środa, 8 września 2010

Jill Kargman: Rozwód od Armaniego

WNK, Warszawa 2010.

Kopciuszek z wyższych sfer

Gdyby wytyczyć główną oś fabularną „Rozwodu od Armaniego”, szybko okazałoby się, że Jill Kargman posługuje się bardzo oklepanym schematem. Ale posługuje się nim zupełnie świadomie, czerpie z niego i odświeża motywy do znudzenia powielane w literaturze dla pań. Przez to powieść, choć przecież dość przewidywalna za sprawą linii głównego wątku, zapewni rozrywkę czytelniczkom.

Bohaterka, trzydziestoparoletnia Holly Talbott, jest żoną rekina biznesu i matką kilkuletniego chłopca. Chcąc nie chcąc uczestniczy w życiu towarzyskim elit – bierze udział w imprezach charytatywnych i spotkaniach, które wprawdzie nie przynoszą jej radości, ale są obowiązkiem połowicy finansisty. Stara się sprostać oczekiwaniom sfer, w których się obraca – a każdy jej krok jest pilnie obserwowany przez nastawione na plotki quasi-przyjaciółki oraz wyniosłą teściową. Świat milionerów i miliarderów rządzi się swoimi bezlitosnymi prawami, a kto z niego wypadnie, jak najbliższa przyjaciółka i szwagierka Holly, Kiki, nie ma raczej szans na powrót do łask wybrednych rodów. Kiki wypadła z obiegu za sprawą rozwodu – lecz rozpad jej małżeństwa następował stopniowo i kobieta mogła oswoić się z myślą o rozstaniu. Dla Holly widok męża całującego się z młodą kobietą i odkrycie prawdziwych przyczyn rzekomych wyjazdów w delegację był szokiem – na szczęście Kiki nie straciła głowy i przeprowadziła przyjaciółkę przez koszmar rozwodu. Holly może zacząć nowe życie – nie potrafi jednak zachowywać się uwodzicielsko wobec nowych znajomych.

Rozwód – nowa miłość – szczęście w życiu – przez ten schemat przeprowadza swoją bohaterkę Jill Kargman Baśń o Kopciuszku z odzysku ziszcza się nie za sprawą braku kreatywności autorki, a ze względu na sposób realizacji tematu. Oryginalnego wymiaru nabiera książka dzięki umiejscowieniu akcji w świecie większości czytelniczek niedostępnym i ironicznemu potraktowaniu rzeczywistości milionerów. Siłą tej powieści jest mocne osadzenie przygód Holly w egzotycznej dla większości odbiorczyń scenerii – hedgingowe żony nie muszą martwić się o prozaiczną codzienność – czas upływa im więc na intrygach i planowaniu kolejnych spotkań towarzyskich. W świecie, gdzie pieniędzy jest tak dużo, że schodzą na dalszy plan, do głosu nie dopuszcza się uczuć. Dopiero uwolnienie się z toksycznej sfery przyniesie prawdziwe wytchnienie – i cały szereg dylematów. Holly nie tęskni za życiem wśród biznesmenów – mało tego, za żadne skarby nie chce trafić z powrotem do tego grona. Zazdrości wyzwolonej Kiki swobody w kontaktach z nowo poznanymi mężczyznami i bardzo powoli otwiera się na kolejny etap swojej egzystencji. Rytm jej życia – podobnie jak rozdziałów w książce – wyznaczają ironiczne cytaty, dotyczące relacji małżeńskich.

„Rozwód od Armaniego” wyróżnia się wśród typowych romansów także ze względu na całe mnóstwo schematów, tabelek i wykresów. Holly przygotowuje je dla wyjaśnienia otoczki hedgingowego stylu bycia. Nie traktuje owych projektów poważnie, wszystkie wyliczenia mają na celu wykpienie rzeczywistości milionerów szybko i bez zbędnych komentarzy. Dystans do samej siebie i do swojej przeszłości pozwala bohaterce snuć opowieść bez niepotrzebnych sentymentów, buduje też płaszczyznę porozumienia z czytelniczkami. To typowo babska lektura, spajająca lekko feministyczną postawę z początku historii z całkowitym oddaniem i powrotem do tradycji XIX-wiecznych romansów pod koniec. Jill Kargman połączyła te konwencje dość zgrabnie, tak, by bawić i dostarczać rozrywki, a jednocześnie pokazać niezłomność swojej postaci. Chociaż z góry wiadomo, jaki będzie finał opowieści, lektura płynie przyjemnie, także dzięki oddaleniu sfer z historii. Z uwagi na oryginalną scenerię mogła sobie autorka pozwolić na wykorzystanie fabuły rodem z baśni dla małych dziewczynek – a to w przypadku „Rozwodu od Armaniego” oznacza rozrywkę i dobrą zabawę bez zastrzeżeń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz