czwartek, 17 lutego 2011

Stanisław Szukalski: Niemy Śpiewak. The Mute Singer

Mimochodem, Lublin 2010.

Koncert

Istnieją literackie miniatury o tak ogromnym nasyceniu emocjonalnym, silnym plastycznym ukształtowaniu, kipiące od trudnej do sprecyzowania, ale działającej na odbiorców poetyckiej magii – że błędem byłoby umieszczanie ich w wydawnictwach zbiorowych. Do takich tekstów bez wątpienia należy „Niemy Śpiewak” Stanisława Szukalskiego – opowiadanie, które od pierwszych słów wprowadza czytelników w zaczarowany – choć nie do końca arkadyjski – świat dzieciństwa. Złożone z sugestywnych obrazów i pełne nie do końca wydobywanych dźwięków, odurza podczas lektury tak, że pytanie o jego autobiograficzny charakter, stawiane przez badaczy, traci sens. Szukalskiego, przynajmniej w „Niemym Śpiewaku” nie można poddawać bezdusznym analizom: wystarczy zagłębić się w hipnotyzującą narrację.

Mały tomik wydawnictwa Mimochodem zawiera oryginalny tekst opowiadania (w języku angielskim), polski przekład dokonany przez Krzysztofa Jaskułę, biograficzny szkic autorstwa Lechosława Lameńskiego i wstęp do analiz językoznawczych, napisany przez tłumacza. Całości dopełnia jeszcze krótkie i treściwe wprowadzenie od wydawcy oraz – seria prac plastycznych Stanisława Szukalskiego, wkomponowanych w cały tom. Wydawać by się mogło, że przy tej ilości komentarzy i czynników odwracających uwagę od dzieła, istotnych przecież, bo Szukalski jest artystą zapomnianym – zwłaszcza w literackich poszukiwaniach – zginie gdzieś drobny utwór, w przeciwnym celu umieszczony w osobnej publikacji. Tymczasem „Niemy Śpiewak” nie zawodzi: natychmiast z rozpoczęciem czytania zaczyna nabudowywać się odbiorcom wizja pięknego, bezpowrotnie utraconego doświadczenia, w którym przyziemność miesza się z niezwykłością. Kilkuletni chłopiec odkrywa dopiero świat – jego uwagę przyciągają przede wszystkim rozmaite odstępstwa od zaobserwowanej już norm, najbardziej barwne wydają się te postacie, które zachowują się niezgodnie z konwencjami dorosłej rzeczywistości – a więc i te, które przez swoje zdziwaczenie stają się najbliższe dziecięcemu postrzeganiu otoczenia. Dla dziecka kuszące okazuje się zawarcie znajomości z ludźmi wyklętymi ze społeczeństwa. Maluch zafascynowany jest jednym z żebraków, zwanym Organistą – złamanym psychicznie człowiekiem, uosobieniem dziwactw i słabości, oraz Niemym Śpiewakiem – mężczyzną, którego niezwykłe koncerty chłopiec na zawsze zachował w pamięci.

Szukalskiemu udało się w tych sylwetkach, rozjaśnianych naiwną ufnością dziecka-wrażliwca-artysty zawrzeć kwintesencję sztuki. Jednocześnie zaproponował też czytelnikom prozę niemal namacalną, pełną zmysłowych doznań, zwielokrotnionych jeszcze przez kolejne wcielenia (czy: etapy życia) głównego bohatera. W całym artystycznym rozedrganiu jest jednak Szukalski niewiarygodnie wręcz precyzyjny – jego żabi koncert, choć składa się z kilku zaledwie gestów wirtuoza, owianych aurą tajemniczości (dostępny jedynie dla wybranych zdaje się być swoistym literackim sacrum), to przecież odtworzony jest przez bohatera-narratora w sposób, który nie pozostawia miejsca na obojętność.

Przepuszczanie tej oryginalnej lektury przez filtry intertekstualności czy językowych eksperymentów (których przecież żaden przekład oddać nie może) wydaje mi się pozbawioną sensu czynnością. O wiele lepiej dać się upoić rytmem niezwykłych, lirycznych fraz i przeżyć za sprawą tej opowieści coś niepowtarzalnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz