WNK, Warszawa 2010.
Dramaty rodzinne
Patrick Gale przyzwyczaja powoli swoich odbiorców do narracji spokojnej, niemal transparentnej. Nie musi silić się na oryginalny język, skoro sedno jego opowieści tkwi w prezentowanych i nie zawsze od razu oczywistych ludzkich dramatach – kojący rytm narracji nie idzie zatem w parze ze spokojem fabularnym. I prawdopodobnie na tym polega istota urzekającej prozy Gale’a. Chociaż w „Domu w Kornwalii” forma urozmaica i wzbogaca przekaz, a właściwie nawet staje się podstawowym czynnikiem zwodzącym odbiorców.
W książce przeplatają się dwie opowieści: „Oddany morzu” oraz „Niebieski dom”. Połączone są sylwetkami bohaterów, podzielone – przeszło trzema dekadami. W pierwszej historii John i Frances zajmują się wychowaniem małego (i jedynego) synka, Juliana. Julian, jak każde dziecko, ma swoje tajemnice i sekrety – do najważniejszych należy zakazane i niebezpieczne porozumienie z jednym z więźniów, Henrym. John jest naczelnikiem więzienia, stąd osobliwe znajomości Juliana. Okazuje się, że mały chłopiec może nieświadomie przysłużyć się przestępcy i zyskać jego wdzięczność. Malec także osiąga korzyści z kontaktów z kryminalistą – uczy się od niego kolejnych przekleństw i nieprzyzwoitych określeń, których wprawdzie nie będzie mógł używać publicznie, ale których znajomość daje mu satysfakcję i poczucie siły. Druga opowieść rozgrywa się w tej samej scenerii, w położonym nad morzem domku w Kornwalii – co dla bohaterów na początku nie jest zbyt oczywiste. Czterdziestoletni Will na wyprawę do domku zabiera swoich rodziców, Johna i Frances. Starsze pokolenie nie zmienia swoich przyzwyczajeń ani wspomnień – młodsze odcina się od przeszłości do tego stopnia, że rozszyfrowanie powiązań między postaciami zajmie czytelnikom trochę czasu, a powieści nada posmaku niespodzianki. Nie oznacza to, że przeszłość stanowi jedyną troskę bohaterów. Will jest homoseksualistą – niełatwo mu znaleźć właściwego partnera, wdaje się w romans ze swoim szwagrem, co odbywa się z krzywdą dla całej trójki. Ale wakacyjna znajomość niesie ze sobą nie tylko zapowiedź przygody, to może być szansa na odmianę losu. Jeśli tylko bohaterowie odważą się podążać za szczęściem. Bo „Dom w Kornwalii” przepełniony jest dramatami, komplikacjami trudnymi do rozwiązania, wstydliwymi sekretami i przerażającymi niekiedy informacjami. Patrick Gale wydobywa na światło dzienne intymne sprawy bohaterów, lecz czyni to w taki sposób, że prywatność upubliczniona traci wymiar konfesyjny, przestaje kojarzyć się z czyjąś tajemnicą, zaczyna za to tłumaczyć struktury międzyludzkich relacji. Mocno zmysłowe przygody Willa walczą o uwagę odbiorców z chorobą Frances: ta postać stopniowo traci pamięć, zmaga się z Alzheimerem, co szczególnie dla otoczenia staje się niezwykle uciążliwe. Patrick Gale koncentruje się na podkreślaniu zagadnień, na które bohaterowie nie do końca mają wpływ. Rozwija akcję nie przez odpowiednio dobrane sekwencje wydarzeń, a przez psychologię postaci.
„Dom w Kornwalii” jest przede wszystkim książką, która powoli choć konsekwentnie rozkwita. Nie od razu pozwala czytelnikom odszyfrować wszystkie tajniki fabuły, zwodzi odbiorców i manipuluje nimi, pokazując bohaterów w różnych fazach życia i z różnym bagażem doświadczeń – bohaterów, którzy nie zawsze są w stanie zapanować nad własnym życiem. Postacie nie wyciągają wniosków ze swoich przeżyć, nie przywiązują też większej wagi do przeznaczenia. Poruszają się w rzeczywistości dość chaotycznie, ale z szeregu rzekomych przypadków wyłaniają się zaskakująco spójne obrazy. Pożądanie i samoświadomość (zobrazowana przez ulatniającą się pamięć) – to dwa wielkie tematy, które pozwalają sterować całą akcją. Do tego Patrick Gale dodaje mistrzowską wręcz prozę – spokojną i niewzruszoną, bez względu na prezentowane właśnie sytuacje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz