poniedziałek, 14 marca 2011

Małgorzata Gutowska-Adamczyk: 220 linii

Nasza Księgarnia, Warszawa 2011.

Z autobusu

W zachodnich poppowieściach dla młodzieży spełnianie marzeń o muzycznej karierze w skali mikro nie należy do specjalnie trudnych zadań. Grupa nastolatków spotyka się w szkole, przygotowuje się na konkurs talentów, wygrywa go (albo nie) i tyle. Publikacja Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk to jednak dużo więcej. Po pierwsze – nie jest poppowieścią. Po drugie – to historia obyczajowa la dziewczyn i chłopców. Po trzecie – całe mnóstwo tu motywów i wątków, które do zwyczajnej prostej fabułki wstępu zwykle nie mają. Wreszcie – napisana jest z pomysłem i fantazją.

Mikołaj trafia do gimnazjum. Już na starcie zaczyna mieć kłopoty: najpierw uszkadza sobie nadgarstek, zaraz potem pada ofiarą szkolnego chuligana, a kiedy próbuje szukać sprawiedliwości u nauczycielki, ta niespodziewanie staje w obronie prześladowcy. Chłopak pocieszenia może szukać tylko w swojej pasji – w perkusji. No, może jeszcze w rysującej się na horyzoncie pierwszej miłości? Kiedy natomiast spotyka kolegów, którzy tak jak on uwielbiają muzykę – marzenie o zespole zaczyna się krystalizować. Mikołaj odkrywa miasto, podróżując kolejnymi autobusami i szukając złotych myśli na umieszczanych na przystankach wlepkach.

W powieściach dla dziewczyn Małgorzata Gutowska-Adamczyk stawia na emocje. W „220 liniach” wybiera inny kierunek: kumuluje arcyciekawe wydarzenia z życia zwykłego nastolatka, a przerwy między nimi uzupełnia niewesołymi, bo pełnymi przykrych zaskoczeń – refleksjami, małymi lekcjami dorosłości. Mikołaj z przerażeniem odkrywa, że na demonizowanych i przedstawianych jako źródło zła działkach mieszkać mogą wspaniali ludzie, że dorośli uwielbiają oceniać innych po pozorach, że w przyjaźni czasem trudno o szczerość, że i młodych ludzi dopaść może ciężka choroba… lekcji, jakie bohater otrzymuje od życia, jest mnóstwo. W dodatku Gutowska-Adamczyk odkrywa coś, czego próżno by szukać w innych tomach dla nastolatków: konieczność dzielenia czasu między bliskich. Mikołaj często musi wybierać między swoją dziewczyną, zdolną do ogromnych poświęceń dla niego, oraz między dwójką przyjaciół – tak się składa, że bliscy Mikołajowi ludzie nie przepadają za sobą nawzajem i nie chcą tworzyć idealnej paczki – chłopak dowiaduje się, jak ciężko utrzymać dobre kontakty ze wszystkimi, na których mu zależy. Drugoplanowe postacie nie są w tej książce jednowymiarowe, a pełne zagadek i tajemnic. Autorka nie bazuje na stereotypach, przynajmniej w świecie młodzieży (bo już matka głównego bohatera, mimo że nieobliczalna, jest też bardzo typowa w swoich zachowaniach). Mało tego – nawet bohaterowie, którzy pozostają na dalszych planach, ożywiają historię i są wielowymiarowi.

„220 linii” to również powieść o spełnianiu marzeń i o tym, co w życiu najważniejsze. Mikołaj powoli kompletuje sprzęt, a chęć grania na perkusji kieruje całą jego egzystencją – ale potrafi to, co jest dla niego najcenniejsze, poświęcić dla ratowania przyjaciela. Muzyka jest tu środkiem a nie celem – być może również dlatego udało się autorce uniknąć banałów.

Co ciekawe, język, jakim posługują się bohaterowie, kompletnie nie przystaje do ich książkowego wizerunku. Tu Gutowska-Adamczyk postawiła nie na autentyczność i prawdopodobieństwo, a na czerpanie z tradycji. Dwaj chłopcy, którzy czują do siebie nienawiść, kłócą się, przerzucając się wyrafinowanymi i skomplikowanymi składniowo zdaniami, ciętymi ripostami, ich dyskusje brzmią zbyt inteligentnie jak na rozmowy współczesnych nastolatków – z drugiej strony lepiej, że autorka nie poszła za modą i nie nastawiła się na przywoływanie młodzieżowego slangu. Dzięki temu książka robi się bardziej wyjątkowa.

Nie ma tu ucieczki od aktualnych problemów, nie ma też infantylizowania. Gutowska-Adamczyk nie zawiodła, postawiła na zagmatwaną opowieść, wyznaczaną przez kursy autobusów, oryginalną i lekką, a przy tym ze strony na stronę podsycającą ciekawość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz