piątek, 11 czerwca 2010

Iwona Kocińska: Przygody krowy Balbiny

Skrzat, Kraków 2010.

Ach, śpij, kochanie

Warto czytać maluchom. Żadne dobranocki czy prezentowane w telewizji bajki nie rozwiną wyobraźni i kreatywności dzieci w takim stopniu jak wieczorna lektura. Można dzięki temu upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu – i spokojnym tekstem ukołysać pociechę do snu: wystarczy wybrać odpowiednią książeczkę. Wydawnictwo Skrzat proponuje więc cykl „Bajki zasypiajki” – stonowane, harmonijne i spokojne opowiastki mają wyciszyć emocje i przygotować małych odbiorców do snu.

„Przygody krowy Balbiny” autorstwa Iwony Kosińskiej poza łagodną fabułą przynoszą jeszcze sporo wiadomości na temat życia na wsi, książka ma zatem także wartość edukacyjną – dzieciom, które nie zetknęły się jeszcze z gospodarskim mikrokosmosem dostarczy autorka ciekawych informacji. Główną bohaterką tej książeczki, przepięknie zresztą wydanej, jest mieszkanka obory. Jej przyjaciele – pies Nestor i kot Filip – towarzyszą krowie w codziennych sytuacjach, rozweselają, gdy Balbina ma zły humor i są zawsze w pobliżu, by służyć pomocą. Gospodarstwo to własność Babci i Dziadka – ludzi mądrych i zapewniających poczucie bezpieczeństwa wszystkim zwierzętom a także malutkiej Dorotce – kilkuletniej dziewczynce, która na wsi spędza lato.

Trudno powiedzieć, co się w „Przygodach krowy Balbiny” stanie, bo Iwona Kocińska stawia przede wszystkim na prezentowanie postaci i scenek, które są ich udziałem. Nie można mówić o klasycznej akcji – poza paroma opowiadaniami liczy się sam opis, nieudziwniony, naturalny i dość prosty, ale nie byle jaki. Autorce zależy bardziej na wygaszeniu emocji niż na rozbudzeniu apetytów dzieci, chociaż trzeba przyznać, że samymi opisami potrafi zaintrygować. Odstępuje od realizmu przy drobiazgach – kiedy bohaterowie rozmawiają ze sobą (chociaż, mimo starań, nie dogadają się z ludźmi) i na przykład krowa, kot i zając zbierają poziomki dla wnuczki gospodarzy. Poza tym rytm książce nadaje natura: Iwona Kocińska przedstawia krowę Balbinę w ciągu jednego roku. Wiosną bohaterka cieszy się na myśl o świeżej i soczystej trawie, latem jest Balbina trochę zmęczona upałami, jesienią zjada jabłka, które spadły z drzew i martwi się, że niedługo nadejdzie zima. Zimą przebywa w ciepłej oborze i zapomina o wcześniejszej irytacji. Nie ma w książce wymyślnych i bajkowych przygód, autorka skupia się raczej na prawdziwych obrazkach. Bardzo długo wprowadza kolejne postacie, wiele rozdziałów poświęca na komentarz do stanów, nie na samą akcję. Takie spokojne historyjki na pewno nie wywołają przed snem silnych wzruszeń, przyniosą za to kojące i wyciszone obrazki, w sam raz na wprowadzenie do snu.

U Iwony Kocińskiej nic złego się nie dzieje. Jeśli pojawia się element zagrożenia, jest niemal natychmiast łagodzony przez interwencję Babci lub Dziadka. Zmartwienia będą za każdym razem redukowane, nie ma mowy o tym, by dziecko czegoś się przestraszyło. Zapewne miłośnicy Bettelheima mieliby autorce taką postawę za złe – ale trzeba przyznać, że w czasach, gdy przemoc i agresja wkraczają nawet do programów dla dzieci, bajki nastawione na dobroć, sympatię i przede wszystkim spokój stają się szczególnie cenne.

Niebagatelny w obliczu najczęściej popełnianego w literaturze czwartej błędu, czyli nadmiernego zdrabniania, jest tu styl. Iwona Kocińska nie szczebiocze, opowiada w sposób prosty i naturalny, nie infantylizuje tekstu i jawi się w nim jako normalna, dobra narratorka – to sprawia, że książka okazuje się jeszcze bardziej wartościowa. Nie zawsze trzeba na siłę szukać oryginalności.
Agnieszka Semaniszyn natomiast odchodzi w ilustracjach od realizmu w stronę baśniowości i fantazji. Jej duże i charakterystyczne obrazki stanowią obietnicę przyjemnych snów, spodobają się też dorosłym.
Książka ma tylko jedną wadę: uśpić może także czytającego dziecku rodzica.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz