Galaktyka, Łódź 2009.
Ludzie na zdjęciach
Fotografia portretowa jest nieuczciwa. Takie przynajmniej wrażenie można odnieść przy lekturze „Fotografii portretowej bez tajemnic” – bo Bryan Peterson zamiast skupić się w tej książce na nauce intrygowania widza zdjęciem, podsuwa całą masę sztuczek, które mają sprawić, by fotografia wyglądała wiarygodnie, a przy tym tak atrakcyjnie, żeby zainteresowali się nią potencjalni klienci. Nie ma tu mowy o wydobywaniu z twarzy informacji o charakterze, nie ma zbyt częstych prób opowiedzenia prawdziwej historii o człowieku. Człowiek okazuje się być modelem, materiałem do stworzenia zdjęciowej fikcji, a przynajmniej – elementem, który trzeba upiększyć, by fotografia zyskała na wyrazistości. I Peterson upiększa, z reguły na dwa sposoby – albo przez sięganie do wyrazistych, wiele mówiących rekwizytów i ubrań, albo przez wykorzystywanie popularnego programu do obróbki zdjęć, programu, który pozwala nie tylko zmienić kolor oczu, wybielić zęby czy nadać koszuli inny odcień, ale umożliwia fotomontażowe tricki. Dla jednych będzie to naturalny krok w pracy nad zdjęciem, dla innych metoda nie do przyjęcia: tak czy inaczej autor nie poprzestaje na podpowiedziach, jak wykonać udane zdjęcie.
Sporo miejsca poświęca pracy z ludźmi. Ponieważ zasadniczym jego celem jest zarabianie na fotografiach przekazywanych na przykład do banków zdjęć, stara się tak poprowadzić opowieść, by pokazać, jak tworzy się portrety przykuwające uwagę. Zadowolenie modeli schodzi tu na dalszy plan – zwłaszcza że często ludzie po drugiej stronie obiektywu to pomocni znajomi, rodzina czy wypożyczeni z agencji modeli pozujący. Dla Petersona ważne będzie za to tworzenie iluzji. Dlatego też zajmuje się wyjaśnianiem, na co przy zatrudnianiu modela zwracać uwagę – jak jego sylwetka koresponduje z naszkicowanym na portrecie zawodem, jak dzięki rekwizytom i odpowiedniemu doborowi strojów oszukać widza, a nawet – jak wykorzystywać tło do uwiarygodnienia zamkniętej w kadrze charakterystyki postaci. Zajmuje się też kwestiami psychologicznymi, uczy, jak zdobywać zaufanie nieznajomych, jak sprawić, by model czuł się swobodnie i jak podziękować mu za trud pozowania. Uczy przełamywania nieśmiałości oraz budowania sieci kontaktów. Opowiada o tym, jak przygotowywał się do uwiecznienia zwyczajów kilkuletniej córki i dlaczego czasem maleńka sylwetka człowieka nadaje sensu całej fotografii. Jest więc „Fotografia portretowa bez tajemnic” bardzo ciekawą wędrówką przez doświadczenia i przemyślenia jednego z twórców zdjęć, a przy tym i dobrą lekturą.
W publikacji tej znalazło się również miejsce na krótkie rozważania o wyborze obiektywów oraz wartości przysłony – zresztą i przy samych zdjęciach, których w książce Petersona bez liku, podawane są techniczne dane, dotyczące sprzętu. Będzie to wskazówka dla tych, którzy przygodę z fotografią dopiero zaczęli i jeszcze niezbyt pewnie poruszają się po nowym gruncie. Same fotografie Petersona są zachwycające – warto dla ich obejrzenia po tom sięgnąć. Wyjaśnianie krok po kroku możliwości Photoshopa to część książki, która wzbudzić może największe kontrowersje – podaje bowiem w wątpliwość sens obmyślania kadru i realizowania wizji artystycznych za pomocą samego aparatu fotograficznego: po co czekać na korzystne i interesujące odbiorców zjawisko, skoro można je wprowadzić do fotografii komputerowo?…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz