czwartek, 3 lutego 2011

Michał Dąbrowski: Dłoń

WNK, Warszawa 2011.

Powieść wybitna

Istniało spore prawdopodobieństwo, że „Dłoń” Michała Dąbrowskiego zamieni się w zwyczajną Bildungsroman, wyróżniającą się z szeregu innych jedynie kalectwem głównego bohatera. Na szczęście autor nie zdecydował się na podążanie wytyczonymi już ścieżkami i zaproponował historię oryginalną i wolną od schematów. „Bezkompromisowa opowieść o samoakceptacji” – głosi napis na okładce. I rzeczywiście „Dłoń” zamienia się w historię trudnego godzenia się z losem, ale jednocześnie pozostaje piękna na wielu płaszczyznach – poetyckiej, psychologicznej, socjologicznej i obyczajowej, wchłania się szybko, ale nie pozostaje bez wpływu na czytelników, którzy z całą pewnością nie będą odczuwać litości w stosunku do bohatera.

Ten urodził się bez prawej dłoni. Inność, której nie dało się w żaden sposób, mimo prób, zamaskować, stała się w dzieciństwie przyczyną wielu frustracji i kompleksów, powodowanych przede wszystkim zachowaniami nieprzygotowanego na zjawisko otoczenia. Michał Dąbrowski prowadzi czytelników przez kolejne trudne doświadczenia postaci, od zaniepokojenia dorosłych przez absurdalną nadzieję kilkulatka – że dłoń w pewnym momencie wyrośnie – po reakcje znajomych, wypracowywanie kompromisów raz radzenie sobie bohatera z odrzuceniem lub głupotą otoczenia. „Dłoń” koncentruje się wokół dwóch zagadnień: poczucia inności, zamieniającego zwyczajną egzystencję w katorgę – i tworzenia bariery ochronnej, budowanej z dumy i pewności siebie. Z jednej strony brak dłoni to „wstyd i łapka” – ulubione hasła znienawidzonej krewnej, z drugiej – możliwości, jakie daje niewykształcona ręka w bójkach z kolegami. Z jednej strony to dziewczyna, która ze wspólnego zdjęcia wydrapuje żyletką miejsce, w którym powinna znajdować się prawa dłoń bohatera, z drugiej – rubaszny góral, który dłoń stracił w wypadku. Michał Dąbrowski buduje swoją powieść ze zdarzeń małych i często nieistotnych – składających się na ważne momenty w życiu bohatera. Sytuacje nakreśla w książce po mistrzowsku, świetnie puentuje kolejne scenki i sprawia, że niełatwo o nich zapomnieć – nie ze względu na ograniczenia stawiane przed postacią, a z uwagi na ładunek emocjonalny zawarty w tych pozornie beznamiętnych, chłodnych opisach. Nie ma tu partii bezbarwnych, tak samo zresztą jak i obrazków banalnych czy łatwych do przewidzenia.

Dąbrowski portretuje bohatera bez dłoni – ale w wielu miejscach ważniejszym tematem okaże się bezradność społeczeństwa w obliczu czyjegoś niezawinionego dramatu. Wstrząsające będą sylwetki ludzi, którzy nie potrafią zachować się normalnie wobec chłopaka. Autor wtłacza ich w schematy ściśle określone i bezlitośnie obnażające bezmyślność. Zderza poprawność polityczną ze świadomością obłudy, szydzi z tych, którym kalectwo rozmówcy przesłania zdolność logicznego myślenia. Sięga czasem po karykatury, by wyostrzyć jeszcze niechlubne postawy osób pozostających – w fabule – na dalszym planie – celnie i bez kompromisów. Michał Dąbrowski nie próbuje grać na emocjach odbiorców, jego bohater doskonale poradzi sobie bez współczucia – i właśnie dlatego może wywoływać tak silne wrażenia.

Do przeglądu doświadczeń bohatera dochodzą zwierzenia dłoni, która wprawdzie fizycznie nie istnieje, ale w psychice postaci ma swoje stałe miejsce. Zaskakująco trafne są jej spostrzeżenia, choć obleczone w lekko liryczną otoczkę- nieco złośliwe, by wykluczyć wzruszenia, samolubne i egocentryczne – i prowadzone z niespodziewanej perspektywy. Łatwo przyjąć te wyznania jako pewnik i w tym także tkwi wielka siła „Dłoni”.

Zaskoczył mnie Michał Dąbrowski. Przedstawił powieść debiutancką, ale pozbawioną typowych dla debiutanta błędów. Oparł ją na własnej biografii, lecz wyzbył się uczuciowego podejścia do swojej postaci. Stworzył książkę, którą pochłania się błyskawicznie – i która na długo zapada w pamięć. W notce na czwartej stronie okładki Zbigniew Mikołejko napisał, że „Dłoń” jest „wybitną powieścią o naznaczeniu”. Określenie „powieść wybitna” pasuje do „Dłoni” idealnie.


1 komentarz: