sobota, 4 września 2010

Richelle Mead: Pocałunek cienia

Nasza Księgarnia, Warszawa 2010.


Pożegnanie z mrozem

Trzytomowa „Akademia wampirów” do ostatniej strony nie rozczarowuje. Jeśli komuś przypadły do gustu rozwiązania z pierwszej części, ten w części trzeciej, w „Pocałunku cienia”, znajdzie ich najlepszą realizację. Richelle Mead znakomicie wykorzystała możliwości, jakie dawał jej wykreowany świat wampirów, dampirów, morojów i strzyg, sięgnęła po wątki zainicjowane w tomie otwierającym cykl i wyprowadziła z nich sytuacje często nieprzewidywalne. „Pocałunek cienia” pasjonuje do ostatniej strony i podrzuci młodym odbiorcom sporo tematów do rozmyślań. Konstrukcja świata powieściowego uwodzi tym bardziej, że nie jest to świat wolny od błędów i niedoskonałości. Ich przywoływanie to mistrzostwo.

Rose Hathaway kończy już naukę w szkole świętego Władimira. Czekające ją podczas ostatnich miesięcy ćwiczenia i testy to jednak spore wyzwanie: dziewczyna nie będzie tym razem opiekować się swoją przyjaciółką Lissą, a jej chłopakiem, do którego nie czuje szczególnej sympatii. Po raz pierwszy od dawna Rose zaczyna niepokoić się przyszłością: pojmuje, że nie ma zagwarantowanego miejsca pracy przy ostatniej żyjącej przedstawicielce rodu Dragomirów. Powodów do lęku ma zresztą bohaterka więcej: zaczyna bowiem widzieć duchy. Teoretycznie wśród wampirów i strzyg obecność kolejnych przedstawicieli świata zjaw nie powinna dziwić – ale dla bohaterów książki duchy nie są bytami realnymi. Rose zauważa postać chłopaka, który zginął podczas ostatnich walk ze strzygami (zdarzenie opisane w drugim tomie) – a teraz wyraźnie próbuje ją ostrzec. Nastolatka dostrzega też, że mimowolnie przejmuje złe emocje Lissy, boi się z tego powodu obłąkania. Na szczęście nie jest sama: może liczyć na pomoc Dymitra.

Jak zwykle dzieli Richelle Mead opowieść na dwie sfery: kwestie batalistyczne rozwija w drugiej części tomu, opisy walk są dość pomysłowe i dynamiczne, a przy tym oryginalne – mimo ograniczonych możliwości, jakie mają bohaterowie. W zajmującym opowiadaniu o walkach i potyczkach Richelle Mead ujawnia swój pisarski kunszt – bo obok tego motywu znajdzie się w książce zagadnienie znacznie bardziej trafiające do przekonania i wyobraźni nastoletnich odbiorczyń – to jest sfera uczuć. Cały cykl „Akademia wampirów” budowany jest na pięknie przedstawianej zmysłowości. Także „Pocałunek cienia” aż kipi od emocji głównej bohaterki – nieważne, czy Richelle Mead opisuje pożądanie i miłość Rose i Dymitra, nastoletnią fascynację Lissy i Christiana, strach, ból, żal, rozgoryczenie czy nienawiść – za każdym razem jest przekonująca i sprawia, że doznania postaci udzielają się czytelniczkom.

Rose boryka się z wieloma problemami, które obce są nastoletnim odbiorczyniom tej książki. Mierzy się z poczuciem odpowiedzialności, ze świadomością, że „oni są ważniejsi”. Zastanawia się nad technikami walk ze strzygami i wnika do umysłu najlepszej przyjaciółki, by sprawdzić, czy nic jej nie zagraża. Ale też w stopniu najwyższym doświadcza tego, przez co wszystkie dorastające dziewczyny przechodzą: miłości, oddania, pożądania, nadziei i tęsknoty. Richelle Mead połączyła te dwie sfery bez trudu. W „Pocałunku cienia” przenikają się one i wyzwalają ciekawość.

Także w tym tomie powtarza autorka podstawowe założenia wyimaginowanego świata – czyni to jednak subtelnie, wyjaśnia poszczególne sprawy w różnych punktach opowieści, co sprawia, że da się „Pocałunek cienia” czytać jako osobną historię – ale właściwie po co? Znacznie lepiej smakuje jako rewelacyjne ukoronowanie serii. „Akademia wampirów” to cykl piękny od strony literackiej i bez zarzutu od strony fabularnej. Zresztą – kto już sięgnął po poprzednie części, z pewnością „Pocałunku cienia” nie mógł się doczekać. To książka hipnotyzująca i niedająca o sobie zapomnieć. I nawet można by wybaczyć trzem korektorkom, że przepuściły koszmarny ortograficzny błąd („każe” zamiast „karze”).

Co odczuwa się po zakończeniu czytania? Żal, że wszystko zniknęło? Ciekawość dalszych losów? Na pewno tęsknotę za stylem pisania Mead – i to wielki sukces autorki, która nie próbowała podporządkować się wymogom rynku, ale znalazła swój sposób na przyciągnięcie uwagi odbiorców.

2 komentarze:

  1. Kurcze jeszcze nie czytałam, ale mi narobiłaś ochoty:) Poprzednie części oczywiście czytałam i tak samo uważam, ze Mead pisze bardzo oryginalnie, wyróżnia się pośród innych książek gatunku. Jutro idę do księgarni w takim razie.

    OdpowiedzUsuń