Iskry, Warszawa 2010.
Historia prywatna
„Moimi dziećmi są mieszkający we Francji syn Kasper, córka Faustyna i syn Franciszek. Ale to już zupełnie inna opowieść, o innych sprawach, innych ludziach i innych czasach” – tymi słowami Krzysztof Teodor Toeplitz zakończył książkę „Rodzina Toeplitzów”, świadomie urywając ją w ważnym momencie. 30 marca 2010 roku Krzysztof Teodor Toeplitz zmarł – czytelnicy nie doczekają się zatem kontynuacji rodzinnej opowieści, chyba że zadanie archiwizowania prywatnych dziejów przejmie potomstwo autora – tak jak KTT, który do stworzenia tomu „Rodzina Toeplitzów” wykorzystał pamiątki przeszłości, bogate (ze względu na treść) i skrupulatnie zbierane przez ojca. Dlatego zresztą publikacja „Rodzina Toeplitzów” nosi podtytuł „książka mojego ojca”.
Opowieść rozpoczyna się w roku 1806: lakoniczna informacja o przodku, który jako pierwszy przybrał nazwisko Toeplitz, zachęca do genealogicznych poszukiwań i próby zrozumienia losów protoplasty. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, początki historii nieco rozmywają się w mrokach dziejów, a ze względu na niezbyt duży zasób wiadomości (i mocno ograniczone możliwości dotarcia do innych, nieznanych przekazów) Krzysztofowi Teodorowi Toeplitzowi udaje się zamknąć losy jednego pokolenia w obrębie rozdziału. Z konieczności prowadzi tam raczej kronikarską pracę, odnotowuje najważniejsze wydarzenia – śluby czy zgony. Im bliżej czasów współczesnych, tym – rzecz jasna – więcej szczegółów. Zaczyna się wykorzystywanie dawnych listów i notatek, uwag, które zachowały się na papierze i przetrwały przez wieki. Widać tu wyraźnie ogrom pracy Kazimierza Leona Toeplitza, który zachowane dokumenty nie tylko pieczołowicie opisywał, ale również komentował i weryfikował. Z jego ustaleń KTT często korzysta, zaznaczając źródło swojej wiedzy. Książka zamyka się na czasach drugiej wojny światowej, z kilku co najmniej powodów: rozproszenia się rodziny, zaprzestania gromadzenia materiałów, a nawet – lęku przed subiektywnym podejściem do znanych już autorowi członków rodziny. Sama wojna już potraktowana została dość pobieżnie, stanowiła dla autora wyraźną cezurę w rodzinnych dziejach.
Takie podejście do zgromadzonego przez ojca archiwum przełożyło się wyraźnie na sposób pisania. Krzysztof Teodor Toeplitz wypreparował z kronik rodzinnych czyste fakty – z rzadka decydował się na podanie niepotwierdzonych informacji, zawsze zaznaczając ich wątpliwe pochodzenie. Zrezygnował z tego wszystkiego, co skusi dzisiaj zwykłych czytelników – z plotek, anegdot, powtarzanych z pokolenia na pokolenie historii prywatnych, osobistych i niehistorycznych (to jest, niewartych utrwalenia w poważnym dziele). Przodkowie autora nie zawsze przypominają przez to postacie z krwi i kości, czasami składają się z dat i ważnych życiowych decyzji (na przykład w wyborze żony lub zawodu). KTT pisze kronikę rodu, nie pamiętnikarskie czytadło – z tego trzeba zdawać sobie sprawę przed przystąpieniem do lektury. Autorowi bardzo zależy na zachowaniu obiektywizmu (co nie musi być łatwe, skoro przedstawia historię własnej rodziny), na spokojnej i wolnej od emocji narracji. Nie chce, by uczucia przesłaniały mu opis faktów – widać to w lekturze.
Nie oznacza to, że „Rodzina Toeplitzów” jest nudna. KTT przedstawia zachwycający obraz dziejów prywatnych. Pokazuje, jak losy żydowskiej rodziny splatają się z przeszłością polskich przodków. Skupia się na procesie asymilacji, naświetla decyzje kolejnych Toeplitzów, często zatrzymuje się też nad obecnością w historii przedwojennej sławnych ludzi (na przykład – przyjaźnią jednego z Toeplitzów ze Stanisławem Przybyszewskim). Dużo tu polityki, angażowania się w sprawy kraju – autora interesują bardziej aspekty życia publicznego przodków niż ich prywatne i ulotne doznania czy przemyślenia. Innymi słowy, Krzysztofa Teodora Toeplitza niespecjalnie obchodzą kwestie efemeryczne, mało istotne w obliczu dziejów – stara się za to utrwalić te elementy egzystencji, które kształtowały postawę wobec ojczyzny. Daje Toeplitz opis specyficznie pojmowanej obyczajowości, przegląd wyborów życiowych swoich przodków – i udowadnia, że warto zajmować się przeszłością, ocalać rodzinne pamiątki i dbać o zachowanie wiedzy o wcześniejszych pokoleniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz