środa, 8 czerwca 2011

Uri Orlev: Wyspa na ulicy Ptasiej

Media Rodzina, Poznań 2011.

Cud wojenny

W ostatnich latach daje się w literaturze czwartej zauważyć specyficzny trend związany z powrotem do motywu drugiej wojny światowej. Młodsi autorzy starają się prezentować historie lekko baśniowe, uciekają w oniryzm lub symbole – ale naprawdę silnie motyw drugiej wojny światowej wybrzmiewa u tych twórców, którzy sami doświadczyli okupacyjnej rzeczywistości. Jak przepiękny tom Uri Orleva, przetłumaczony z angielskiego przez Ludwika Jerzego Kerna, „Wyspa na ulicy Ptasiej”. Książka ta liczy sobie już kilkadziesiąt lat, ale wciąż może działać na wyobraźnię młodych czytelników, mało tego – nawet starsi znajdą tu coś z lektur, do których – mimo trudnej tematyki – chętnie się wraca. Bo Orlev proponuje cudowną baśń, utrzymaną w realiach wojennej Warszawy, opowieść o odwadze, nadziei i dojrzewaniu.

Bohaterem „Wyspy” jest jedenastoletni Alek, Żyd, który mieszka z ojcem w warszawskim getcie. Pewnego dnia chłopiec dzięki pomocy ojca i starego przyjaciela ucieka z obławy. Dowiaduje się, że ma się ukryć w ruinach domu przy ulicy Ptasiej i tam czekać na tatę. Jedenastolatek wykazuje się niezwykłą przytomnością umysłu, organizując sobie w zbombardowanym budynku kryjówkę. Wyposaża ją w rzeczy znalezione w innych domach, gromadzi też zapasy żywności. Z czasem poczyna sobie coraz śmielej, przechodzi za mur na polską stronę, by tam bawić się z innymi dziećmi czy jeździć na łyżwach. Sprytem i inteligencją zadziwia dorosłych – pomaga na przykład uratować rannego polskiego żołnierza. Towarzystwa przez cały czas dotrzymuje mu tylko Śnieżka – mała, oswojona i wytresowana myszka. Urocze są zresztą fragmenty, w których Alek mówi o Śnieżce jak o swojej przyjaciółce, która rozumie wszystko i uczestniczy w rozmowach (Śnieżka nie może między innymi zrozumieć, dlaczego najpierw widzi się błysk, a dopiero po jakimś czasie grzmot – i dziwi się burzom). Chociaż wielu ludzi w ostatniej chwili powstrzymuje się, by nie powiedzieć Alkowi, że jego czekanie na ojca nie ma już sensu, chłopiec mocno wierzy, że spotka się z rodzicem – zostaje w miejscu, w którym się umówili.

„Wyspa na ulicy Ptasiej” to książka pełna cudów – autor wynagradza swojemu bohaterowi zabrane przez wojnę dzieciństwo. Roztropny Alek przeżywa przygodę, chociaż groźną, to i bardzo ładną. Udowadnia sobie, że może przetrwać, zdany tylko na własne siły i na swoją pomysłowość. Z kolejnych pułapek wydostaje się tuż przed ich zaistnieniem: unika niebezpieczeństw z wyjątkową precyzją, jest przezorny i sprytny, a do tego ma ogromne szczęście. Alek, chociaż ma jedenaście lat, nie przypomina prawie w niczym dziecka. Jest przewidujący, uważnie obserwuje otoczenie i wyciąga wnioski z tego, co zobaczył. Potrafi zatem przeobrazić się w polskie dziecko i nie wzbudzać podejrzeń po drugiej stronie muru – i nie wpada w panikę w żadnej sytuacji. Idealizowany obraz nie uprzykrza jednak lektury: w „Wyspę” wpisany jest optymizm, baśniowość pełni ważną funkcję: chroni jedenastoletniego bohatera i daje mu nadzieję. Z czasem Alek zyskuje coraz więcej możliwości ratunku, pomoc proponuje mu jeden z Polaków, a w kryzysowym momencie chłopiec nie zostanie sam. Poza kwestiami związanymi z przygotowaniem i urządzaniem niebanalnej kryjówki, Alek przeżywa też rozmaite uczucia, zakochuje się w dziewczynce z sąsiedztwa, zdobywa mądrość życiową, powraca myślami do czasu spędzanego z rodzicami. Gdyby nie tematyczna nieprzystawalność, można by było skojarzyć „Wyspę” z… „Małą księżniczką” – w obu przypadkach zdany na własne siły małoletni bohater musi przetrwać trudne chwile, by spełniły się jego najskrytsze marzenia.

W „Wyspie” narracja prowadzona z punktu widzenia chłopca pełna jest spokoju, jakby autor, który zechciał poruszyć bardzo trudny temat, bał się dodatkowo straszyć młodych odbiorców. Chaotyczny, wojenny świat (ograniczony do fragmentu ulicy z getta) nie znajduje odzwierciedlenia w opisie, dzięki czemu czytelnicy mogą tę książkę potraktować także jako znakomitą lekturę przygodową, osadzoną w historycznych realiach. Od tej książki trudno się oderwać.

1 komentarz:

  1. Dostałem tę książkę chyba w 5 czy 6 klasie podstawówki na zakończenie roku i wciągnąłem ją w 2 dni. Wspaniała rzecz.

    OdpowiedzUsuń