wtorek, 30 listopada 2010

Magdalena Kordel: Uroczysko

Prószyński i S-ka, Warszawa 2010.

Świat bez wad

Po „Uroczysko” Magdaleny Kordel sięgnęłam, bo spodobała mi się atmosfera „Sezonu na cuda”, kontynuacji tej powieści. Nie mogło zatem „Uroczysko” przynieść zaskoczeń fabularnych, a „zaledwie” ciekawą realizację ogranego we współczesnych czytadłach dla pań schematu. O ile „Sezon na cuda” faktycznie urzeka i budzi ciekawość, co do pisarskich wyborów dokonywanych przez autorkę, o tyle „Uroczysko” wydaje się tytułem opartym mocno na twórczości dwóch bestsellerowych pisarek – Katarzyny Grocholi i Małgorzaty Musierowicz. Mówiąc w skrócie, to fabuła Grocholi opowiedziana językiem Musierowicz: nic nowego, nic zaskakującego, ale czyta się wspaniale – jako obyczajówka dla zabicia czasu sprawdza się „Uroczysko” idealnie.

Majka została właśnie porzucona przez męża. Teraz z piętnastoletnią córką, psami i kotem musi na nowo ułożyć sobie życie. Jakby nie dość jej było upokorzeń, dowiaduje się że będzie musiała spłacać długi męża z racji wspólnoty majątkowej. Żeby nabrać dystansu (a raczej: upić się i porządnie popłakać w samotności) jedzie w Sudety, do domu odziedziczonego po dalszej krewnej. Nagle spostrzega, że małe miasteczko, Malownicze, jest całkiem niezłym miejscem na rozpoczęcie nowego etapu egzystencji i postanawia się tam przeprowadzić. Kibicują jej w tym nie tylko rodzice i wierna przyjaciółka, ale nawet miejscowi, potrafiący niekonwencjonalnie rozwiązywać problemy. Maja ma szansę na szczęśliwe życie…

To, że fabuła nie zaskakuje, nie jest wcale wadą książki: wpisany w tego rodzaju historie optymizm ma swoje prawa, historia musi być krzepiąca i budująca, nawet kosztem realizmu. Ale Magdalena Kordel ładnie ją opowiada, kto wie, czy nie ładniej nawet niż w „Sezonie na cuda”. Płynie przez swoją opowieść, kusi zgrabnymi frazami (chociaż z „lecz” w bezpośrednich wypowiedziach postaci mogłaby bez żalu zrezygnować) i zaprasza do lektury. Równy rytm przynosi ukojenie i pocieszenie, a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze humor. „Uroczysko” nie ma w sobie nic z agresji czy drapieżności, tu liczy się dobro, zaufanie i ciepło – ale bohaterka nie jest pozbawiona zmysłu ironii, potrafi od czasu do czasu błysnąć dowcipem (częściej w warstwie narracyjnej niż w książkowych sytuacjach), co jeszcze bardziej uprzyjemnia czytanie. Obecność motywów z Grocholi zapewnia dynamizm historii – styl Musierowicz natomiast daje czytelniczkom poczucie bezpieczeństwa, wrażenie obcowania z czymś znanym i dawno oswojonym – stąd bierze się potem lekturowy spokój.

Magdalena Kordel pożycza sobie różne sceny od swoich poprzedniczek i rozbudowuje je – przykładem może być scena z różowymi bluzkami, w które klasa Majki solidarnie się przyodziewa (motyw z „Jeżycjady”) – ale wprowadzenie do „Uroczyska” motywu inteligentnej i pomysłowej młodzieży zwiększa jeszcze atrakcyjność książki i oddala podejrzenia o tani sentymentalizm. Majka, otoczona przyjaciółmi, może cieszyć się swoim szczęściem, bez oglądania się na przeszłość – naszkicowanie tego udało się autorce bez zarzutu.

„Uroczysko” jest książką, po którą sięga się jak po kubek z gorącą czekoladą – ma ogrzewać, pocieszyć, odpędzić codzienne smutki i zapewnić ucieczkę od tego, co nieprzyjemne. Stąd idealizacja nowego życia Majki, stąd silny optymizm. Kto tego nie zaakceptuje, nie będzie czerpał z powieści Magdaleny Kordel przyjemności. A przecież to naprawdę miła książka.

1 komentarz:

  1. Szukać jakoś specjalnie chyba nie będę, ale jak mi wpadnie w ręce to chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń