środa, 23 marca 2011

Anita Głowińska: Kicia Kocia jest chora

Media Rodzina, Poznań 2011.

Pan kotek był chory...


Choroba. Zwykła infekcja, przeziębienie, grypa. Dla kilkulatka to często źródło stresu i lęku – jak wszystko, co nie do końca znane czy zrozumiane. Dlatego też warto wyjaśnić dziecku to zjawisko. Najlepiej na przykładzie dzielnego bohatera. Choćby przesympatycznej i uroczej Kici Koci, dzielnej, odkrywającej świat (i codzienność) kilkulatki, kociej bohaterki wykreowanej przez Anitę Głowińską.

Na wzór – między innymi – niemieckich serii książeczek edukacyjnych (które w Polsce pojawiają się za sprawą wydawnictwa Media Rodzina) Anita Głowińska stworzyła cykl ciekawszy i lepszy. W typowych publikacjach objaśniających zwykłą rzeczywistość bohaterami są przeważnie dzieci: Głowińska do swojego cyklu wprowadziła element bajkowy, który absolutnie nie oddala sensu i przesłania tomików, a wzbogaca je o wątek zabawy. Kicia Kocia przeżywa to samo, co wszystkie maluchy – tyle że jej przygody siłą rzeczy muszą być bardziej atrakcyjne, bo Kicia Kocia jest kotem, maskotką, przyjaciółką z bajki. Przykuwa uwagę swoim jednoczesnym podobieństwem do małych odbiorców – i oddaleniem od nich, jest ciekawsza, bo mogłaby do swej egzystencji włączyć motywy bajkowo-dobranockowe. I mimo że tego nie zrobi, maluchy będą ją uwielbiać.

Trudno zresztą nie uwielbiać kogoś, kto wygląda jak Kicia Kocia. Anita Głowińska jest także ilustratorką tych książeczek: zaproponowała swoją bohaterkę namalowaną prosto, a mimo to urzekającą. Kicia Kocia ma okrągłą twarz i małe szpiczaste uszka, ogromne, okolone rzęsami oczy, słodki pyszczek i wąsiki. Gdyby była stworzona w programach graficznych, nie zasługiwałaby nawet na słowo wzmianki. Ale Kicia Kocia jest prawdziwa, to znaczy – prawdziwie namalowana. Nierówno czarne kontury postaci są czasem niby to przypadkowo przykrywane cienką warstwą farby, która wypełnia większe płaszczyzny. Na obrazka widać ruchy pędzla, ślady pozornie niestarannych czy niedopracowanych maźnięć. I te właśnie ilustracje w obliczu najczęstszych dziś, poprawianych komputerowo i do końca wygładzanych rysunków muszą zrobić wrażenie na najmłodszych odbiorcach, rozbudzać ich wyobraźnię i zachęcić do samodzielnego tworzenia – spodobają się też rodzicom: są bowiem naprawdę ładne. W dodatku Anita Głowińska potrafi bez żadnego problemu przedstawiać na twarzach bohaterów emocje – choć operuje głównie modyfikowaniem ogromnych oczu postaci. To robi wrażenie.

Kicia Kocia źle się czuje: boli ją głowa i brzuszek, a także nosek – mama decyduje więc, że trzeba pójść do przychodni. Tam przemiła pani doktor bada bohaterkę i przepisuje jej lekarstwa. Kicia Kocia wypoczywa w domu i dzielnie opiekuje się swoimi zabawkami, które także się rozchorowały. Już wkrótce będzie zdrowa.

Fabułka, jak zawsze w przypadku tego typu książeczek, nie jest skomplikowana: chodzi przecież tylko o to, żeby uspokoić małych odbiorców i pokazać im, że nie ma się co bać infekcji i wizyty u lekarza. Kicia Kocia służy tu jako dobry przykład: na sobie testuje wydarzenie i towarzyszące mu zjawiska. Książeczka może być zatem swoistą encyklopedią wiedzy dla kilkulatka – a przy tym jeszcze źródłem zabawy, bo kolorowe rysunki i widok małej bohaterki uszczęśliwią dzieci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz