wtorek, 26 kwietnia 2011

Eva Susso, Benjamin Chaud: Babo chce

Zakamarki, Poznań 2010.

Świat monosylab

W książeczkach dla dzieci z przedziału wiekowego 0-3 stawia się przeważnie na proste opowiastki z jak największą ilością elementów, które mogą maluchy zaintrygować. Zakamarki wybierają tu historyjki obrazkowe, ze sprowadzonym do minimum tekstem – ale rodzicom, którzy będą przedstawiali lekturę swoim pociechom, podsuwają dwa składniki, gwarantujące dobrą zabawę: emocje i dźwięk. Dla szwedzkich autorów patrzenie na świat oczami dziecka okazuje się priorytetem – efektem takiego podejścia stają się książeczki w stylu „Babo chce” – relacje, w których wielu rodziców rozpozna standardowe postawy potomstwa.

Babo, najmłodszy członek rodziny (w skład której wchodzą jeszcze mama, tata, troje dzieci, pies i kura) chce. Chce jechać wózkiem na spacer. Swoją prośbę wyraża w naturalny dla siebie sposób: „Babo chce! Tam! Jechać wózkiem! Daleko, daleko! DA DA!”. Zestawienie prostych zdań i równoważników zdań z namiastką gaworzenia czy też imitacją języka dzieci staje się chwytem charakterystycznym dla całej książeczki: chociaż Babo nie potrafi jasno precyzować żądań, posługuje się raczej monosylabami i gestami, zostanie zrozumiany przez maluchy bez żadnego problemu. Nasycenie emocjonalne pragnienia nadaje z kolei opowieści dramaturgii już na starcie, sygnalizuje wagę zjawiska i konieczność natychmiastowego wyruszenia na wielką przygodę.

Z Babo na spacer wybiera się Ajsza, najstarsza siostra – a także pies i kura. Wydawać by się mogło, że taka wyprawa nie dostarczy szczególnych niespodzianek, ale nic bardziej mylnego, już na początku wycieczki dzieci natkną się na tatę łosia i synka łosia. Potem zobaczą jeszcze zająca (który zainteresuje się pluszowym krewniakiem w wózku Babo), mrówki (o radość przyprawiające znudzoną dotąd kurę) i… całą rodzinę dzików, na szczęście odgrodzonych rzeczką. Komicznie wygląda to spotkanie – kiedy obie strony rzucają się do natychmiastowej ucieczki. W domu wszyscy tulą wszystkich, a z przyniesionych przez Ajszę jagód robią ciasto.

Tym razem więc fabułka jest mocno akcentowana: to nie zwyczajne wydarzenia w dobrze oswojonej przestrzeni, a prawdziwie dzika wyprawa – wprawdzie blisko domu, lecz i tak dostarczająca mocnych wrażeń. Spokojnie dałoby się ją także przerobić na opowiastkę dla starszego dziecka. Ale „Babo chce” ma zainteresować najmłodszych. I osiągnie to tandem autorów bez trudu. Po pierwsze – duże i kolorowe wesołe obrazki będą stałym punktem odniesienia dla historyjki. Zwierzęta budzą ciekawość i sympatię, warchlaki mają miłe ryjki, a poza tym rysunki dobrze tłumaczą i dopowiadają wydarzenia. Po drugie w tekście mnóstwo jest efektów dźwiękowych: a to trzeba będzie szczekać jak pies, a to gdakać jak kura, a to znowu udawać terkot kółek wózka – onomatopeiczne zabawy wzbogacą lekturę i ożywią ją – a i najmłodsi odbiorcy będą mogli brać czynny udział w odtwarzaniu odgłosów. Wesoła książeczka „Babo chce” da się też opowiadać, pozostawiając spore pole popisu dla rodziców.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz