niedziela, 4 lipca 2010

Polly Horvath: Wyspa

Nasza Księgarnia, Warszawa 2010.

Alienacja

Wśród modnych dzisiaj powieści dla nastolatków dominują historie realistyczne i mocno zakotwiczone w aktualnej codzienności. Na tym tle wyróżnia się „Wyspa” autorstwa Polly Horvath – odważnie budowana, surrealistyczna i drażniąca książka, przepojona drapieżnym dowcipem i atmosferą grozy. To relacja polifoniczna i nieprzewidywalna, jej bohaterowie zostali nakreśleni wyraziście, ale nigdy do końca nie zdradzają swojego prawdziwego ja. Polly Horvath nie chce dołączać do grona autorów prostych opowiastek, woli zaczepiać i prowokować, wykorzystując – jako podstawę fabuły – scenerię rodem z horrorów i kąśliwy absurd – „Wyspa” to lektura dla wymagających czytelników.

Rodzice piętnastoletniej Meline oraz rodzice starszej o rok kuzynki Meline, Jocelyn, zginęli w katastrofie pociągu w Zimbabwe – obie dziewczyny trafiają do ekscentrycznego krewnego, stryja Martena. Jocelyn wyszła cało z tragicznego wypadku – lecz koszmar powraca do niej w snach. Rzeczywistość także nie wygląda wesoło: stryj Marten to dziwak i samotnik. Mieszka sam na wyspie i rozmyśla nad odkryciami naukowymi. Nie kontaktuje się z ludźmi – zakupy robi przez internet, a zamówione towary zrzuca w źle zabezpieczonych paczkach z helikoptera pilot Sam. Stryj nie ma pojęcia o potrzebach dorastających dziewczyn – i o prowadzeniu domu. Zatrudnia dziwaczną żydowską gosposię, która po śmierci całej swojej rodziny pragnie kontaktu z innymi ludźmi, a jednocześnie jest trudna do zniesienia, bo cały czas narzeka. Na wyspie pojawia się jeszcze tajemniczy lokaj w kołnierzyku – stryj Marten ostatecznie traci szansę na wymarzoną samotność. Meline i Jocelyn, chociaż połączone wspólnym dramatem, nie umieją i nie chcą się dogadać. Gosposia raczy się uzależniającym lekarstwem o narkotycznym działaniu, lokaj częstuje miętówkami i nie jest tym, za kogo się podaje, stryj buduje swój świat na wzór konwencjonalnych obrazków. Pięć odizolowanych od ludzi postaci żyje w podwójnej samotności.

Egzystencję Meline ubarwia jednak dziwna legenda o pilotach samolotów, szkolonych w bezsensowny sposób, a właściwie – decyzją szalonego dowódcy zabijanych w okrutnym eksperymencie. Wyspa jest tak naprawdę cmentarzyskiem, pełnym wraków rozbitych maszyn i ukrytych grobów. A co, jeśli piętnastolatka potrafi skonstruować samolot?

Polly Horvath nie boi się oryginalności, unika kompromisu i banałów. Do końca książki nie rozwiązuje nawarstwiających się tajemnic, utrzymuje klimat niepewności i lęku – za to w drobiazgach stale rozśmiesza. Wprowadza marionetkowe zachowania, przełamuje rutynę, nagłym odejściem od zwyczajności budząc komizm. Zabawna jest gosposia, która do gderliwych monologów wtrąca żydowskie zwroty, przez co staje się dla domowników niezrozumiała (czytelnicy mogą skorzystać ze słowniczka, zgrabnie wplecionego w końcówkę historii, ale też niesygnalizowanego wcześniej). Dowcipne jest przedstawienie stryja Martena, człowieka kompletnie zagubionego w prawdziwym świecie i szukającego dla siebie alternatywy. Odejście od realizmu umożliwia Polly Horvath ubarwianie galerii dziwolągów – tu nie liczą się typowe w młodzieżowych powieściach tematy: miłość, przyjaźń czy problemy wieku dorastania. Nawet motyw wyjściowy, utrata rodziców, standardowo hasło wykorzystywane dla symbolicznego uwolnienia bohatera i umożliwienia mu swobody ruchów, nie służy tu do tradycyjnego rozwijania wątków.

Autorka naświetla opowieść z różnych stron – każdy z pięciu mieszkańców dziwnej wyspy ma szansę przedstawić swój punkt widzenia – nie jest to przypadkowe rozwiązanie, skoro bohaterowie nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Zamiast zderzać opinie w bezpośrednich konfrontacjach, Polly Horvath zestawia komentarze. Zmienia style mówienia postaci i w języku także sięga po dowcip. Na Wyspie każdy żyje osobno, z dala od innych. Każdy może liczyć tylko na siebie. A jednak znajdzie się tu i coś budującego, dającego nadzieję na poprawę losów nietypowej rodziny. Kto poszukuje w powieściach z literatury czwartej oryginalności, siły i pomysłu, ten po lekturze „Wyspy” zawiedziony nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz