty, językowy słuch Tuwima i jego wyczucie żartu absurdalnego, które przetrwało próbę czasu.
Zabawa gatunkami literackimi rzuca się w oczy: każdy tekst jest osobną całostką, która nie powiela rozwiązań z innych utworów i pokazuje potencjał satyryczny tkwiący w genologii. Jak słusznie w skondensowanym i celnym posłowiu zauważa Tadeusz Januszewski, Tuwim nie przywiązywał wagi do fabuły: w jego tekstach próżno by szukać akcji w służbie śmiechu. Dowcip pojawia się za to w samym koncepcie, w wizji utworu rozwijanego pod dyktando formy. Beztroska zabawa słowem owocuje zaskakującymi miniaturami: wyimkiem z dziennika nerwowca, nonsensownymi dowodami, definicją znajomych, poradnikiem savoir-vivre’u, paradokumentami czy odpowiedziami od redakcji na wymyślone listy czytelników. Są tu pastisze, na przykład wzięta z „Pegaza” definicja słownikowa najkrótszego wyrazu i ostre satyry – porównanie języka różnych codziennych gazet, będące mniej niewinną a bardziej oskarżycielską wersją zabawy z tekstem „Wlazł kotek na płotek”, a także opis zachowań kelnerów, który stanowi już drwinę w czystej postaci. Do tego dochodzi kilka kabaretowych skeczy o ładunku komizmu wciąż dziś wyczuwalnym (dla odróżnienia od przebrzmiałych politycznych utworów i szopek) oraz kilkanaście stron apetycznych aforyzmów, skojarzeń i notatek, które raz zachwycają trafnością oceny ludzi i sytuacji, raz – zawartością absurdu, czarnego humoru lub pozorowanej infantylności.
Radość pisania u Tuwima objawiała się nie tylko w ekstatycznych i żywiołowych utworach z pierwszej dekady Skamandra, ale przede wszystkim w tworzonych przez całe życie tekstach niepoważnych, wolnych od głębszych celów, przeznaczonych dla rozrywki czytających i samego autora. Łatwo to zresztą zaobserwować: partie rozliczeniowe straciły dziś blask i funkcjonują raczej na zasadzie ciekawostek obok wciąż jeszcze świeżych i zachwycających literackich uśmiechów (wystarczy wspomnieć tu choćby sławnego „Ślusarza” czy mniej znaną, a zbudowaną na fascynacji plastycznością języka tytułową „Cygankę”). Zbiorek ten wzbogaci biblioteczkę każdego wielbiciela satyry, a tym, którzy nie orientowali się zbyt dobrze w humorystycznej działalności poety, dostarczy mnóstwa śmiechu. W „Cygance” każda strona przesiąknięta jest żartami wysokiej próby, co może być idealnym wytchnieniem po dzisiejszej mało ambitnej masowej rozrywce. Zbiorek ten wywoła uśmiech u każdego czytelnika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz