Noir sur Blanc, Warszawa 2010.
Spadek
Z powieści rozrywkowych to kryminały stanowią gatunek, którego schematy i rozwiązania zostały wypreparowane, skomentowane i wyeksploatowane przez mniej uzdolnionych twórców. Jerónimo Tristante proponuje odbiorcom tekst, który w całości i niemal do końca czerpie z klasycznych szkieletów konstrukcyjnych kryminałów – to z pewnością zaskoczy koneserów gatunku: autor wybiera drogę, którą nie powinien podążać, jeśli nie chce być oskarżony o nieoryginalność. W „Sprawie »Czarnej Wdowy«” sposób prowadzenia narracji i sięganie do sprawdzonych wzorców przyćmiewają fabułę – akcja toczy się obok wykorzystywanych klisz, a Tristante odwraca uwagę od treści. Sięga wprawdzie po modne w powieściach sensacyjnych motywy – ale nie eksponuje ich należycie, wskutek czego wizja sekretu Zakonu Różokrzyżowców staje się tylko dodatkiem do śledztwa. Detektyw Victor Ros zajmuje się sprawą mężczyzny, zamordowanego najprawdopodobniej przez żonę i jej kochanka – ale musi też stawić czoła własnej żonie, przeczulonej na punkcie praw kobiet i zaprzyjaźnionej z oskarżoną.
Jerónimo Tristante przenosi wydarzenia do pierwszej połowy XIX wieku, najprawdopodobniej po to, by pozbyć się skomplikowanych technologii i podkreślić siłę dedukcji. Victor Ros bowiem to kolejny superdetektyw, następca Holmesa, który z zaobserwowanych drobiazgów potrafi wysnuć daleko idące wnioski i zadziwić otoczenie logicznymi spostrzeżeniami. Udowadnia to od pierwszych stron, odszyfrowując m.in. zawód jednego ze swoich niespodziewanych gości. Tristante za wszelką cenę stara się podkreślić wyjątkowość swojej postaci – i czyni ją raczej nieznośną dla czytelników. Próbuje ocieplić wizerunek Rosa przez ukazanie jego relacji z ciężarną, sympatyzującą z sufrażystkami i upartą żoną. Problemy w pracy przekładają się w tej historii na kłopoty w domu i małżeńskie niesnaski. Jakby tego było mało, teściowa detektywa zamierza związać się z pewnym podejrzanym typem, służąca zachodzi w ciążę (i trzeba odnaleźć i przekonać do ożenku jej amanta). Victor Ros popełnia błędy w pracy, przez co giną kolejne prostytutki, a żona bohatera z uporem broni głównej podejrzanej. Tristante komplikuje akcję, przeplata wątki obyczajowe kryminalnymi i troszczy się o to, by powieść nie wybrzmiewała jednowymiarowo.
Ale efekt momentami psuć może narracja. Oddalenie wydarzeń w czasie mogłoby tłumaczyć rozwiązania tekstowe – ale zdarza się, że narrator rzuca się w oczy – co jest w tego typu książce zupełnie niepotrzebne. Przeniesienie akcji do XIX wieku usprawiedliwia dość sztywne, „literackie” a nie potoczne dialogi – ale nie będzie żadnym wyjaśnieniem dla przechodzenia od wszystkowiedzącego narratora do opowiadacza, który wtrąca emocjonalne komentarze, pyta o rozwój wydarzeń, zamienia się w nieświadomego obserwatora, który na równi z czytelnikami odkrywa dopiero sekrety fabuły. Takich fragmentów jest w książce zaledwie kilka, ale są zauważalne, nie należą zatem do sprawnie wplecionych w tekst.
W tomie chodzi przede wszystkim o dostarczenie rozrywki odbiorcom, stąd dramatyczne chwilami sytuacje, nierozstrzygane do ostatnich stron tajemnice, stąd motywy obyczajowe, stale towarzyszące sprawom kryminalnym. I Jerónimo Tristante rozrywkę czytelnikom przynosi. „Sprawa »Czarnej Wdowy«” rozkręca się z czasem i coraz bardziej wciąga, chociaż na początku wydaje się zbyt schematyczna i sztywna, pozbawiona swobody w prowadzeniu historii i powtarzalna – ale autor mimo wszystko odnosi sukces, angażuje odbiorców w prezentowaną przez siebie opowieść.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz