niedziela, 14 listopada 2010

Andrzej Żak: Brajan i ogniowe smoki

Skrzat, Kraków 2010.

Walka z ogniem

Andrzej Żak w powieściach fantasy dla najmłodszych sprawdza się bez zarzutu. Nie komplikuje nadmiernie akcji, nie zmusza odbiorców do poznawania zasad rządzących wymyślonym światem, zajmuje się jedynie podmianą wybranych elementów – czyli na kanwę powieści przygodowej i realistycznej nakłada kilka schematów z wyobraźni: baśniowe stwory, magiczne zdolności i ponadrealne konflikty wystarczą, żeby skonstruować naprawdę dobrą, to jest ciekawą oraz niemęczącą, powieść fantasy. Tak jest także z „Brajanem i ogniowymi smokami” – książką, dla której smutną inspiracją stała się tragiczna śmierć sześcioletniego Brajana Chlebowskiego. Chłopiec powiadomił straż o pożarze kamienicy, sam jednak w tym pożarze stracił życie. Andrzej Żak korzysta z demiurgicznych możliwości autora i zmienia smutne zakończenie, nie pozwala swojemu bohaterowi zginąć, ale też nie natychmiast go ocala.

Brajan – bohater powieści – nie umie poradzić sobie ze starszymi kolegami, którzy dokuczają mu w szkole. Jego rodzice pracują za granicą, chłopiec mieszka z babcią. Na szczęście ma starszego brata, Kamila, na którego zawsze może liczyć – i mądrych nauczycieli. Pewnej nocy w domu Brajana wybucha pożar. Chłopiec dzwoni po straż pożarną i traci przytomność. Tu zaczyna się właściwa część historii. Brajan znienacka przenosi się do nieznanego sobie świata, świata, w którym magia jest na porządku dziennym, a okrutne smoki atakują mieszkańców. Na początku bohater jest przerażony, zwłaszcza że nie ma przy nim starszego brata, który zawsze służył pomocą – ale szybko wciąga go wir dziwnych i niezwykłych wydarzeń. W końcu nie zawsze ma się okazję poznać prawdziwego, groźnego smoka i zaprzyjaźnić się z nim. W krainie Riss Brajan cieszy się specjalnymi względami: traktowany jest jako ten, który pokonał ogień. Ma szansę uczyć się czarów, a nowi znajomi – między innymi uczennica maga, Zoia – zadbają o to, by nie wpadł w sidła podstępnych stworów. W końcu będzie mógł wrócić do domu – i do swojego ciała. Podobnym zabiegiem posłużył się nie tak dawno Jacek Tomasz Roczniak w „Woodwardzie”.

W „Brajanie i ogniowych smokach” Andrzej Żak nie unika mówienia o sprawach trudnych, ale bardzo je łagodzi. Moment przejścia do krainy Riss owiany jest tajemnicą, chłopiec – a razem z nim młodzi odbiorcy – dowie się tylko tyle, że brat i babcia zostali „po tamtej stronie” – i że prędzej czy później i tak wszyscy się spotkają. Wybudzony ze śpiączki dowiaduje się jedynie, że przespał w klinice, jak niedźwiedź, całą jesień i zimę, sam natomiast, chociaż przeżył w międzyczasie sporo przygód, nie ma pojęcia, co w tym czasie przeżywali jego bliscy. Nie mówi Andrzej Żak wprost o śmierci ani o strachu, chroni swojego bohatera – ale pozwala mu uczestniczyć – jako bohaterowi właśnie – w wydarzeniach czasem mrożących krew w żyłach.

Rozeznanie w fantastycznej krainie ułatwiają zamieszczone na wewnętrznych stronach okładki bestiariusz (ilustracje przedstawiające magiczne stwory razem z ich książkowymi nazwami) oraz mapa krainy Riss – ale też Andrzej Żak nie rozprasza specjalnie uwagi odbiorców, nie każe koncentrować się na zbędnych drobiazgach. Prezentowany przez niego świat jest spójny i sensowny, a także łatwy do przyswojenia przez dzieci. O tym, że książka stanowi hołd złożony Brajanowi Chlebowskiemu przypomina posłowie – wyjaśnienie autora. Dodatkowo pojawia się też słowo o fundacji „Akogo?” i klinice Budzik, to bardziej informacja dla rodziców niż dla małych czytelników tej powieści – lecz i ci ostatni sporo na tym skorzystają.

Łukasz Ryłko idealnie sprawdził się jako ilustrator (najsłabszym punktem jego grafik wydaje się okładkowy Brajan, jest zbyt prostolinijnie komiksowy w porównaniu z robiącymi wrażenie baśniowymi stworami, które przedstawia Ryłko genialnie). Prostym a przyjemnym i udanym zabiegiem jest wprowadzanie na każdej stronie motywu poszarpanych i nadpalonych kartek. Pomysł ten dobrze komponuje się z całością, dzięki czemu historia jeszcze nabiera barw. A na stronie 197 książę mówi "karzę cię ściąć". Szkoda.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz