WAM, Kraków 2010.
W przestworzach
Chociaż „Zuzka na spadochronie” Agnieszki Marii Stefańskiej nosi podtytuł „powieść dla nastolatek”, to raczej dotrze do młodszych odbiorczyń. Autorka sprawdziła się w niebanalnej fabule, za to całkowicie poległa w narracji, a przy tym w kilku miejscach niepotrzebnie wprowadziła religijne kazania (ale rzecz została wydana przez WAM, więc można się było obecności takich akcentów spodziewać – szkoda, że Stefańska stawia jednak na nachalne moralizowanie). W „Zuzce na spadochronie” cieszyć może za to udane przedstawienie nietypowego hobby, martwić – przedwczesne zamykanie wątków i słaba warstwa literacka.
Prawie osiemnastoletnia bohaterka nie toleruje kłamstwa. Jednak żeby zaimponować chłopakowi, który zwrócił na nią uwagę, Zuzka opowiada o swoich skokach na spadochronie – kreuje się na nadzieję spadochroniarstwa, choć z tym sportem nie ma nic wspólnego. Okazja do naprawienia błędu i wyciszenia wyrzutów sumienia nadarza się, kiedy Zuzka dowiaduje się o kursie – już niedługo będzie mogła w praktyce sprawdzić, co oznacza szybowanie w powietrzu. Przypadkowo rzucony pomysł zamienia się w prawdziwe marzenie, a w konsekwencji – w przygodę życia dziewczyny. Skoki spadochronowe przyćmiewają wszystko, już wkrótce Zuzka zapomni o szkole, w której przeważa szarość, o rodzicach, a nawet o Marcinie, chłopaku, którego chciała poderwać: liczyć się będą tylko skoki. Agnieszka Maria Stefańska prowadzi czytelników przez kolejne etapy spadochroniarskiego wtajemniczenia, sypie szczegółami dotyczącymi wyposażenia skoczków. Przekonująco prezentuje odczucia bohaterki podczas wykonywania kolejnych skoków, nie wycofuje się z opowiadania w najciekawszym momencie i potrafi stopniować emocje. Kolejne skoki zamieniają się w przygody, ale nigdy Stefańska nie powtarza tych samych rozwiązań, przez co lektura naprawdę może wciągać.
Za to w pozaspadochroniarskim życiu autorka jest po prostu słaba, jakby nie jakby nie umiała odtworzyć prawdopodobnych i potrzebnych dla zbudowania tła historii wydarzeń. Wyrwane z kontekstu scenki są wprowadzane bez większego celu, jakby tylko dla zaakcentowania, że istnieje świat poza skokami. Najbardziej chyba będzie to widoczne przy dwóch śmierciach –jedna to wypadek młodego skoczka, sprawa z przeszłości. Druga – w czasie powieściowym – to samobójstwo pięknej koleżanki z kursu. Oba te wydarzenia są potrzebne dla późniejszych refleksji dziewczyny, ale… tylko po to. Agnieszka Maria Stefańska tragedie dalszoplanowych postaci potraktowała bardzo przedmiotowo – aż dziwne, że w książce dla młodzieży, w publikacji, w której liczy się także wiara, kwestia śmierci została zaprezentowana tak beztrosko.
Oprócz fascynacji skokami spadochronowymi chce autorka przemycić także duchowe porady. Dość dobrze odmalowuje poszukiwania nastolatki: Zuzka interesuje się trochę buddyzmem, szuka „właściwej” religii i własnej życiowej ścieżki – ale co pewien czas na jej drodze stają rówieśnicy, którzy pełnią funkcję kaznodziejów. To niezbyt wiarygodne rozwiązanie (chociaż z punktu widzenia pedagogów trafne, to przecież źle w książce zrealizowane): dłuższe wywody mogą budzić sprzeciw nieprzekonanych, więc raczej Stefańska nie przyczyni się do podbudowania wiary młodzieży – za bardzo tego chciała.
„Zuzka na spadochronie” to niezbyt skomplikowana, jednowątkowa opowieść, której wielkim atutem jest tematyczna oryginalność. Na pewno bez zastrzeżeń przyjmą ją odbiorczynie ze wszelkiego rodzaju grup oazowych, zaangażowane w ruch religijny i lubiące manifestowanie swoich przekonań. Książkę czyta się szybko i z ciekawością, będzie to więc dobra propozycja na błyskawiczną i dość atrakcyjną pod względem poruszanych zagadnień lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz